DZIKIE ŻYCIE

Trudne sąsiedztwo – lamparty indyjskie i ich koegzystencja z ludźmi

Anna Zielińska-Hoşaf

Lampart to kot niezwykły. Tajemniczy, skryty, mistrz kamuflażu i adaptacji. Nieprzewidywalny wojownik. Podczas gdy tygrys kojarzy się z majestatem i królewską godnością, lampart to zwierzę, którego drugim imieniem jest spryt. Można powiedzieć, że wyzwanie, które rzucił mu nasz gatunek swoją bezwzględną ekspansją, podjął umiejętnie, wchodząc bez ogródek do naszych miast i wiosek w poszukiwaniu tego, co mu odebrano.

Lampart – sukcesy i porażki

Nie wszystkie lamparty (Panthera pardus) radzą sobie oczywiście tak samo dobrze. Lampart amurski, o którym pisałam na łamach „Dzikiego Życia” ponad rok temu1 – piękny, enigmatyczny podgatunek tego kota – znalazł się na skraju wymarcia. Ogłoszono go „najrzadszym kotem świata”. Jego populacja szczęśliwie zaczęła się odradzać dosłownie w ostatniej chwili – i miejmy nadzieję, że ów trend wzrostowy się utrzyma.

Zbliżenie na lamparta z Sawai Madhopur w indyjskim Radżastanie. Wzór cętek u każdego lamparta jest unikalny jak linie papilarne. Fot. Gaurav Sharma
Zbliżenie na lamparta z Sawai Madhopur w indyjskim Radżastanie. Wzór cętek u każdego lamparta jest unikalny jak linie papilarne. Fot. Gaurav Sharma

Krytycznie zagrożony wyginięciem jest lampart jawajski, którego zasięg występowania ogranicza się wyłącznie do Jawy, a populację szacuje się na mniej niż 250 osobników. Status zagrożonych mają też lamparty: cejloński (900 osobników), anatolijski (800–1000 osobników) i arabski (mniej niż 200 osobników). Jak widać, nie wszystkie lamparty radzą sobie równie dobrze z naporem człowieka, jego ingerencją w środowisko naturalne, kłusownictwem i koniecznością szybkiego dostosowania się do nowych warunków. Niektóre jednak uczą się żyć w środowisku opanowanym przez ludzi. To przede wszystkim dwa najliczniejsze podgatunki tego kota – lampart afrykański i lampart indyjski.

Lampart indyjski to podgatunek, którego liczebność na początku XXI wieku zaczęła nawet miejscowo wzrastać. W wielu miejscach liczebność populacji jest stabilna, ale kurczą się naturalne tereny łowieckie kotów. Zaowocowało to niestety konfliktami z człowiekiem, jako że przyparty do muru lampart nie waha się zaatakować. Zgodnie z danymi dostarczanymi przez indyjskie raporty, ataki lampartów na ludzi zdarzają się częściej niż starcia z tygrysami (choć i populacja lampartów jest znacznie większa niż tygrysów). Lampart wzbudza strach i pomimo ochrony prawnej kłusownictwo oraz „samosądy” na lampartach nie należą do rzadkości.

Lampart oportunista

Problem wielkich kotów-ludojadów ogranicza się głównie do trzech gatunków: tygrysa, lwa i lamparta. I podczas gdy konflikty z tygrysami udaje się ograniczać rozmaitymi dostępnymi metodami (jak słynne maski ludzkich twarzy zakładane na tył głowy przez robotników leśnych w Sundarbanach), lampart budzi chyba większy strach – przynajmniej w Indiach – jako bardziej dziki i nieprzewidywalny. Aby zrozumieć, co ten wielki kot robi w miejskich parkach czy na przedmieściach ogromnych metropolii, warto przyjrzeć się bliżej jego sylwetce i zwyczajom.

Lampart to gatunek o wciąż szerokim i dość zwartym zasięgu występowania. Zamieszkuje rozległe tereny zachodniej, centralnej i południowej Afryki. Można go spotkać, aczkolwiek znacznie rzadziej, również w Afryce Wschodniej. W Azji do lamparcich terenów wciąż należą „populacyjne wyspy” we wschodniej i południowo-zachodniej Turcji, w Gruzji, Azerbejdżanie, Armenii, Iranie, na Półwyspie Arabskim (Oman, Jemen, Arabia Saudyjska), w Afganistanie i Pakistanie. Znacznie liczniej niż na Bliskim Wschodzie czy Kaukazie lampart występuje w południowej i południowo-wschodniej Azji, zwłaszcza w Indiach.

