Nieprzyjaciel podsłuchuje – państwo arłamowskie czeka na właściwą ochronę
Zapada zmrok i schodzimy najkrótszą drogą w kierunku samochodu pozostawionego w niezbyt przyjaznym ośrodku URM „Trójca”. Ten ośrodek to kilka domów w stylu pseudozakopiańskim, pobudowanych arogancko na szczycie wzniesienia, ze scenami myśliwskimi i skórą niedźwiedzia rozpostartą na ścianie recepcji. Zostawiamy za sobą dwumetrową siatkę odgradzającą niegdyś to państwo Jaroszewicza i innych właścicieli peerelu od reszty ludowego państwa.
Za nami piękny las (buczyna karpacka) chmary jeleni, tropy wilka i rysia. Las za siatką jest dużo gorszy. Niedemokratyczne, totalitarne państwo często sprzyjało bardziej zachowaniu dzikiej przyrody niż wolny rynek. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych naszego wieku ogromny obszar wyludnionych po wojnie ukraińskiej terenów został na wniosek możnych partii komunistycznej ogrodzony i zamieniony w rządowe gospodarstwo łowieckie. Historyczne nazwy miejscowości zmieniono na nazwy pochodzące od imion przywódców partyjnych, wybudowano lotnisko, a na miejscu nieistniejącej wsi Arłamów (dawniej Herlamów lub Barlamów nazwa wywodzi się od jeńców tatarskich zwanych arłamami) wybudowano dwa wielkie gmaszyska, absolutnie nie harmonizujące z otoczeniem, z których jeden mieści garaże i pomieszczenia obsługi, a drugi były ośrodek wypoczynkowy Urzędu Rady Ministrów. W luksusowych pokojach udekorowanych cepeliowskimi wyrobami królują baranie futerka, „złota” aluminiowa stolarka okien i neonówki na suficie – słowem szczyt luksusu epoki środkowego Gierka. W hallu na tle marmurów surrealistycznie prezentują się wypchańce: ryś, żbik, lis, głowa żubra i jelenia, oraz kwiaty wykonane ze szczęk szczupaków. Tutaj więziony był m.in. Lech Wałęsa. Po 1982 roku ośrodek przejęło wojsko, które pod koniec lat 80. przeprowadziło tzw. „rekultywację” czyli wylesienie setek hektarów (przy użyciu materiałów wybuchowych). Jak pisze Paweł Ruciński w dokumentacji projektu parku „Tereny ‘rekultywowane’ osobiście odwiedził W. Jaruzelski, a ‘rekultywatorzy’ sami sobie wystawili pomnik upamiętniający akcję”.
Ale my jesteśmy po drugiej stronie doliny Jamnianki ponad wijącym się Wiarem. Mamy za sobą wiele godzin marszu po imponujących drzewostanach jodłowych. Nie tyle z powodu wieku – starych olbrzymów tu nie ma – ale ze względu na wyjątkowo duże nagromadzenie tego gatunku. Wychodzimy na rozległą polanę, z której roztacza się widok na dolinę i okolicę Trójcy (niegdyś osady, dziś zespołu chaotycznych budowli ośrodka URM i śladów po zamczysku, w którym Mikołaj Ossoliński miał więzić swych wrogów i żonę). Na polanie majaczy zielony autobus bez kół. Kiedy wchodzimy do środka czytamy napis: „Nieprzyjaciel podsłuchuje”. Nie lekceważymy tego ostrzeżenia sprzed ponad czterdziestu lat. Ten wtórnie zdziczały obszar z pewnością ma oprócz przyjaciół wielu wrogów, którzy chcieliby rozpocząć jego intensywną eksploatację. Do przyjaciół możemy zaliczyć profesora Jerzego Pióreckiego z bolestraszyckiego arboretum, wielkiego rzecznika (i współautora projektu) utworzenia Turnickiego Parku Narodowego. Właśnie pilna potrzeba utworzenia tego parku sprowokowała nas do zajęcia się omawianym obszarem na łamach „Dzikiego Życia”.
Gotowa jest dokumentacja projektowa całego parku. Są liczne, bogate opracowania florystyczne i faunistyczne. Wciąż jednak brak należytej ochrony nawet szczególnie cennych, rzadkich gatunków (wśród ptaków zamieszkują tam na przykład bocian czarny, orlik krzykliwy, orzeł przedni, puchacz – K. Walasz). Mamy tam do czynienia z wyjątkowym obszarem polskich Karpat Wschodnich, który z jednej strony na skutek wyludnienia i niewielkiej antropopresji zachował i zyskał wiele walorów przyrodniczych, z drugiej zaś ma niemal gotową infrastrukturę turystyczną (ośrodki w Arłamowie, Trójcy i in.), niezłą sieć dróg i funkcja turystyczna przy utworzeniu parku narodowego mogłaby się łatwo stać ważnym źródłem utrzymania nielicznej miejscowej ludności.
