DZIKIE ŻYCIE Wywiad

O dzikim dorastaniu dziecka – wokół książki „Dzikie dziecko”. Rozmowa z Leszkiem Naziemcem

Grzegorz Bożek

Ruch w zgodzie z naturą – co to znaczy w praktyce?

Leszek Naziemiec: To główna idea książki. Wiele zwierząt rodzi się z gotowymi schematami sensomotorycznymi, które nie ulegają w takim stopniu modyfikacji, jak np. u naczelnych i waleni. Dzięki temu po niedługim czasie są stosunkowo dobrze przystosowane do przeżycia w swoim środowisku. Ludzkie niemowlę potrzebuje wielu różnorodnych doświadczeń sensomotorycznych, dużego wpływu środowiska, które dopiero kształtuje umysł. Mózg i całe ciało dojrzewa i osiąga sprawność wtedy, kiedy w odpowiednim czasie te doświadczenia się pojawiają. Chodzi o najbardziej elementarne rzeczy. Na przykład o to, by dziecko miało okazję leżeć na płaskich powierzchniach na brzuchu, plecach i na boku. W każdej z tych pozycji uczy się innych, ważnych rzeczy. W jednej pozycji podporu rękami, w drugiej manipulacji przedmiotami, w trzeciej może położyć stopę na podłożu i „przetoczyć ją”. Niemowlę potrzebuje też docisku, by rozwijało propriocepcję. Kiedy opiekunka maszerowała z dzieckiem w chuście, dostarczała tego doświadczenia. Można powiedzieć przyroda sama stwarzała warunki, by dziecko otrzymywało właściwe doświadczenia rozwijające umysł, a umysł rozwijał się w łączności z przyrodą. Teraz, gdy więź z przyrodą została zerwana słuchamy speców od marketingu, którzy sprzedają nam różne teorie np. „optymalnego uczenia się”, różne cudowne pomoce rozwojowe, które tak na prawdę mogą dalej alienować dziecko od normalnych doświadczeń sensomotorycznych.

Leszek Naziemiec pokazuje jak nosić dziecko. Fot. Tomasz Muc
Leszek Naziemiec pokazuje jak nosić dziecko. Fot. Tomasz Muc

W praktyce „ruch zgodny z naturą” oznacza z jednej strony powrót do najprostszych starych praktyk pielęgnacji dziecka, z drugiej strony oznacza też korzystanie z osiągnięć nauk biologicznych. Wiemy dość dokładnie, jak przebiega rozwój odruchowy niemowlęcia i jak go wspierać. Nauka wspiera „dawną wiedzę” – idealne połączenie!

Jakbyś miał wybrać jedno najważniejsze wskazanie dotyczące rozwoju psychoruchowego dziecka – co to będzie?

Myślę, że najważniejsze dla opiekuna jest odkrywanie naturalnego rytmu rozwoju niemowlęcia i małego dziecka. Nie ingerowanie w ten proces (nomen omen) z butami.

No a jeśli jestem w tym zagubiony? Szukałbym takich książek, w których rozwój jest opisywany trochę... z punktu widzenia przyrodnika, a nie zaangażowanego autora z dziedziny „parentingu”.

Co to współcześnie znaczy dziko dorastać w nowoczesnym świecie? Wszak młody człowiek osaczony jest przez cyfrowy świat, praktycznie nie ma kontaktu z „nieprzewidywalną” przyrodą, a jeśli już ma to ten kontakt dotyczy przyrody uporządkowanej, bezpiecznej...

Człowiek współczesny może też nie mieć kontaktu ze swoim ciałem i broni się przed kontaktami ciała z otaczającą przyrodą. Mam dzieci w terapii, które nie są w stanie zdjąć skarpetki i chodzić boso. Stopa jest przyzwyczajona do stabilnego buta i niczego więcej. Dwudziestolatek, który chce popływać latem w jeziorze pyta o kombinezon z neoprenowej pianki.

Jak się teraz odnajduje dzikość? Młoda osoba musi być bardzo odważna, by przełamywać schematy i odkrywać, że prawdziwy kontakt ze światem ich nie zabije. To coś takiego jak w filmie „Seksmisja” – trzeba ściągnąć hełm i uwierzyć, że da się oddychać. To fascynujące, uzdrawiające doświadczenie.

Czy pozwolić dziecku na chodzenie po drzewach? Fot. Tomasz Muc
Czy pozwolić dziecku na chodzenie po drzewach? Fot. Tomasz Muc

Co różni dzieci pokoleń przedinternetowych (czyli chociażby z naszych roczników) od tych, które wyrastają w ostatnich kilkunastu latach? Co się zmieniło? Jaki mają kontakt z przyrodą? Jak sobie radzą w środowisku?

