Konsumpcyjne szaleństwo
Okruchy ekozoficzne
Rosnąca presja na ekosystemy ma wymiar systemowy. Z jednej strony produkcja energii, cementu, stali oraz dóbr konsumpcyjnych realizowana przez firmy i korporacje prowadzi do degradacji środowiska, z drugiej zaś konsumenci nabywając te dobra i korzystając z usług, wzmacniają obecne modele produkcji sprzyjające jeszcze większej eksploatacji ziemskich zasobów. Z tej perspektywy kryzys środowiskowy i klimatyczny ma wymiar nie tyle technologiczny, ile ludzki. Chcąc coraz więcej i więcej, goniąc za dobrobytem i luksusem, zarówno jako producenci, jak i konsumenci wywieramy znaczącą presję na przyrodę.
Jednocześnie naukowcy przekonują, że indywidualna konsumpcja to zdecydowanie najsilniejszy wyznacznik wpływu na środowisko przyćmiewający inne czynniki społeczno-ekonomiczne. Z czego zatem wypływa nasze nienasycenie oraz chciwość?
Badania antropologów pokazują, że nasi praprzodkowie również eksploatowali bez umiaru zasoby środowiskowe. W ten oto sposób 10 tysięcy lat temu w Ameryce Północnej zniknęło około 80 procent gatunków dużych roślinożerców, a także 60 procent wielkich drapieżników. Podobny proces miał miejsce 40-50 tysięcy lat temu w Australii. To, że od mniej więcej 200 lat obserwujemy prawdziwą eksplozję nieszczęść środowiskowych, nie wynika z tego, że jakoś dramatycznie zmienił się człowiek, ale przede wszystkim z tego, że jest nas znacznie więcej i mamy doskonalsze narzędzia eksploatacji, a także, że żyjemy dużo wygodniej i bardziej komfortowo. Wszyscy jesteśmy potomkami tych, którzy gromadzili zasoby i dzięki temu zwiększali swoje szanse na przeżycie oraz przekazanie genów swojemu potomstwu. Czy nam się to podoba czy nie, taki właśnie jest program naszej natury.
Na to nakładają się kolejne czynniki. Psycholodzy zwracają uwagę, że ważną przyczyną ludzkiej zachłanności jest zaburzona relacja dziecka z matką. Doświadczanie traumy związanej z niezaspokojeniem najbardziej podstawowych potrzeb u dziecka prowadzi do braku rozeznania co do własnych potrzeb. Dziecko, a następnie dorosły nie wie, czego tak naprawdę chce i jednocześnie odczuwa nieustanny emocjonalny głód, który uśmierza poprzez pozyskiwanie obiektów o pewnej psychologicznej wartości. Gromadzenie dóbr materialnych może w takim przypadku stać się substytutem uczucia pełni i kompletności, którego dziecko nie doświadczyło w relacji z matką.
Dodatkowo dążenie do satysfakcji oraz utożsamianie szczęścia z ilością posiadanych dóbr czy skonsumowaniem odpowiedniej ilości wrażeń stało się we współczesnym świecie prawdziwym fetyszem. Wynika to z bezprecedensowego w historii urzeczywistnienia osobistej wolności, która pozwoliła odciąć się od wszystkich zależności związanych ze wspólnotowym życiem, tradycją, patriotyzmem, rodziną czy religią. Ta swoista „niezagospodarowana przestrzeń” w ramach struktury „ja” stworzyła dotkliwą pustkę, którą wypełniamy, gromadząc przedmioty czy kolekcjonując wrażenia.
To wszystko zaś jest możliwe dzięki systemowi kapitalistycznemu, który sam w sobie wzmacnia tendencje do bezwzględnej eksploatacji zasobów środowiskowych i nakręca spiralę szaleńczej konsumpcji. Gdy miarą sukcesu jest zysk, produkcja musi ciągle rosnąć tak, jak rośnie ilość sprzedawanych produktów. Współczesny system kapitalistyczny składa się z dużej ilości sprzężeń zwrotnych, które sprawiają, że rozpędzona machina produkcji i konsumpcji jest nie do zatrzymania. Gdy ludzie przestają wydawać pieniądze, pojawia się recesja, bezrobocie i poważny kryzys. Dlatego w takich okolicznościach rządy niemal wszystkich państw, jak to się zdarzyło w czasie pandemii Covid-19, drukują ogromne ilości pieniędzy i przekazują je firmom i obywatelom, by ci nie przestawali konsumować.
Nasze nienasycenie ma również źródło w odcięciu się od duchowego doświadczenia. I w tym przypadku mamy do czynienia z kłopotliwym doznaniem pustki. Oddzielenie od Absolutu, jakkolwiek pojmowanej Siły Wyższej skazuje nas na poczucie bezsensu, bezsilności, samotności i lęku. Te dojmujące uczucia oraz towarzysząca im wolność dokonywania wyborów tworzą warunki do „czynienia świata sobie poddanym”, do przejmowania kontroli, wywierania wpływu i kumulowania zasobów, które mają przywrócić utracone poczucie mocy i pełni.
Jak więc widać problem nadkonsumpcji ma swoje rozliczne uwarunkowania. Wszystkie wymienione czynniki tworzą wzajemnie dopełniający się układ, który na zasadzie sprzężeń dodatnich wzmacnia tendencję do bezwzględnej eksploatacji środowiska. Osią tych sprzężeń wydaje się jednak być poczucie oddzielenia: zerwane więzi z sobą, innymi i światem.
Mamy zatem ponownie nawiązać głębokie związki z życiem, zaufać naturalnym procesom w sieci życia, które mają zdolność do samoregulacji. I z taką postawą dokonać świadomej zmiany wobec samych siebie i natury. Jej istotą powinien być umiar w czerpaniu zasobów ze środowiska. To zaś wymaga samoograniczania się w wielu obszarach, które dzisiaj są przejawem naszego skrajnego niezrównoważenia. Naszym zadaniem jest respektowanie limitów środowiskowych we wszystkich decyzjach jakie podejmujemy. Każde nasze działanie wpływa na przyrodę i powinno być poddane analizie, czy nie wiąże się ze zbyt dużą ingerencją.
Jeśli tego nie zrobimy, cóż… proces ewolucji poradzi sobie z takim gatunkiem jak homo sapiens. W końcu to my nieodwołalnie i niezmiennie potrzebujemy Ziemi do przetrwania. Ona poradzi sobie bez nas.
Ryszard Kulik