Lamparty zajmują bardzo różnorodne środowiska. W Afryce można go spotkać niemal wszędzie poza terenami stricte pustynnymi. Kot ten nie jest przesadnie wybredny zarówno pod względem warunków środowiskowych, jak i dostępnego jadłospisu. Lamparty przemierzają lasy wschodniej Syberii, gdzie musiały przystosować się do mrozów sięgających do -30 °C, a z drugiej strony występują na skąpych półpustyniach dość ubogich w potencjalne ofiary, za to niesamowicie gorących (do 50 °C).

Oczywiście lampart ma swoje ulubione rodzaje środowisk. Należy do nich zdecydowanie typ umiarkowanie wilgotny (tzw. mesic habitat), jak sawanna parkowa czy tereny nadrzeczne. Koty te licznie występują też na sawannach trawiastych, w lasach subtropikalnych i tropikalnych. Tego typu terytoria obfitują w zwierzęta, na które mogą polować lamparty. Niektóre koty wybrały jednak trudniejsze warunki, cechujące się mniejszą konkurencją. Można je spotkać w górach czy na suchych stepach. Wreszcie, wkroczyły na tereny przekształcone przez człowieka (czy raczej nie dały się wyrugować z opanowywanych przez nasz gatunek obszarów?). Przedmieścia metropolii, okolice terenów rolniczych, plantacje kawy i herbaty to również miejsca, w których bytują lamparty – często niemal zupełnie niezauważone.

Typowy obraz pożywiającego się lamparta to kot siedzący na rozłożystym drzewie na sawannie, posilający się w spokoju antylopą czy gazelą. Faktycznie, zwierzęta kopytne to główne zdobycze lampartów żyjących na różnych szerokościach geograficznych, a drapieżnik ten jest jedynym gatunkiem z kociej rodziny, który taszczy zdobycz na drzewo, aby tam pożywić się bez udziału nieproszonych gości. Ta metoda to lamparcia strategia przetrwania, która wykształciła się zapewne jeszcze w plejstocenie, kiedy to lamparty współdzieliły swoje terytoria z wieloma potężniejszymi drapieżnikami, takimi jak wymarłe już ogromne hieny oraz koty szablozębne, a równocześnie pojawiły się już współczesne lwy czy hieny cętkowane.

Jadłospis lamparta może się zmieniać zależnie od okoliczności. Poza zwierzętami kopytnymi (mogą to być antylopy i gazele, wśród azjatyckich populacji jelenie, koziorożce, dzikie świnie itd.) drapieżniki te chwytają małpy, zajęczaki, gryzonie, ptaki różnej wielkości. Nie pogardzą gadami, płazami, a w stanie Gudźarat w Indiach odnotowano przypadek lamparta raczącego się arbuzami.

Lamparty – z pewnymi wyjątkami, jak podgatunki amurski czy jawajski – okazały się zadziwiająco odporne na przejawy ekspansji człowieka. Koty te uznały, że nowe warunki wymagają po prostu nowych strategii. Podczas gdy innym kotowatym zdarza się oczywiście porywanie zwierząt gospodarskich gdy liczebność naturalnych ofiar jest ograniczona, lamparty potrafią regularnie eksplorować tereny opanowane przez człowieka, a nawet na stałe się tam zadomowić. Najdogodniejsze warunki stwarzają dla nich obrzeża siedlisk ludzkich graniczące z naturalnym środowiskiem kotów. Nie brakuje wśród nich wielkich metropolii, takich jak Mumbaj. Lamparty regularnie wkraczają na przedmieścia tego indyjskiego molocha, aby polować tam na zwierzęta gospodarskie, głównie świnie.

Takie metropolie mogą być doskonałą przestrzenią dla gatunku, który potrafi być elastyczny i dostosować się do panujących tu warunków. Jak by nie było, człowiek potrafi „zaoferować” drapieżnikowi duże ilości łatwej do upolowania zdobyczy… Lamparty najczęściej robią wypady z obrzeży swych terytoriów na przedmieścia pod osłoną nocy. Porywają upolowane zwierzę i wracają w bezpieczne miejsce. Ale i tu zdarzają się wyjątki – od dziesięcioleci znamy już przypadki lampartów, które postanowiły zamieszkać w mieście na stałe. Mamy m.in. relację z odwiedzin lamparta na targu w Nairobi. Po tym wydarzeniu przeszukano miejskie parki i ogrody stolicy Kenii i znaleziono zadziwiająco liczne siedliska lampartów. W 1990 r. z kolei odkryto lamparcią rodzinę w samym centrum Kampali (Uganda). Lamparcica z młodymi wybrała na gniazdo stary parowóz stojący na bocznicy głównej stacji kolejowej.

