Łączymy się z potrzeby ochrony natury
Codzienność większości z nas nie dostarcza zbyt wielu okazji, by naprawdę poczuć, że jesteśmy częścią sieci życia. Praktyki, które pozwalają doświadczyć, że zależymy i przynależymy od przyrody proponuje głęboka ekologia. Warsztaty w tym nurcie, w tym Zgromadzenie Wszystkich Istot, odbyły się 8-10 września 2023 r. w Stacji Edukacji Ekologicznej w Bystrej. Dla „Dzikiego Życia” relacjonuje je ich uczestniczka – Katarzyna Wiekiera.
„Czy wszyscy potrzebujemy przełamać izolację jako osób i jako gatunku ludzkiego, by połączyć się z wszystkimi bytami?”. Związana z nurtem głębokiej ekologii Joanna Macy uczyniła z twierdzącej odpowiedzi na to pytanie misję swojego życia. Macy opracowała wiele ćwiczeń, które pomagają podjąć wyzwanie odzyskania łączności z przyrodą. Praktyki głęboko-ekologiczne związane są z rozwijaniem w sobie poczucia wdzięczności do przyrody, wyrażania bólu związanego ze stratami i zniszczeniem, jakiego doświadcza przyroda, przyjęciem perspektywy przyrody oraz podjęciem zobowiązania do działania na jej rzecz. Właśnie takich praktyk mogli doświadczyć uczestnicy warsztatów w Bystrej. Grupę aktywistów i aktywistek klimatycznych prowadziła przez góry, las i własne wnętrze antropolożka kultury, Monika Stasiak.
Doświadczaliśmy lasu wszystkimi zmysłami. Warsztaty rozpoczęliśmy od cichej wspinaczki przez Kozią Górę. Nie prowadziliśmy rozmów, więc mogliśmy skupić się na wewnętrznej i zewnętrznej obserwacji. Wejście w milczenie i w las, było jak wejście do innej rzeczywistości, takiej, w której nie istnieje poczucie oddzielenia i nie potrzeba słów, by doświadczać piękna Ziemi. Taki rodzaj wędrówki dla części z naszej grupy był wyzwaniem, wszystkim jednak przyniósł wartościowe wglądy. „Kiedy jestem sama w lesie często poruszam się po nim szybko żeby zmęczyć ciało, tym razem musiałam się zatrzymać, spędziłam dłuższą chwilę opierając się o stojące martwe drewno. Było ono przyjemnie miękkie i suche. Często myślałam jak zwierzęta śpią w lesie, czy im ciepło i wygodnie czy z niecierpliwością czekają na poranek. Po tym doświadczeniu jestem pewna, że las również daje bezpieczne schronienie dla wszystkich istot” – opowiadała Anna Treit. Ćwiczenie polegające na kontemplacji okolicy dostępnej w zasięgu ręki pozwoliło nam odkryć, jak wiele życia mieści się w naturalnym lesie. Zaledwie na jednym metrze kwadratowym można obserwować bogactwo roślin i zwierząt – pszczół, mrówek, pająków, przelatujących ptaków. Mirella Dziedzicka obserwowała jaszczurkę jedzącą larwę: „w pierwszym odruchu chciałam ratować larwę, przestraszyć jaszczurkę, ale zaraz przyszła myśl o powiązaniach świata natury – przecież musi jeść, aby przeżyć. Obserwowałam nieruchomo ten spektakl. Najedzona jaszczurka oswoiła się widocznie z moją stopą w trawie, bo weszła na nią i przez chwilę wygrzewała się na niej, a ja poczułam się jak zaakceptowana przez naturę na początku naszej ścieżki przez las”. W kolejnym ćwiczeniu doświadczyliśmy lasu z zamkniętymi oczami – głaskaliśmy wygrzany w słońcu mech tak jak głaska się kota czy psa. Z ufnością, prowadzeni przez osobę z otwartymi oczami wchodziliśmy w młodą buczynę. Przytulaliśmy olbrzymie jodły i szukaliśmy wilgotnej ziemi ukrytej pod szeleszczącą, suchą ściółką. Dzieliliśmy się również wdzięcznością za dary Natury i opowiadali o najpiękniejszym przeżyciu związanym z przyrodą. Jakim Ty, drogi czytelniku doświadczeniem podzieliłbyś się z grupą?
