Permakultura w miastach. Część 2
Permakultura nadziei
Miasta dla rolników i rolnicy dla miast!
W ten sposób chciałbym zacząć niniejszy tekst, który wbrew pozorom nie będzie zawierał żadnych treści politycznych. Jest on jednak dla mnie, i mam nadzieję będzie dla czytelników niezwykle istotny z perspektywy zrozumienia tego, jak można zmienić rzeczywistość społeczno-gospodarczą, model produkcji żywności oraz pociągnąć za tym szereg zmian, które mogą wyjść na korzyść ludziom, innym zwierzętom, roślinom i wszelkim innym istotom zamieszkującym naszą planetę. A przy okazji, może unikniemy w przyszłości tych nieprzyjemnych dla wszystkich odwiedzin maszyn, których miejsce jest w polu a nie w mieście.
Ale miało być bez polityki.
Wobec tego, skupmy się na praktyce. W poprzednich tekstach starałem się wykazać, w jaki sposób w obecnym modelu produkcji żywności miasta, wsie i obszary podmiejskie pozostają ze sobą powiązane. Jednocześnie, podkreślałem jakie negatywne konsekwencje obecnie funkcjonujący model niesie dla środowiska, a także dla każdego z uczestników systemu, w tym przede wszystkim dla obszarów wiejskich. Ponadto, skupiłem uwagę czytelników na próbie wykazania tego, w jaki sposób połączenia funkcjonalne i społeczne pomiędzy poszczególnymi regionami oddziałują na każdy z nich, jak również w jaki sposób możemy wykorzystać te połączenia dla zmiany paradygmatu, sugerując się zasadami permakultury.
Podsumowując ten fragment rozważań należy podkreślić, że miasta stanowią element układanki społeczno-gospodarczej, który ma największy potencjał do wdrażania zmian na szeroką skalę. Co prawda na terenach miejskich, inaczej niż na wsi czy na terenach podmiejskich, nie ma zbyt dużo ziemi dostępnej do produkcji żywności na własne potrzeby. Niemniej, obecnie to właśnie miasta dysponują największymi środkami produkcji oraz kapitałem społecznym spośród wszystkich omawianych tu lokalizacji. Z tego powodu to właśnie w przypadku miast wydaje się, że zmiany dokonane wewnętrznie, tylko w miastach, mogłyby pociągnąć za sobą zmiany w pozostałych lokalizacjach. Zwiększony popyt na żywność produkowaną lokalnie, z poszanowaniem środowiska, powinien wywołać zmiany w modelu produkcji i dystrybucji żywności, o których pisałem w poprzednich artykułach dotyczących wsi i terenów podmiejskich.
Jedną z najważniejszych rzeczy, które mogą spowodować, a co ważniejsze, utrzymać pozytywne zmiany trendów w miastach, jest świadomość ich mieszkańców. W tym celu warto omówić kilka praktycznych działań, które można podejmować w miastach, aby zwiększać powiązanie ludzi z Naturą oraz przybliżać ich do produkcji żywności. Oderwanie mieszkańców miast od tych dwóch elementów może być bowiem główną przeszkodą na drodze do samowystarczalności miast i zmiany sposobu produkcji żywności w ogóle. Ludzie dla których Natura nie jest częścią życia i którzy nie mają pojęcia, w jaki sposób wytwarza się najbardziej podstawowe produkty spożywcze, nie widzą większej potrzeby rezygnacji z modelu przemysłowego. W związku z tym, wzmacnianie i pielęgnowanie tych więzi wydaje się najlepszą metodą na to, aby mieszkańcy miast aktywnie przyczynili się do lepszej produkcji żywności w przyszłości. A przy okazji, jeśli jako efekt uboczny powstanie jakieś dodatkowe jajko czy pomidor, to nikomu to nie zaszkodzi.
W tym kontekście, chciałbym zaproponować aktywność na dwóch głównych polach: produkcji żywności oraz wymiany produktów i wiedzy.