Lamparcica z młodym – lamparcim nastolatkiem, Jawai Bandh. Radżastan. Fot. Advik Mehta
Lamparcica z młodym – lamparcim nastolatkiem, Jawai Bandh. Radżastan. Fot. Advik Mehta

Indie i napięcia w stosunkach lamparcio-ludzkich

Łowiectwo ma w Indiach niezwykle długą tradycję, ale tradycja ta została okupiona ogromnymi stratami – wytępieniem całych populacji zwierząt, a w niektórych przypadkach nawet całych gatunków. W związku z tym rząd indyjski wprowadził w 1972 r. Ustawę o Dzikiej Przyrodzie (Wild Life [Protection] Act). Na mocy tego aktu prawnego polowanie jest w Indiach zabronione. Specjalne pozwolenia wydaje się w przypadku zwierząt wyjątkowo niebezpiecznych, np. ludojadów. Ustawa zakazuje ponadto handlu czy wywożenia rzadkich gatunków zwierząt bez specjalnych uprawnień.

Stworzone przed Indirę Gandhi prawo spotkało się z entuzjastycznym przyjęciem w wielu kręgach, ale w równie wielu z krytyką, jako że absolutny zakaz zabijania dzikich zwierząt jakąkolwiek metodą spowodował na przykład, że rolnicy zostali pozbawieni prawa do ochrony zbiorów przed splądrowaniem czy zniszczeniem. W rezultacie zdarzało się, że farmerzy podpalali pobliskie lasy, aby w ten sposób ograniczyć liczebność zagrażających im zwierząt.

Jednym z większych problemów jest fakt, że po wprowadzeniu ustawy radykalnie zakazującej ograniczania populacji dzikich zwierząt (poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak myszy), nie zastanowiono się nad ochroną tej części ludności, której dobytek jest narażony na negatywne skutki sąsiedztwa z siedliskami dzikich zwierząt (co też niestety nie jest takie proste, o czym napiszę dalej). Chodzi tu zarówno o ataki drapieżników na zwierzęta hodowlane, jak i szkody, jakie zwierzęta takie jak dziki czynią na polach.

Równowaga przyrodnicza to coś niezwykle delikatnego – zaburzyć ją łatwo, a przywrócenie jej zabiera bardzo dużo czasu. Duży drapieżnik, taki jak lampart, będąc konsumentem ostatecznym i stanowiąc szczytowy poziom piramidy „zjadających i zjadanych”, jest zwierzęciem, którego liczebność jest zawsze niższa niż roślinożerców, na które poluje. Drapieżników nie może być jednak zbyt mało, gdyż wówczas równowaga zaczyna się chwiać. A czy może być ich za dużo?

Już w latach 90. władze stanu Himaćal Pradeś w północno-zachodnich Indiach domagały się pozwolenia na odstrzał 270 lampartów, argumentując, że liczba ataków tych kotów na bydło oraz ludzi zaczęła wzrastać od chwili wprowadzenia Ustawy o Dzikiej Przyrodzie. Nie uwzględniono tu jednak innego istotnego czynnika, a mianowicie niszczenia lasów stanowiących naturalne siedlisko lamparta. W efekcie nie tylko najbardziej rezolutne osobniki zaczęły zapuszczać się w pobliże siedzib ludzkich – ale także te, które w normalnych warunkach nie mają szczególnej ochoty na spotkania z przedstawicielami naszego gatunku. Do zbliżenia się do ludzkich osad zmusiły je głód i presja terytorialna. Lampart to samotnik i po osiągnięciu dojrzałości musi znaleźć własny rewir – zwłaszcza samiec potrzebuje rozległego terytorium, oddalonego od rewiru jego matki i sióstr.