Uziemieni i nakarmieni pięknymi historiami spróbowaliśmy zmierzyć się z trudnymi doświadczeniami związanymi ze zniszczeniem w świecie przyrody. Monika wybrała miejsca w lesie na nasze ćwiczenia, tak aby zapewnić nam odcięcie od turystów i rowerzystów eksplorujących górę. Inaczej trudno byłoby nam „usłyszeć wewnątrz siebie głos płaczącej Ziemi” i dosłownie opłakać straty, jakich doświadcza niszczona przyroda i my uwikłani w te tragedie. Łamiącym głosem czytaliśmy wspólnie „Mowę Wodza Indian Seattle”. „Przeżycie we wspólnocie żalu po ginących gatunkach, zatruwanej ziemi, przemijającym pięknie było trudne. Teksty, które wybrała Monika, poruszyły wrażliwą strunę, którą zwykle chronię, żeby działać dla przyrody a nie ją opłakiwać. Jednak ten ból był bardzo potrzebny. Dzięki niemu irytujący slogan, że »Ziemia umiera« mógł być przekuty w prawdziwe doświadczenie. A ono dało mi siłę do bronienia się przed tym wymieraniem, jako część ginącej Natury” – opowiadała Kamila Siwek. W jednym z trudniejszych emocjonalnie dla grupy momentu odczytywania „Listy ginących zwierząt” jedna z uczestniczek zauważyła małą salamandrę śpiącą w zagłębieniu ściętego pnia, przy którym się zgromadziliśmy. Jakby chciała nas wesprzeć i pokazać, że działania na rzecz ochrony przyrody mają sens i pozwalają ocalić istoty takie jak ona. Wspólne przeżywanie bólu okazało się głęboko oczyszczające. „Z każdym kolejnym krokiem naszej drogi towarzyszyła mi wyraźna świadomość współzależności oraz odnowa czucia wszechobecnych powiązań z Matką Ziemią, a także tego jak z mojego serca rozciąga się ta więź. Wierzę w siłę życiową, która tkwi we wszystkim i wszystko ze sobą łączy. Jesteśmy częścią czegoś większego. Poczułam to jeszcze głębiej” – opowiadała Martyna Ruta.
Zmęczeni fizycznie, po przejściu tornada trudnych emocji, w tym żalu i gniewu byliśmy gotowi do zwołania Zgromadzenia Wszystkich Istot. Jedna z uczestniczek powiedziała później, że każdy powinien je przeżyć. W tym rytuale przekraczania gatunkowego oddzielenia mogliśmy przemówić w imieniu istot innych niż ludzkie. Wiele osób wybrało drzewa – był z nami bukowy las, siewka, brzoza, starodrzew a nawet próchniejąca kłoda. Każdy z uczestników na miejscu wykonał maskę, która pozwoliła bardziej wczuć się w wybraną istotę i przemawiać w jej imieniu. Był też moment, gdy część z nas ściągała maski, stawała w środku kręgu, by poczuć na sobie oskarżające słowa istot, co dawało nowe, odmienne doświadczenia. Mówienie wprost w pierwszej osobie o problemach istoty otwierało umysł i serce, pozwalając poczuć wszystkie krzywdy wyrządzone jej przez ludzi. „Zaskoczyło mnie, z jaką łatwością weszłam w teatralność Zgromadzenia. Zwykle mam opory przed podobnymi improwizacjami i spektaklami. Tym razem byłam fantastycznie wprowadzona w istotę tego przeżycia” – mówiła Kamila Siwek. To zdecydowanie nie był teatr, a doświadczenie kręgu kultywującego sieć połączeń Życia na Ziemi. „To, co w Kręgu było magiczne to stworzenie najpierw cienkich nitek powiązań, by po każdej wypowiedzianej krzywdzie i prośbie zagęszczać ich ilość i zbliżać do siebie. Zatruta woda nie napoi ludzi, zwierząt czy roślin. Wycięte górskie drzewa nie utrzymają podziemnych wód, które napędzają strumienie tworzące rzeki, jeziora, morza czy oceany. Grzyby, owady czy gady są częścią niezwykle delikatnego ekosystemu, każdy każdemu jest potrzebny. Eliminacja przez zachowania ludzi części z nich może zwalić naturę z nóg, a konsekwencji tego upadku nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Wymarcie ludzi będzie być może najmniejszym ze skutków tej katastrofy. Czy tego chcemy?” – taką refleksją podzieliła się Mirella Dziedzicka. To, że przejście przez rytuał Zgromadzenia nie jest łatwy podkreślał także Jerzy Koziołkiewicz przemawiający w imieniu góry: „Cergowa pokazała mi, ile jeszcze jest we mnie gniewu i bólu, które wyrastają z troski, z pragnienia ochrony tego, co dla mnie ważne. Zupełnie się tego nie spodziewałem i jestem jej za to wdzięczny. Podobnie wdzięczny jestem pozostałym osobom uczestniczącym w kręgu. Momentami było to dla mnie trudne doświadczenie, lecz zaowocowało nową energią, którą reszta dała mi w prezencie”. O podobnym efekcie odzyskania energii opowiadała Martyna Ruta: „Odzyskałam dostęp do energii w moim wnętrzu uwalniając zgromadzone napięcia. Wysłuchałam głosu Ziemi, która przemawia w imię dobra nas wszystkich i nabrałam do Niej jeszcze większego szacunku”. Tomasz Orłowski podkreślał, że w swoim 61-letnim życiu czegoś podobnego nigdy nie doznał: „słowa nie są w stanie oddać tego, co się podówczas przeżywa. Zgromadzenie Wszystkich Istot było dla mnie prawdziwym, wielkim, niesamowicie wzruszającym misterium, kiedy zrozumiałem naszą jedność z innymi istotami w Gai”.