Mają specjalną aplikację! Tak naprawdę, jest znaczna część młodych, których wessał system „zwiększania komfortu”. To nie jest ich wina, trudno się z tego wyłamać. Z drugiej strony, mam wrażenie, że to ludzie 40+ są zafascynowani technologiami, a część tych młodych zaczyna układać sobie częściowo analogowe życie. Miałem ostatnio grupę studentów na praktykach, którzy nie przywieźli ze sobą z domu telefonów i jak powiedziałem: „sprawdźcie na tej stronie internetowej”, to zrobiło mi się wstyd.

Czy „zwiększanie komfortu” może być problemem?

Człowiek jest przede wszystkim istotą biologiczną, która powinna adaptować się do zmieniającego świata. Nie wiemy jak ten świat będzie wyglądał za parę lat, ale obawiam się, że czip w głowie i egzoszkielet wspomagający mięśnie, może nie być gwarantem przetrwania ludzkości jaki gatunku.

Ze swojego dzieciństwa wspominam wiele godzin spędzanych w otwartej przestrzeni, mnóstwo gier i zabaw na podwórku, wyprawy w miejsca opuszczone, dzikie, niedostępne (dziś powiedzielibyśmy, w miejsca gdzie rządzi czwarta przyroda). Dzisiejsze podwórka nie są tak tłumne jak kiedyś, są też bardziej sterylne, a nowoczesne boiska do gier praktycznie nie używane? Jak to jest, że tak wiele dzieci nie wychodzi na podwórko?

To prawda, ale pójdę inną ścieżką. Nauczanie domowe, różnego rodzaju „szkoły w chmurze” stają się bardzo popularne. To znaczy, że dzieci i młodzież uciekają z systemu edukacji, który zabierał wiele czasu i wprowadzał dużo stresu. Teraz, jak sami deklarują, mają czas na spacer przed południem, las i plażę. Spotkania z dzieciakami myślącymi podobnie. Wykorzystują bardzo efektywnie komputer i naukę w sieci. Wypełnienie kart pracy w internecie i zaliczenie podstawy programowej idzie zwykle szybciej. To przykład, że możemy znaleźć nowoczesne ścieżki „do przyszłości”.

Jakich kompetencji potrzebują współcześni nauczyciele i wychowawcy aby pociągnąć w stronę natury młodych ludzi? Wszak współcześni nauczyciele sami niejednokrotnie potracili relacje z naturą?

Nauczyciele nie mają łatwej sytuacji. Często są sfrustrowani systemem edukacji, czasami mają postawę obronną – chcą sami przeżyć jakoś w pracy. Nie mam dobrej rady. Pamiętam, jak w październiku, jako nauczyciel akademicki, musiałem prowadzić zajęcia od 8 do 15 w sali wykładowej. Kiedy tylko się dało, przenosiłem zajęcia do parku na koce. Chyba to wszystkim robiło dobrze. Jest jednak wiele metod utrzymania więzi. Inaczej to zrobi astronom, inaczej ogrodnik, inaczej chemik i inaczej nauczyciel gimnastyki.

Okładka książki Dzikie dziecko
Okładka książki Dzikie dziecko

Z jakim odbiorem spotkała się twoja książka ze strony środowisk pedagogicznych oraz zajmujących się szeroko rozumianym psychorozwojem?

Trochę się tego obawiałem i dalej obawiam. Pedagodzy, fizjoterapeuci też dają się czasem wkręcić w coraz to nowszy i „lepszy” system szkoleń. A to wykorzystanie IA, a to encefalografu itp. Nie mówię, że nie trzeba się szkolić, ale wielu terapeutów ma ambicję, by wymyślić nową metodę, a ja mówię w książce, że wiele z tego co było kiedyś jest w porządku i nie zawsze potrzeba nowoczesnego sprzętu, by pomóc rozwijać się dziecku. Na szczęście czytam sporo dobrych recenzji od koleżanek i kolegów po fachu.

Leszek Naziemiec – fizjoterapeuta i psycholog z 25-letnią praktyką, specjalizujący się w zaburzeniach rozwoju psychoruchowego u niemowląt i małych dzieci. Nauczyciel akademicki, do tej pory związany głównie z katowicką AWF. Na jego podejście wielki wpływ wywarły wyprawy do Arktyki, na Antarktydę i do Ameryki Południowej – obserwacja ludzi zanurzonych głęboko w przyrodzie stała się doświadczeniem wzbogacającym i przebudowującym warsztat terapeutyczny. W swojej działalności propaguje życie blisko natury, odbudowę więzi człowieka z przyrodą i odnowę sportu w duchu prostoty. Autor książki „Dzikie pływanie”, w której zachęca do pływania w otwartych akwenach o każdej porze roku. Więcej na stronie: naziemiec.pl.

Leszek Naziemiec, Dzikie dziecko. Jak wspierać rozwój psychoruchowy dziecka w zgodzie z naturą, Gliwice 2023, sensus.pl