Władze Himaćal Pradeś stwierdziły w 1995 r., że na terenach nizinnych, gdzie mieszka więcej ludzi, a znajduje się tylko jeden las, może żyć maksymalnie 245 lampartów, tymczasem dwa lata wcześniej naliczono ich 513. To stwierdzenie stało się podstawą wniosku o odstrzał. Organizacje zajmujące się ochroną przyrody były wstrząśnięte tym żądaniem i taką pewnością w przedstawianych szacunkach. Do liczenia lampartów nie wykorzystano żadnej naukowo wiarygodnej metody, a działanie w oparciu o wątpliwe dane może doprowadzić do zniszczenia populacji lampartów. Podkreślono, że koty te potrzebują szczególnej ochrony, ponieważ nieustannie padają ofiarą kłusowników – w omawianym okresie było to 1000–1500 osobników rocznie w samych Indiach. Dodajmy, że nie istnieją oficjalne szacunki określające liczebność lampartów w Indiach. Dane nieoficjalne mówią o 10000 osobników.

Do ważnych działań służb leśnych w Indiach należy obecnie m.in. wyłapywanie zwierząt, które stanowią zagrożenie – np. notorycznie atakują zwierzęta domowe – i wywożenie ich w inne rejony, możliwie z dala od ludzkich osiedli, gdzie mogą objąć nowe terytorium, które zaspokoi ich potrzeby. Nie zawsze jest to proste, ale często jest to jedyna metoda zapobiegająca tragedii. „Samosądy” na lampartach zdarzały się już w różnych rejonach kraju. Jeśli dana społeczność czuła się zagrożona, potrafiła zabić wielkiego kota chociażby i „profilaktycznie”.

Z atakami lampartów na zwierzęta domowe, a okazjonalnie i na ludzi, zmagają się głównie stany: Uttarakhand, Himaćal Pradeś, Dżammu i Kaszmir, Karnataka, a ponadto mają one miejsce na plantacjach herbaty Assamu, w Ghatach Zachodnich (pasmie górskim w południowo-zachodniej części kraju) oraz na przedmieściach Mumbaju, Bengaluru i Guwahati. Najwięcej nieszczęśliwych wypadków odnotowuje się obecnie w dwóch pierwszych stanach.

Aby stwierdzić, że lampart (lub tygrys) stał się ludojadem, musi zebrać się komitet specjalistów. Identyfikują oni osobnika na podstawie pozostawianych przez niego śladów, obrazów z fotopułapek oraz badania DNA ze znalezionych włosów i odchodów. Gdy ludojad zostanie zidentyfikowany, pierwszą opcją jest złapanie go i transport w odludne miejsce. Do wielkich kotów zwykle strzela się środkiem usypiającym, można też zastawić klatkę. Jeśli zwierzęcia nie da się złapać, naczelny strażnik przyrody może podpisać zezwolenie na odstrzał ludojada. Może tego dokonać wyłącznie wyznaczona osoba zatrudniona w leśnictwie, z uprawnieniami na odpowiedni rodzaj broni.

Prawo to bywa jednak obchodzone, czego dowodzą dwa przypadki zabitych lampartów (podkreślmy, że zabitych przez osoby prywatne, nie pracowników leśnictwa, z pominięciem przewidzianej procedury), w których przewodzie pokarmowym wykryto wyłącznie szczątki psa. Nie dowiedziono, że którykolwiek z tych dwóch kotów zaatakował człowieka. Strach przed tym, co może się stać w przyszłości, pchnął mieszkańców do zabicia kotów. Co więcej, niedaleko miejsca znalezienia ciał dorosłych lampartów, odkryto także trzecie ciało – należące do młodziutkiego kota, który z pewnością nie mógł stanowić zagrożenia. Jak wskazują działacze organizacji pozarządowych analizujący te przypadki, problemem jest brak kompetentnych i przeszkolonych ludzi, którzy potrafią szybko reagować na zgłoszenia dotyczące lampartów zapuszczających się w pobliża ludzkich osiedli. W niektórych newralgicznych rejonach Indii śledztwa przeprowadzane są nieskrupulatnie, a władze pod presją mieszkańców łatwo podpisują dokumenty uznające danego lamparta za ludojada.

Negocjacje z lampartem – klucz do porozumienia?

Nie każda społeczność traktuje jednak lamparty w kategorii zagrożenia. Okazuje się, że kluczem do porozumienia, a przynajmniej do w miarę pokojowej koegzystencji ludzi i lampartów, mogą być pewne lokalne wierzenia i tradycje. Psycholożka Dhee poczyniła interesujące obserwacje podczas badań przeprowadzanych wśród społeczności wioski znajdującej się w dystrykcie Hamirpur we wspomnianym już stanie Himaćal Pradeś. Są to rejony górzyste, a okolice wioski stanowią m.in. liczne wąwozy gęsto porośnięte roślinnością, wśród której schronienie znajdują lamparty.