Kiedy wędrowaliśmy po lasach projektowanego parku narodowego towarzyszył nam warkot pił i dym snujący się z prywatnych wypałów drewna. 70% tego obszaru obejmującego blisko 30 tys. hektarów stanowią lasy. Część z nich wymaga przebudowy, długo więc nie zabraknie pracy dla drwali. Znaczną część stanowią jednak naturalne tutaj jodły i buki w średnim wieku około 80 lat. Żyzne lasy liściaste i mieszane regla dolnego i pogórza nie są jedyną atrakcją dawnego państwa arłamowskiego. Wędrówka po tym terenie to prawdziwe czytanie księgi dziejów przyrody i człowieka. Porażki tego ostatniego okazywały się sukcesami przyrody. Byłe osiedla wojskowe dziś przedstawiają obraz nędzy i rozpaczy: baraki z pozabijanymi deskami oknami, buńczuczne napisy na pordzewiałych tablicach… Projekt parku przewiduje adaptację niektórych obiektów na potrzeby leśnictwa a także turystyki pieszej, rowerowej i konnej.
Specyfiką obszaru projektowanego parku jest niewątpliwie nieistnienie sieci osadniczej w jego granicach. Sieć osadnicza skupia się tylko na obrzeżach parku. Jest to wyjątkowo korzystna, wręcz modelowa sytuacja, kiedy cała infrastruktura obsługi parku znajduje się w jego otulinie, nie naruszając cennego przyrodniczo obszaru.
Projekt Turnickiego Parku Narodowego ugrzązł gdzieś w ministerstwie i jest spychany na dalsze miejsce w kolejności spraw do załatwienia. Obszar oddalony od cywilizacji, znany przez nielicznych, nie wywoła tak silnej presji społecznej w swojej obronie jak Puszcza Białowieska. Ale właśnie ten obszar jest kolejną szansą ochrony przyrody w Polsce. Nie wolno jej zmarnować. Ten bioregion potrzebuje swoich strażników i ruchu społecznego domagającego się szybkiego utworzenia tam parku narodowego. Postaramy się podjąć to wyzwanie. Na spotkaniu w Wapienicy czesko-słowacko-polskiej koalicji dla ratowania lasów europejskich, uczestnicy obiecali podjąć kroki w kierunku popularyzowania idei Turnickiego Parku Narodowego. Czekamy na reakcję ze strony czytelników „Dzikiego Życia”. Informujemy urzędników w ministerstwie: Turnicki Park Narodowy stał się obszarem, którego powołania będziemy się domagali. Będziemy pilnie obserwowali co dzieje się na tym obszarze i postaramy się rozliczać odpowiedzialnych za decyzje w sprawach ochrony przyrody za wszystkie zniszczenia powstające teraz, kiedy nie ma przeszkód by obszar ten chronić.
Janusz Korbel, Marta Lelek
Artykuł został opublikowany w „Dzikim Życiu” w numerze 5/12 w maju 1995 roku.
W latach 90. kampanię dla utworzenia Turnickiego Parku Narodowego na obszarze Pogórza Przemyskiego prowadziła Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Bez sukcesu, choć do powołania parku narodowego podobno brakowało już tylko jednego podpisu. Po 2000 roku działania dla ochrony przyrody tych terenów prowadzi Fundacja Dziedzictwo Przyrodnicze i Inicjatywa Dzikie Karpaty.
Janusz Korbel (1946-2015) – jeden z liderów polskiego ruchu ekologicznego, dziennikarz, fotograf, publicysta, architekt. Założyciel Pracowni na rzecz Wszystkich Istot oraz czasopisma „Dzikie Życie”. Autor wielu publikacji i książek. Przez ostatnie lata swojego życia związany z Puszczą Białowieską. Był zwolennikiem powiększenia Białowieskiego Parku Narodowego na obszar całej Puszczy.
Marta Lelek (ur. 1962) – architektka, w latach 90. związana z Pracownią na rzecz Wszystkich Istot oraz „Dzikim Życiem”. Współautorka, z Januszem Korbelem, książki „W obronie Ziemi. Radykalna edukacja ekologiczna”.