DZIKIE ŻYCIE

Stary człowiek i Rafa

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

Miałem w tym roku zaszczyt i przyjemność poznać i porozmawiać dłuższą chwilę z Charlie Vernonem, australijskim naukowcem i celebrytą, zwanym „ojcem chrzestnym rafy koralowej”. Charlie spędził całe długie życie badając i chroniąc Wielką Rafę Barierową w Australii, opisał dziesiątki nowych gatunków, dokumentował zależności ekologiczne między nimi, obserwował rozrost i okresowe kurczenie się rafy. Był jednym z australijskich pionierów nurkowania swobodnego i większość swych odkryć oparł ma solidnej obserwacji bezpośredniej świata, który badał.

Opisywane od wielu lat epizody blaknięcia rafy (kiedy na skutek przegrzania wody koralowce wyrzucają ze swojego organizmu symbiotyczne jednokomórkowe glony), kiedyś były przedzielane dłuższymi okresami chłodniejszych temperatur, w czasie których w ciągu kilku lat rafa mogła się zregenerować. Od początku XXI wieku przegrzanie wód powierzchniowych występuje jednak niemal co roku, i rafa na ogromnych przestrzeniach zamiera. Koralowce pozbawione symbiontów powoli giną z głodu w wodach o niskiej ilości pokarmu, rafa najpierw staje się wapienno-biała, potem zarasta brunatnymi glonami nitkowatymi, które dodatkowo zabijają ocalałe koralowce, w efekcie po kilku latach na miejsce olśniewającego spektaklu kolorów i kształtów pojawia się brunatna płycizna z wapiennym podłożem. Charlie Vernon obserwuje ten proces. Mówiąc o tym, pewnie po raz tysięczny, w czasie swoich publicznych wystąpień, ma łzy w oczach.

Fragment Rafy koralowej na Morzu Czerwonym, godny wszelkiej ochrony cud Natury, ale życie będzie toczyć się dalej bez niego, podobnie jak przetrwamy spalenie kolekcji sztuki w Luwrze. Fot. Piotr Bałazy, IOPAN
Fragment Rafy koralowej na Morzu Czerwonym, godny wszelkiej ochrony cud Natury, ale życie będzie toczyć się dalej bez niego, podobnie jak przetrwamy spalenie kolekcji sztuki w Luwrze. Fot. Piotr Bałazy, IOPAN

Rafa, jak sam to określa, jest czymś najpiękniejszym co widział w swoim życiu i był szczęśliwy mogąc ją oglądać, badać i podziwiać. Teraz zdaje sobie sprawę z nieodwracalności zmiany klimatu i utraty tego cudu natury, którym jest Wielka Rafa Barierowa. Ponieważ jest przyzwyczajony do obcowania z mediami i politykami, używa prostych i mocnych określeń – o wielkim wymieraniu, o największej skarbnicy bioróżnorodności na Ziemi i utracie nierozpoznanych wciąż dóbr, takich jak: substancje mogące być lekami, które kryje w sobie rafa. Zdjęcia i jego szczera relacja robią ogromne wrażenie. Tym razem jednak na spotkaniu byli nie politycy czy przedstawiciele mediów, ale naukowcy, w tym zajmująca się głębinowymi koralami nasza koleżanka z USA, czy też polscy paleontolodzy, badający rozwój i zanikanie raf w minionych epokach. Z ich punktu widzenia dramat opisywany przez Charliego Vernona jest prawdziwy, ale ma inny kontekst. Prawdopodobnie nie ginie (nie wymiera) żaden gatunek korali, bo te, które zginą na rafie przetrwają w rozproszonych miejscach w głębszych wodach, dają sobie radę bez symbiontów, tam gdzie jest więcej pokarmu, potrafią się przystosować do zakwaszenia wody i innych zmian środowiska. Rafa jest oczywiście fantastyczną koncentracją bioróżnorodności, ale te same gatunki można znaleźć w innych miejscach – tyle, że nieliczne i w odosobnieniu.

Koralowce w historii przetrwały wiele zmian klimatu i na pewno przetrwają obecną. Rzecz w tym, że nie przetrwa Wielka Rafa Barierowa – cud natury, który powstał stosunkowo niedawno – po ustąpieniu zlodowaceń około 10000 lat temu i przez tak długi okres wzrastał, rozbudowywał się i piękniał z każdym stuleciem. Moim zdaniem, to zjawisko ilustruje najpełniej zbrodnię, jaką popełniamy na Przyrodzie. My nie zniszczymy ekosystemów, nie zniszczymy Przyrody. My zniszczymy, w tym wypadku przez zmianę klimatu, jej najpiękniejsze spektakle. Dla nas – widzów, mało ważna jest informacja, że 800 gatunków korali rafowych żyje sobie i przetrwa na dużych głębokościach w postaci małych krzaczków, których nigdy nie zobaczymy. Ważne jest zniszczenie struktury. Wycinając Puszczę Karpacką pewnie nie wytępimy żadnego gatunku, ale zamienimy unikalny las naturalny w plantację. Można się licytować bez końca, jakie dobra i usługi ekosystemowe ma ten stary lub ten nowy ekosystem – ale każdy z nas intuicyjnie rozumie, że utrata 1000-letniego dębu na rzecz klombu, rabatki i równego rzędu sosen nie jest zrównoważona, pomimo uzyskania takiej samej ilości wiązanego dwutlenku węgla czy utrzymania liczby gatunków roztoczy glebowych.

Jestem przekonany, że trzeba mocniej wyrażać wartość naszych emocji w ochronie Przyrody. Pozornie racjonalne argumenty o korzyściach, które z niej odnosimy, będą łatwe do zbicia przez osiągnięcia technologiczne, tak jak syntetyzowanie nowych leków odbywa się szybciej w laboratoriach niż ich poszukiwanie w czasie wypraw w tropikalnej dżungli. Ale żadna wirtualna rzeczywistość nie zastąpi nam kontaktu z Dziką Przyrodą.

Prof. Jan Marcin Węsławski