Celem badań Dhee było przekonanie się, jak mieszkańcy wioski postrzegają bliskie sąsiedztwo populacji lampartów. Do tej pory podobne badania zwykle skupiały się na konflikcie człowieka ze zwierzętami, zwłaszcza jeśli są nimi duże drapieżniki – opublikowane wyniki zwykle stawiały całą sprawę w negatywnym świetle. Tymczasem Dhee dowiedziała się, że mieszkańcy badanej wioski nie postrzegali drapieżnika automatycznie jako wroga, a stosunek społeczności do zwierząt w bardzo dużej mierze może zależeć od czynników kulturowych. Relacja mieszkańców badanej wioski z lampartami polega na uznaniu tych kotów za świadome stworzenia, z którymi należy raczej negocjować niż walczyć.

Jak prowadzić negocjacje z lampartem? Dobry „dyplomata” musi dobrze poznać swojego partnera. Społeczność wioski doskonale poznała zwyczaje wielkiego kota, a spisane przez badaczkę spostrzeżenia pokrywają się z obserwacjami prowadzonymi przez naukowców. Oto przykłady:

  • [Lamparty] zawsze sięgają do szyi swojej ofiary.
  • Odciągają ofiarę z miejsca polowania i spożywają ją gdzie indziej.
  • Żyją samotnie, samice i samce przebywają razem tylko w czasie godów, a samice opiekują się swoimi młodymi dopóki te nie dojrzeją.
  • Przebywają w ciągu dnia w ukryciu, które zapewniają im nullah – zalesione wąwozy, a wychodzą na polowanie w nocy.
  • Nie mają swojego domu/gniazda – przemieszczają się z miejsca na miejsce.
  • Mają charakterystyczny głos, typowe dla siebie odchody i pozostawiają specyficzny zapach [chociaż opis tego zapachu różnił się w zależności od pytanej osoby – wymieniano takie zapachy jak te zbliżone do woni owiec, woń mięsa, zapach ryżu basmati, spalonych włosów, a nawet zgnilizny].
  • Chodzą bezszelestnie i doskonale maskują się w swym otoczeniu.
  • Chowają się w czasie polowania [czatowania], nie ujawniając swej obecności do ostatniej chwili.

Tak szczegółowy opis zwyczajów lamparta musi wynikać z wnikliwych obserwacji. A hamirpurczycy żyją obok lampartów od pokoleń. Co więcej, choć odnotowuje się tu zarówno ataki na zwierzęta gospodarskie, jak i na ludzi (w skali całego dystryktu dosyć liczne, choć ofiary śmiertelne należą do wyjątków), to spytani o swe relacje z lampartami, odpowiadają, że są one zazwyczaj pokojowe – pod warunkiem, że człowiek wie, kiedy lampartowi zejść z drogi.

Kluczową różnicą jest podejście mieszkańców do przyrody. Podczas gdy wiele osób – w tym zoologów, przyrodników – traktuje zwierzę jako istotę „pasywną”, polegającą nie na analizie danej sytuacji, lecz na instynktach, ludność miejscowa uznaje zwierzęta za istoty myślące, które posiadają takie same prawa jak człowiek i reagują adekwatnie do konkretnej sytuacji. Jeden z pasterzy wyjaśniał Dhee, że lamparty mają swoje uogólnione „poglądy” na człowieka. Przede wszystkim boją się ludzi i starają się ich unikać. Jednak gdy człowiek przeszkodzi im w polowaniu czy spożywaniu posiłku, stają się agresywne. Tego rodzaju obserwacje oraz świetna znajomość stylu życia lamparta pozwala społeczności na modyfikowanie własnych działań i zachowań, tak aby unikać konfliktu z lampartem. Dhee tłumaczy tę różnicę podejść: „Jeśli uważasz, że jakaś osoba (albo zwierzę), która stoi przed tobą, jest w stanie się zmienić na skutek tego, co powiesz bądź zrobisz, wówczas to przekonanie otwiera przestrzeń do swego rodzaju dialogu”. Antropolodzy opisali tego rodzaju systemy myślowe, w których ludzie przypisują innym istotom zdolność racjonalnego myślenia i refleksji nad podejmowanymi działaniami, u rdzennych ludów w różnych częściach świata, w tym na Syberii czy właśnie w Indiach. Dhee posuwa się o krok dalej – także społeczności niebędące rdzennymi (jak hamirpurczycy) potrafią rozwinąć taki sposób widzenia przyrody.

