DZIKIE ŻYCIE

Chodzenie

Dagmara Stanosz

Infracienkie

Z dziećmi trudno się milczy, dlatego chodzenie jest bardzo pedagogiczne. Idąc, możemy rozmawiać, dając sobie przestrzeń na mówienie, milczenie, śmiech, śpiew i gry słowne. Czasem coś przykuwa uwagę, ale nic nie przeszkadza. Nie odciąga, nie kusi atrakcyjnością bodźców. Mając przed sobą kilka godzin wędrówki górskim szlakiem, po prostu się na nim jest. To najcenniejsza dla mnie forma spędzania czasu i praktyk pedagogicznych. Forma o zacnych tradycjach. Chodzili perypatetycy, a po nich kolejni filozofowie. Chodzili wagabundzi, flaneurzy, autorzy i wielbiciele „floweresejów”. Chodził Nietzsche, Vincenz, Thoreau. Chodzili Ci, którzy o filozofii chodzenia pisali i Ci, którym pisanie do niczego nie było potrzebne.

Kamienie w Karkonoszach. Fot. Dagmara Stanosz
Kamienie w Karkonoszach. Fot. Dagmara Stanosz

Wpisani w miejsca i „międzymiejsca”, w drogi, na których doświadczamy synergii między fizyczną przestrzenią, a samym sobą – chodząc, budujemy połączenia w pamięci.

Ta niezwykła siła percepcji istoty wyprostowanej odgrywa kluczową rolę w dzieciństwie (raczkowanie i nauka chodzenia), ale i rodzicielstwie (bycie towarzyszem i obserwatorem nauki). W codziennych aktywnościach umyka nam fenomen tej czynności i to jakie znaczenie może mieć na przestrzeni naszego życia. Co może się zmienić, kiedy ją utracimy?

W zasiedzianym świecie, rutynie szkolnych ławek, biurowych krzeseł, firmowych zebrań i towarzyskich „nasiadów”, chodzenie, niczym orientalny taniec, zarezerwowany jest na „specjalne” okazje. Dobrze, jeśli udaje nam się iść, być, patrzeć, postrzegać i rozumieć, jakie daje nam możliwości.

O tym, że chodzenie jest czymś więcej niż motoryczną zmianą lokalizacji, świadczą przykłady tych, którzy „chodzą”, pokonując ograniczenia związane z niepełnosprawnościami. Projekt „Połączą nas góry”1 fundacji Ładne Historie to przykład działań, które być może zmieniły czyjeś życie, a na pewno uosobiły ideę turystyki społecznej. Ideę, za którą nie stoją ambicje zdobywania kilkutysięczników, sportowa rywalizacja, czy doświadczanie survivalowych emocji. Osobiście widzę w tym to, co w sztuce chodzenia wydaje się najtrudniejsze i najważniejsze – autentyczną potrzebę i radość z bycia w przyrodzie, doświadczanie całym sobą wędrówki na miarę swoich możliwości i budowanie odpowiedzialnej, czułej relacji z tymi, z którymi na tej drodze się jest. Chodząc z moim synem, spotykamy różnych ludzi, rozmawiamy na wiele tematów, milczymy, mamy lepsze i gorsze chwile, wolniej, szybciej, w zmęczeniu i w pełnej formie, w zrozumieniu i trudnych emocjach. I ta praktyka jest jednym z najważniejszych doświadczeń, które mimowolnie zapisuje się w naszej pamięci. Bo osobistym i społecznym wymiarze – chodzenie – to jedna z najtrudniejszych i najcenniejszych sztuk i praktyk pedagogicznych.

Dagmara Stanosz

Przypisy:
1. Projekt „(Po)łącza nas góry”, ladnehistorie.pl/po-lacza-nas-gory