Obserwacje i naturaliści
Widziane z morza
Byłem entuzjastycznym studentem biologii morza w latach 70., i pilnie słuchałem co mówią moi nieco starsi koledzy – młodzi naukowcy. Powszechne było wówczas krytyczne spojrzenie na starsze pokolenie badaczy, które zajmowało się identyfikacją gatunków, inwentaryzacją tego, co znajduje się w okolicy, czasem bardziej regularnymi obserwacjami – dziś określanymi jako monitoring. Słowem na tzw. naukę opisową. Ambitniejsi badacze (zwykle młodsi) odnosili się do tego ze źle ukrywanym lekceważeniem, nazywając starszych kolegów „naturalistami”, a sami starali się rozwijać badania procesów ekologicznych, najlepiej opartych na fizjologii, przepływie energii przez system czy modelowaniu matematycznym.
Później w dużym stopniu ten podział przeniknął do ocen projektów naukowych – do dzisiaj określenie „badania opisowe” właściwie dyskwalifikuje w konkursach projekt jako nienowoczesny. Ponieważ jak wiadomo historia kołem się toczy, razem z wylansowaniem pojęcia bioróżnorodności i jej kryzysu, w latach 2000. rozpoczęło się poszukiwanie osób, które potrafią identyfikować gatunki coraz mniej licznych taksonomów. Dzięki międzynarodowym programom i rozwojowi technik genetycznych udało się ten ginący gatunek naukowca „utrzymać” i ma się on całkiem nieźle. Zabrakło jednak „naturalistów”, czyli tych, którzy praktycznie wiedzą, co i gdzie jest w przyrodzie.
Przekonałem się o tym szukając danych na temat najbardziej pospolitej ryby w naszych wodach przybrzeżnych, czyli ciernika. W czasie głębokiego kryzysu ekologicznego Zatoki Gdańskiej, w latach 1980-1990 ta mała odporna ryba była wszędzie i w ogromnych ilościach, oceniano nawet, że stanowi 80% masy ryb w płytkiej strefie Zatoki. Przez ostatnie 30 lat zaszły w tym obszarze wielkie zmiany. Generalnie na lepsze, widać też gołym okiem, że ciernika jest mało, trzeba się postarać, żeby go zobaczyć. Chciałem sprawdzić, kiedy i jak szybko zaszła ta zmiana, ważna dla funkcjonowania ekosystemu (ciernik to oportunistyczny drapieżnik, który może pełnić kluczową rolę w sieci pokarmowej). Okazało się jednak, że wprawdzie w internecie są dane o kilkuset publikacjach na temat ciernika, to wszystkie dotyczą jego fizjologii, pasożytów, genetyki, zachowania i innych interesujących aspektów życia tej małej rybki. Niestety od 30 lat nikt nie policzył, ile jej jest i gdzie występuje. Takie obserwacje nie uzyskałyby statusu działań naukowych bo to zwykły opis występowania pospolitego gatunku, co ważniejsze wymagający sporego wysiłku – pracy w terenie, czyli czasu oraz pieniędzy.
Ten deficyt podstawowych informacji będzie nam doskwierał coraz bardziej, bo istnieje zapotrzebowanie na racjonalną ochronę Przyrody, tyle, że to wymaga danych, nie tylko o chronionych charyzmatycznych gatunkach, ale o pospolitych małych „paskudztwach”. Do pewnego stopnia brak naturalistów wśród naukowców uzupełniają amatorzy – wśród nich wielu wybitnych obserwatorów i znawców poszczególnych grup zwierząt i roślin. Dzięki postępowi w technice fotograficznej oraz internetowi, ich obserwacje mogą być bezcennym uzupełnieniem luk w formalnej nauce. Są kraje, głównie anglosaskie, gdzie praktyczna wiedza przyrodnicza jest elementem podstawowej kultury społecznej. Mam nadzieję, że zaniepokojenie stanem środowiska czy aktywizm młodzieży w duchu „extinction rebellion” doprowadzi do upowszechnienia w naszym społeczeństwie podstawowej wiedzy przyrodniczej. Umiejętne obserwacje ptaków we własnej okolicy dadzą Przyrodzie więcej niż blokowanie mostu. Bardzo potrzebujemy naturalistów.
Prof. Jan Marcin Węsławski