Wypoczywający lampart. Kerala, południowo-zachodnie Indie. Fot. Sreekumar Parameswaran
Wypoczywający lampart. Kerala, południowo-zachodnie Indie. Fot. Sreekumar Parameswaran

Bratanek kotki i tajemniczy opiekun

Mieszkańcy Hamirpur bazują w swoim podejściu do przyrody na obserwacjach, ale także na systemie wierzeń. Pozytywne konotacje zgromadzone wokół lamparta, a także znalezienie podobieństw między nim a łagodnym domowym kotem oswoiły w oczach mieszkańców tego dzikiego drapieżnika. Zgodnie z powiedzeniem używanym przez mieszkańców badanej wioski, „ciotką lamparta jest kotka”. To domowa kotka właśnie miała być nauczycielką lamparta. Ilustruje to krążąca wśród mieszkańców legenda, którą przytoczył jeden z pytanych:

„Lampart zwrócił się do konia: ‘Ćaća [wuju], jeśli chcę zapolować na konia, z której strony powinienem zaatakować?’. Koń odpowiedział, że należy atakować od tyłu, lecz kiedy lampart rzucił się na konia, ten kopnął go tak, że lampart przeleciał 8–10 stóp i wpadł do jamy. Dlatego konie nigdy nie giną z łap lampartów – kiedy by lampart nie próbował atakować konia od tyłu, koń odwróci się i go kopnie.

Następnie lampart zwrócił się do kotki i spytał: ‘Massi [ciociu], jak ty łapiesz swoją zdobycz?’. I w przeciwieństwie do konia, który wywiódł go na manowce, kotka pokazała lampartowi, jak należy polować. Wyjaśniła mu: ‘Dziecko, musisz celować w szyję’. Kot jest poza tym umaszczony podobnie do lamparta. Kotka to jego massi”.

Inne mity przytaczane przez członków lokalnej społeczności mówią o tym, że bóg Śiwa zezwolił lampartowi na jedzenie wszystkiego, na co ma ochotę, a jeden z miejscowych kapłanów napomknął, że kot ten może być także strażnikiem, opiekunem człowieka. Ma on chronić ludzi przemierzających las. Jak twierdzi mnich, lampart będzie podążał za człowiekiem niczym pies dopóty, dopóki ten nie powróci bezpiecznie do swojej wioski. Lampart ma chronić wędrowca przed bandytami, złodziejami – gdyby otoczyli go, zaatakowali, kot stanie w jego obronie i to z nim musieliby zmierzyć się złoczyńcy.

Niektórzy inni badacze, jak Saloni Bathia, która bada religię i folklor mieszkańców regionu Ladakh (stan Dżammu i Kaszmir), obserwują podobieństwa między przekonaniami hamirpurczyków a wierzeniami innych ludów. Wskazała na przykład, że niektórzy przedstawiciele społeczności Ladakh przypisują ataki drapieżników na zwierzęta gospodarskie złej karmie czy gniewowi jakiegoś bóstwa. Dzikie zwierzęta nie były „jedynie” zwierzętami, lecz wcieleniami przodków. Jak wyjaśnia badaczka, tego rodzaju objaśnienia i opowieści zwiększają w przeciętnym człowieku empatię, zrozumienie dla dzikich zwierząt, pomagają radzić sobie ze stratami przez nie spowodowanymi i generalnie sprawiają, że społeczeństwo jako całość jest bardziej otwarte na kontakt z przyrodą i zrozumienie jej mechanizmów. Słowem, ludzie wychowani w takim kontekście kulturowym faktycznie „żyją w zgodzie z naturą”.