Czego się dowiedzieliśmy? Że są wśród nas dobrzy ludzie, którzy kochają Naturę i dla niej działają. Praktyka głębokiej ekologii pozwoliła nam spojrzeć w oczy katastrofie ekologicznej i zobowiązać się do sprostania temu wyzwaniu – pełnienia własnej roli w uzdrawianiu świata, jakakolwiek by ona nie była. Skala kryzysu poraża i obezwładnia – trudno objąć ją rozumem i pomieścić w sobie uczucia, jakie wywołuje. W Bystrej zgromadziła się grupa aktywistów i aktywistek, by odnowić więź z siecią życia, rozwinąć wewnętrzne zasoby nadziei i siły oraz zewnętrzny zasób, jakim jest wspólnota osób działających na rzecz Ziemi. Dowiedzieliśmy się także w ramach warsztatów, że „mamy wsparcie nie tylko w otaczających nas ludziach, ale też w całej sieci życia, której jesteśmy częścią. Mówienie z perspektywy serca, z perspektywy połączenia, z perspektywy wyjścia poza chłodne, intelektualne kalkulacje nie jest słabością, ale siłą”, co podkreślała prowadząca Monika Stasiak. Kiedy znika iluzja podzielenia, tym co się pojawia jest poczucie pełnej jedności całości życia. „Jestem osobą, która określa siebie jako »stąpająca twardo po ziemi« i niełatwo się daje unieść. Ale wspólne bycie w lesie w grupie wrażliwych i zaangażowanych w ochronę klimatu i przyrody osób oraz czułe i głębokie przeprowadzenie przez poszczególne etapy głęboko mnie poruszyło” – mówiła Anna Treit. „To, co się stało w lesie na zawsze połączyło nas tajemna siłą, jakbyśmy stworzyli rodzinę z całą troską o dbanie każdego z jej członków” – mówiła Mirella Dziedzicka. Nasze wspólne doświadczenia weryfikuję hipotezę, jak bardzo takich warsztatów jest nam – ludziom zachodniej cywilizacji – potrzeba. Wszystko wydarzyło się bez wielkich słów, właściwie bez słów. Przypomnieliśmy sobie zapisane w głębokiej pamięci doświadczenie bycia w relacji z wszystkimi innymi istotami i siecią życia, która wzywa nas do działania.
Gotowość do odkrycia wielkości i mocy naszych serc,
mądrości naszych umysłów, naszej wytrwałości w dążeniu
do obranego celu,
własnego autorytety, miłości do życia,
żaru ciekawości,
nieoczekiwanej głębi naszej cierpliwości i pracowitości,
bystrości naszych zmysłów i zdolności do przewodzenia.
Żadnej z tych rzeczy nie da się odkryć w fotelu,
bez podjęcia ryzyka.
Joanna Macy, Chris Johnstone, „Aktywna Nadzieja”
Katarzyna Wiekiera
Część z opisanych w artykule ćwiczeń można znaleźć w niedawno wydanej nakładem „Krytyki Politycznej” książce „Aktywna nadzieja” autorstwa Joanny Macy i Chrisa Johnstone’a.