Pierwszym przykładem produkcji żywności, która może być podejmowana w miastach są wspólne ogródki osiedlowe. Obecnie większość mieszkańców miast mieszka na większych lub mniejszych osiedlach. Część z nich to nowoczesne apartamentowce lub tzw. zamknięte osiedla, ale wciąż bardzo dużo jest osiedli bloków z lat 80. czy 50. Dodatkowo, w niektórych miastach wciąż pozostaje sporo starych kamienic. Tak naprawdę w każdym z tych środowisk można zorganizować osiedlowy ogródek. Na dobrą sprawę, wbrew pozorom, przestrzeń to element wtórny. Nie trzeba mieć do dyspozycji od razu pół hektara aby z sensem produkować warzywa na lokalne potrzeby. Dla przykładu, z grządki 5 m x 0,5 m usypanej z siana lub innej materii organicznej (rozdrobnione liście, zrębka itp.) można wyhodować 20-30 kg ziemniaków (na dwóch i pół metrach kwadratowych!). Podwyższona grządka z pomidorami o podobnych wymiarach pomieści natomiast około 12 krzaczków pomidorów, co przy wydajności około 10 kg z jednego krzaka (dla odmiany Intuition F1) pozwoli na produkcję do 120 kg. pomidorów z tej samej powierzchni. Oczywiście, na ostateczną wydajność danej rośliny ma wpływ wiele czynników, jak warunki klimatyczne, odpowiednia pielęgnacja czy też zasobność gleby. Niemniej, powyższe przykłady pokazują, że duża przestrzeń wcale nie jest potrzebna przy intensywnej produkcji. Nawet mikroskopijne ogródki w starych kamienicach czy nowoczesnych apartamentowcach można wykorzystać na ten cel. Natomiast relatywnie duże przestrzenie zielone pomiędzy blokami z czasów socjalistycznych mają jeszcze większy potencjał. Wspólne, osiedlowe uprawy w duchu zgody z naturą, przy wykorzystaniu zasad permakultury mogą pozwolić nie tylko na integrację mieszkańców, ale również na to, aby pozostawać w bliskim związku z naturą i produkcją żywności.
Innym podobnym przykładem może być zakładanie ogródków na balkonach bloków. Może to pozwolić na większe zindywidualizowanie produkcji i bezpośredni dostęp do warzyw i ziół, prosto z kuchni. Niestety z uwagi na warunki panujące na większości balkonów (tj. albo bardzo niska wilgotność, albo słabe nasłonecznienie) nie wszystkie rośliny sobie na nich poradzą. Niemniej, wciąż pozostaje wiele gatunków dostępnych w takich warunkach, przede wszystkim ziół. Ponadto, po skonstruowaniu niewielkiej szklarni, na balkonach z powodzeniem można uprawiać rozsady, które następnie będzie można na wiosnę wspólnie z sąsiadami wsadzić do osiedlowego ogródka. Balkony mogą być korzystne dla produkcji rozsad z uwagi na to, że raczej rzadko sięgają ich wiosenne przymrozki (czyli największe zagrożenie dla rozsad w polskim klimacie).
Rozwinięciem dwóch elementów wskazanych wyżej może być osiedlowa hodowla zwierząt. Na pierwszy rzut oka wydaje się to dość egzotycznym pomysłem, ale na przykład w Warszawie regulamin utrzymania czystości i porządku na terenie miasta stołecznego Warszawy1 w paragrafie 30 ust. 1 wskazuje: „Kozy, zwierzęta futerkowe oraz drób mogą być utrzymywane na terenach wyłączonych z produkcji rolniczej wyłącznie w obiektach zamkniętych, tak aby nie mogły przedostawać się na drogi, tereny publiczne i przeznaczone do wspólnego użytku”. Jednocześnie, zgodnie z paragrafem 31 ust. 2: „Zakazuje się utrzymywania zwierząt gospodarskich takich jak kozy, zwierzęta futerkowe oraz drób, na obszarach wyłączonych z produkcji rolniczej: 1) w budynkach wielorodzinnych, 2) na nieruchomościach zabudowy jednorodzinnej o powierzchni działki poniżej 1000 m2”. Już z analizy dwóch powyższych przepisów wynika, że hodowla kur na osiedlach (poza budynkami wielorodzinnymi) jest dozwolona. Oczywiście konieczne będzie w tym celu zastosowanie odpowiednich kurników oraz wolier, aby zapobiec wydostawaniu się kur na tereny publiczne i drogi, ale tak czy inaczej byłoby to wskazane aby uniknąć strat w zwierzętach spowodowanych ruchem drogowym lub spotkaniami z psami.
Wdrożenie podstawowej hodowli zwierząt do niewielkich upraw osiedlowych stanowi bardzo ważne uzupełnienie systemu: kury produkują nawóz, doskonale przekopują ściółkę, utrzymują w ryzach populacje szkodników roślin, a także mogą wyręczyć ogrodników w pracy – na przykład na zimę kury można wpuścić do osiedlowej szklarni po hodowli pomidorów, a na wiosnę wszystko będzie idealnie posprzątane, a ziemia nawieziona. No i oczywiście przy okazji kury znoszą jajka. Przy średniej produkcji 200-300 jaj rocznie na kurę, niewielkie stadko 50 kur może dostarczyć od 10 tysięcy jaj rocznie. Naturalnie na osiedlowych hodowlach raczej nie osiągnie się pełnej samowystarczalności w tym zakresie, z uwagi na to, że nawet 10 tys. jaj na rok to za mało na zaspokojenie potrzeb typowego osiedla zamieszkiwanego przez kilkaset, a czasem kilka tysięcy osób. Ponadto kury żywią się przede wszystkim zbożem, którego nie wyprodukujemy na osiedlu. Niemniej, osiedlowa hodowla kur stanowi bardzo dobrą alternatywę i pozwoli zaznajomić mieszkańców z tym, jak ważne jest to w jaki sposób są chowane zwierzęta. To z kolei może pozwolić na stopniowe odejście od konsumowania produkcji przemysłowej, na rzecz zwiększenia konsumpcji produktów wytwarzanych lokalnie, w bezpośrednim sąsiedztwie miast. Jednocześnie, dzięki poznaniu zasad produkcji jaj, mieszkańcy miast będą lepiej wiedzieli czego powinni wymagać od lokalnych rolników, aby otrzymać zdrowy i zrównoważony produkt.