Mity i opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie, mające swój udział w kształtowaniu światopoglądu już u dzieci, którym są opowiadane, mogą mieć niemały wpływ na sukcesy programów ochrony zagrożonych gatunków i środowiska naturalnego. Bathia zaznacza, że dobry program ochronny nie może przecież istnieć w oderwaniu od lokalnych społeczności, koegzystujących ze zwierzętami. Taki program musi zyskać aprobatę i wsparcie ludzi. A to oznacza, że należy pochylić się zarówno nad codziennymi problemami danej społeczności, jak i nad aspektami kulturowymi, które mogą mieć wpływ na jej stosunek do przyrody czy do konkretnych gatunków zwierząt. Bez takiego zrozumienia program może skończyć się na wprowadzeniu martwych przepisów, a nawet wywołać konflikt między miejscową ludnością a władzami czy przedstawicielami organizacji zajmujących się ochroną przyrody. Przykłady pogodzenia ochrony przyrody z tłem kulturowym oraz wsparciem lokalnej ludności znamy już z innych części świata – chociażby z sukcesów programu ochronnego pantery śnieżnej w Mongolii i Kirgistanie.

Religijny „miecz obosieczny” i niełatwy wybór metod ochrony gatunków

Mity, wierzenia, w których żyje dana społeczność, mogą pomóc zwierzętom wymagającym ochrony. Podkreślając mityczną rolę jakiegoś stworzenia, należy jednak być bardzo ostrożnym – w niektórych przypadkach rezultat może być bowiem odwrotny od zamierzonego. Najlepiej widać to na przykładzie Chin, w których tygrys był zawsze uosobieniem nadludzkiej, wręcz boskiej siły, witalności. Chcąc osiągnąć podobną siłę, ludzie zaczęli wierzyć, że części ciała danego zwierzęcia – kości, futro, wibrysy – mogą im ją zapewnić niczym talizman czy nawet „lekarstwo”.

Podobne przesądy zaobserwowano kilkakrotnie wśród niektórych mieszkańców dystryktu Hamirpur – twierdzili oni, że lamparcie kły i pazury ochronią ich przed niebezpieczeństwami. Niestety znajdywane niekiedy ciała wielkich kotów, pozbawione pazurów i zębów, potwierdzają siłę tego zabobonu. Badacz czy pracownik organizacji proprzyrodniczej powinien wiedzieć, w jaki sposób można wykorzystać wierzenia, aby przypadkowo nie odnieść skutku odwrotnego niż zamierzony. Niestety w takich wypadkach fakt, że proceder jest nielegalny, nie odgrywa większej roli.

Badacze zgadzają się ze zdaniem Bathii – gdy w grę wchodzą silnie zakorzenione wierzenia, rozwiązania legislacyjne w zakresie ochrony zwierząt oraz rozwiązywania konfliktów na linii człowiek-przyroda nie zawsze spełniają swoje zadanie.

Rozwiązania takie jak odławianie i przewożenie osobników w inne miejsca, budowanie murów (chroniących np. zagrody) itp. skierowane są przeciw dzikim zwierzętom. Nie oznacza to naturalnie, że należy ich zaniechać. W 2021 r. sami mieszkańcy Bhorandź – jednego z rejonów Hamirpur – poprosili o schwytanie pewnego lamparta „zanim stanie się ludojadem”. Osobnik ten zaczął zapuszczać się na teren wioski nie tylko nocą, ale także i za dnia. W końcu schwytał owcę na oczach jej właścicielki, nie robiąc krzywdy kobiecie. Po tym incydencie ludność poprosiła o rozstawienie klatki-pułapki zanim dojdzie do nieszczęścia.

Należy jednak pamiętać, że wprowadzając takie same, ustandaryzowane schematy w każdym rejonie świata, naukowcy i członkowie organizacji przyrodniczych ryzykują rozpoczęcie działań zupełnie oderwanych od lokalnej kultury. Jeśli zignorujemy czynnik kulturowy, mogą powstać nowe problemy. Przykładem mogą być tu odszkodowania wprowadzone przez Zarząd Lasów, przyznawane ludziom, których uprawy zostały zniszczone przez dzikie zwierzęta bądź których krowy, kozy czy owce zabiły drapieżniki. Jest to metoda, która sprawdziła się w niektórych częściach świata, natomiast w tym rejonie wprowadziła pewien dysonans. W przeświadczeniu lokalnej ludności atak lamparta na zwierzę gospodarskie jest zjawiskiem normalnym albo skutkiem karmy. Jeżeli natomiast władze zaczynają przyznawać odszkodowania za zabite zwierzęta, to one stają się nagle odpowiedzialne za atakujące wioskę drapieżniki – a nie, jak do tej pory, czynniki wyższe. Wówczas postrzeganie drapieżnika może się zmienić – ze stałego elementu otoczenia staje się on problemem, za który odpowiada rząd.

