Dokarmianie
Okruchy ekozoficzne
Czy pomagając można wyrządzić szkodę? Ależ oczywiście! Najbardziej wtedy, gdy pomagając bardziej myślimy o sobie, a nie o rzeczywistych potrzebach drugiej strony. Tak jest właśnie w przypadku dokarmiania zwierząt.
Mistrzami świata w dokarmianiu zwierząt są oczywiście myśliwi. Na sztandarach mają wypisaną miłość do wszelkiego stworzenia, która przejawia się w pomaganiu zwierzętom przetrwania ciężkiego, zimowego okresu, gdy jest mało pokarmu. Zaraz później jednak nie mają skrupułów, by do tych samych zwierząt strzelać. Najpierw dokarmiają, by przeżyło więcej zwierząt, a później strzelają argumentując, że zwierząt jest za dużo. Kosmiczna hipokryzja. Ale samo dokarmianie jest też najzwyczajniej dla zwierząt szkodliwe: uzależnia je od naszej „pomocy”, upośledza naturalne zachowania, naraża na choroby czy ataki drapieżników. Wszystko to wiemy, mamy dobrze udokumentowane naukowo, więc zdecydowanie przeciwstawiamy się temu procederowi.

A jednak, gdy to samo dotyczy ptaków, to u wielu z nas mięknie serce. Jak tu nie dokarmiać takich cudownych istot, tym bardziej, że przecież nie polujemy na nie. Gdy nadchodzi zima, jakiś „dobry” duch wstępuje w wiele osób, sprawiając, że dokarmianie staje się prawdziwym imperatywem. Niestety nie ma to nic wspólnego z prawdziwymi potrzebami ptaków. Okazuje się bowiem, że ptaki, które u nas zimują, są wystarczająco dobrze przystosowane do trudnych warunków i potrafią znaleźć odpowiedni pokarm. Oczywiście może zdarzyć się surowa zima (choć z coraz mniejszym prawdopodobieństwem) i część osobników może jej nie przeżyć. Ale tak właśnie działa natura i nie ma sensu w to ingerować. Jeśli to robimy, to prowokujemy większe kłopoty.
Wskazuje na nie m.in. prof. Piotr Tryjanowski, ornitolog, mówiąc, że „dokarmianie ptaków być może nie działa korzystnie na ptaki, więcej, być może działa na nie negatywnie”. Problemem jest pokarm, który wsypujemy do karmników. Na szczęście w coraz mniejszym stopniu znajduje się tam chleb czy inne resztki z naszej kuchni, które bywają zabójcze dla ptaków. Ale nawet jeśli wsypujemy ziarno słonecznika, to okazuje się, że może to ptakom szkodzić. Badania na dzwońcach w Norwegii pokazały, że przekarmianie ich słonecznikiem może prowadzić do spadku jakości nasienia u samców. Poza tym miejsca dokarmiania są bazą rozprzestrzeniania się patogenów, którymi ptaki mogą łatwo się zarażać. Taki karmnik jest jak tygiel, w którym ptaki są ze sobą w bliskim kontakcie jak nigdzie indziej w przyrodzie. To sprawia, że np. wirusy mogą łatwo mutować i przenosić się na inne gatunki. Również bakterie uwielbiają takie miejsca. Badania pokazują, że co prawda w polskich warunkach bakterie salmonelli nieodporne na niskie temperatury giną w zimie, ale za to w krajach, gdzie klimat jest łagodniejszy rozprzestrzenianie się salmonelli wśród ptaków jest problemem.
Karmniki to również idealne miejsce dla drapieżników, które wyspecjalizowały się w polowaniu na dokarmiane ptaki. Tak robią np. krogulce, których ataki w pobliżu karmników są coraz częstsze. Sytuację wykorzystują również koty, dla których karmnik nomen omen jest idealnym urządzeniem karmiącym. Dochodzi często do takich absurdów, gdy właściciel domu kupuje karmnik dla ptaków, zawiesza go blisko obejścia i jednocześnie wypuszcza kota na dwór. Jak widać, właściciel nie potrafi połączyć tych kropek, za to kot – już tak.
Kupowanie karmników jest ciekawym zjawiskiem samym w sobie. Okazuje się, że w Anglii cały przemysł sprzedaży karmników, poidełek, karmy, poradników dla dokarmiających jest wart kilkadziesiąt milionów funtów. Wystarczy pójść do pierwszego lepszego sklepu zoologicznego, by zobaczyć jak wielkie i drogie karmniki można tam kupić. Niektóre wyglądają jak prawdziwe pałace czy rezydencje. Ceny takich perełek architektury dla ptaków mogą powalić z nóg. No i pojawia się w związku z tym pytanie, czy ptaki potrzebują takich cudów? O co tutaj chodzi? Czy nie o to, by pokazać się przed sąsiadami i zrobić odpowiednie wrażenie? Tak jakby bardziej wyrafinowany karmnik odzwierciedlał tym większą miłość właściciela do przyrody. A może po prostu jest to kolejny gadżet, który komunikuje status społeczny i majątkowy gospodarza. Co to ma jednak wspólnego z ptakami? Jeśli już ktoś chciałby przeznaczyć grube pieniądze na działania dla ptaków, to najlepiej byłoby, gdyby je przekazał organizacji, która np. wykupuje grunty tak, by zapewnić ptakom siedliska, w które nikt nie będzie ingerował. Bo prawdziwym problemem dla ptaków nie jest brak pokarmu zimą czy w innych porach roku, ale zanik dobrych miejsc do życia. Im mniej będziemy wkraczać w dzikie życie, co wiąże się np. z rezygnacją z dokarmiania, tym lepiej dla życia. Bo dzika przyroda życzy sobie wszystkiego co nieludzkie.
Ryszard Kulik
***
Szkoła Integralnej Ekopsychologii – V edycja 2025 rok
Kurs obejmuje 12 tematów podzielonych na 8 zjazdów, które łączą proces wewnętrznej przemiany na poziomie wiedzy, emocji i świadomości z działaniem na rzecz przyrody i świata. Informacje i zapisy: kulik@us.edu.pl