Dopełnieniem lokalnych ośrodków produkcji osiedlowej mogą być miejsca wymiany, zarówno produktów, materiałów, jak i wiedzy. Na poszczególnych osiedlach, czy też w skali dzielnic można organizować niewielkie ryneczki, na których nadwyżki produkcji poszczególnych osiedli mogą podlegać wymianie. W tych samych miejscach można organizować okresowe targi z żywnością lokalną, z terenów miejskich czy też podmiejskich. Przestrzeń wymiany handlowej można natomiast uzupełnić o miejsca wymiany wiedzy i doświadczeń, w których mieszkańcy mogą się dzielić informacjami. W takich miejscach można również organizować kursy lub szkolenia z zakresu produkcji żywności, gotowania i wielu innych, w tym permakultury czy rolnictwa regeneratywnego.
Scenariusz nakreślony krótko powyżej może prowadzić do uzyskania kilku istotnych wartości i punktów zwrotnych na drodze do większej samowystarczalności miast i zwiększenia poziomu zrównoważenia produkcji rolnej.
Pierwszym elementem może być zaspokojenie przynajmniej części potrzeb poprzez produkcję lokalną. Z uwagi na duże zagęszczenie ludności na terenach miejskich, osiągnięcie pełnej samowystarczalności może okazać się wyzwaniem, niemniej zaopatrzenie przynajmniej w część produktów żywnościowych jest do osiągnięcia. Jednocześnie, w przypadku niektórych produktów, na przykład ziół czy sezonowych warzyw, przy sprzyjających warunkach może się okazać, że wszystkie potrzeby lokalnych społeczności osiedlowych zostaną zaspokojone.
Drugim aspektem, który będzie wzmacniany poprzez wdrożenie produkcji lokalnej będzie zacieśnianie więzi mieszkańców miast z naturą i produkcją żywności, przy jednoczesnym zbliżeniu relacji sąsiedzkich. Oba te elementy są bardzo istotne z omawianej tu perspektywy. Poprzez wspieranie świadomości naturalnej i żywnościowej, można zwiększyć zapotrzebowanie na żywność produkowaną lokalnie, w sposób zgodny z Naturą. Natomiast silniejsze więzi sąsiedzkie doprowadzą do lepszej współpracy oraz poczucia przynależności, którego coraz bardziej brakuje w nowoczesnych społecznościach – a korporacje wszelkiej maści, w tym żywnościowe, bardzo chętnie wykorzystują te luki.
W końcu, tworzenie lokalnych punktów wymiany towarów i wiedzy doprowadzi do poszerzenia współpracy pomiędzy poszczególnymi osiedlami, ale również do zawierania kontaktów z lokalnymi producentami spoza miast. Zapraszanie gospodarzy praktykujących produkcję żywności metodami zgodnymi z naturą, na przykład kierując się zasadami permakultury czy rolnictwa regeneratywnego sprawi, że staną się oni znajomymi mieszkańców miast, a nie tylko dostawcami produktów.
Gdy złączymy wszystko to w jedną całość, możemy sobie wyobrazić efekt w postaci zwiększonej samowystarczalności zarówno miast, jak i terenów wiejskich i podmiejskich. Ponadto, poprzez zmniejszenie popytu na produkcję przemysłową, zmniejszy się presja na środowisko naturalne oraz lokalne społeczności, a w jej miejsce powrócą: Natura, relacje i współpraca sąsiedzka. W końcu już sama myśl o tym, że może być lepiej i jak niewiele tak naprawdę potrzeba, by to osiągnąć, daje nadzieję, której warto się trzymać.
Adam Barcikowski
Adam Barcikowski – doktor nauk prawnych i ekonomista, projektant permakultury, prowadzi niewielkie gospodarstwo permakulturowe na skraju Puszczy Kampinoskiej, autor powieści i opowiadań fantastycznych.
Przypisy:
1. warszawa19115.pl/documents/20184//25958//Uchwa%C5%82a+nr+XIV_292_2015+z+09-07-2015