Niestety popełnione błędy zdają się już skutkować w Hamirpur. Badacze rozmawiający z mieszkańcami wioski odnotowali, że zaczęli oni dzielić występujące w okolicach lamparty na dwie grupy. Reprezentanci pierwszej to koty, które zawsze tu mieszkały – i są to zwierzęta boskie. Druga populacja natomiast to zwierzęta atakujące ludzi lub ich inwentarz. I te „złe” lamparty zostały jakoby wypuszczone przez Zarząd Lasów, który najpierw je oswoił, a następnie przywiózł na tereny Hamirpur, aby strzegły lasów przed intruzami – czyli mieszkańcami okolicznych wiosek. Choć urzędnicy dementują takie teorie spiskowe, podział mentalny nastąpił, a ziarno nieufności zostało zasiane.

To nowe przekonanie sprawia również, że ludzie porzucają tradycyjne metody ochrony upraw czy zwierząt gospodarskich przed dzikimi zwierzętami. Wolą zrzucić winę na rząd zamiast wziąć sprawy w swoje ręce, tak jak z powodzeniem czynili to od lat. Otrzymają przecież rekompensatę. Dlatego też długoterminowe działania mające na celu ochronę zagrożonych gatunków muszą opierać się nie tylko na odgórnych programach, ale – przede wszystkim! – na inicjatywach kierowanych przez członków lokalnych społeczności, którzy nie tylko będą wzbudzali większe zaufanie wśród „swoich”, ale także mogą wykorzystać nieznane osobom z zewnątrz elementy kultury czy przekazywanej z pokolenia na pokolenie wiedzy, aby te działania były jeszcze skuteczniejsze. Miejmy nadzieję, że takie świadome akcje ochronne wpiszą się w system ochrony przyrody, nie tylko Indii, zanim oryginalne elementy lokalnych kultur związane z żyjącymi obok ludzi zwierzętami zanikną lub ulegną deformacji.

Anna Zielińska-Hoşaf

Anna Zielińska-Hoşaf – dziennikarka i orientalistka, absolwentka Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych oraz orientalistyki (specjalność turkologiczna) UW. Ochrona dzikiej przyrody oraz sekrety świata zwierząt należą do jej ulubionych tematów na artykuły. Na łamach miesięcznika „Kot” publikowała monografie dzikich kotów oraz opisywała pierwsze kroki programu ochrony rysia nizinnego we wschodniej Polsce. Obecnie jej teksty o kotowatych pojawiają się na portalu Trzykoty.com.

Bibliografia:
- Costelló, José R., Felids and Hyenas of the World, New Jersey 2020.
- Hunter Luke, Wild cats of the world, London 2015.
- Kumar Sanjay, Displaced leopards fall foul of villagers, „New Scientist”, newscientist.com/article/mg14719901-600-displaced-leopards-fall-foul-of-villagers/ [dostęp: 30.01.2023].
- N.A., „Catch Leopard in cage before it becomes man eater”, Hamirpur locals to Forest dept, „Webdunia English”, english.webdunia.com/article/other-news/catch-leopard-in-cage-before-it-becomes-man-eater-hamirpur-locals-to-forest-dept-121021000010_1.html [dostęp: 30.01.2023].
- Rattan Tushar, Human-leopard conflict: big cats losing battle for survival, „Down To Earth”, downtoearth.org.in/blog/wildlife-biodiversity/human-leopard-conflict-big-cats-losing-battle-for-survival-43734 [dostęp: 30.01.2023].
- Singh Rajesh, Wildlife Protection in India, „Pashudhan praharee”, pashudhanpraharee.com/wildlife-protection-in-india/ [dostęp: 31.01.2023].
- Sridharan Bhanu, Natural history, religion interweave to help human-leopard coexistence in a Siwalik village, „Mongabay”, india.mongabay.com/2019/12/natural-history-religion-interweave-to-help-human-leopard-coexistence-in-a-siwalik-village/ [dostęp: 30.01.2023].
- Sunquist Mel & Fiona, Wild cats of the world, Chicago 2002.

Przypisy:
1. Anna Zielińska-Hoşaf, Lampart amurski – powrót z krawędzi zagłady, „Dzikie Życie” 2022, nr 3, dzikiezycie.pl/archiwum/2022/marzec-2022/lampart-amurski-powrot-z-krawedzi-zaglady [dostęp 09.02.2023].