Zwierzomyśli
Potrafisz czytać w zwierzomyślach?
Jeżeli nie, to przeczytaj je na głos.
Ziemia. Ziemia. Miękkie. Mokre. Ziemia. Ziemia. Liście. Szelest. Ziemia. Liście. Liście. Jagody. Słodkie. Kwaśne. Słodkie. Słodkie. Kwaśne. Gorzkie, tfu. Gorzkie, bo ziemia. Moja paszcza duża. Tfu, ziemia. Gorzkie, tfu, nie liście, nie jagody, nie słodkie, nie kwaśne. Ziemia w zębach, w paszczy. Szorstkie. Zgrzyt. Szorstkie. Szorstkie, tfu.
Małe. Gdzie małe. Gdzie dzieci. Moje dzieci. Za mną? Nie. Tam? Nie. Tu? Nie. Drzewo? Nie. Gdzie dzieci, gdzie małe, gdzie. Światło z góry. Światło. Drzewa, światło, drzewa. Światło, więc ziemia. Światło, więc w dół. Światło, więc liście. Dzieci. Gdzie małe gdzie dzieci gdzie. Ziemia miękkie mokre ziemia ziemia ziemia ziemia liście chrust zgrzyt jagody jagody nie jagody nie jagody nie nie nie nie dzieci dzieci dzieci. Uff, dzieci.
Woda. Woda i małe, woda, dzieci, moje dzieci. Ziemia, ziemia, miękkie, mokre, liście, ziemia, w dół, w dół, mokre, mokre, mokre, zimne. Dzieci. Ja też woda. Woda, bo ziemia. Ziemia w paszczy, w zębach, szorstkie, zgrzyt. Więc woda. Woda i dzieci. Ja i dzieci. Ja i woda. Zimne, zimne. Zimne, ale nie szorstkie, nie zgrzyt, nie ziemia w zębach, w paszczy. Duża paszcza. Duża woda. Mokre w paszczy. Duże mokre zimne w zębach. Nie szorstkie, nie ziemia. Uff, dzieci.
Smród. Tfu, smród. Trzask, chrust, smród. Gdzie smród, gdzie trzask. Tam? Drzewa? Światło? Drzewa? Drzewa. Drzewa, drzewa, drzewa. Dzieci gdzie dzieci gdzie małe tu małe tu. Obok. Woda. Woda i dzieci. Ale smród. Smród, chrust, trzask. Drzewa? Drzewa. Trzask, chrust, liście. Więc w górę, w górę. Dzieci w górę. Ja w górę. Nie woda, nie zimne. Jagody? Nie jagody. Nie słodkie, nie kwaśne, nie jagody nie nie nie nie. Smród, więc nie jagody. Więc w górę. Ja i dzieci w górę.
Ziemia, ziemia, miękkie, mokre, ziemia. Za mną dzieci. Dzieci za mną. Smród. Drzewa. Liście. Światło. Drzewa. Smród. Gdzie smród, gdzie. Drzewa? Gdzie smród gdzie. Światło? Nie światło. Gdzie smród gdzie. Stop. Dzieci stop. Ja stop. Stop, bo smród. Smród, więc stop. Tam smród. Smród, trzask, chrust. Ja, dzieci stop. Smród nie stop. Smród trzask. Smród nie tam, ale tu. Nie tam, tu. Tu, tu, tu, tu. Dzieci za mną w tył, dzieci trzask, dzieci płacz, więc smród stop, smród nie trzask, smród stop. Smród, drzewo, tu, tu. Ziemia miękkie ziemia smród. Ja i smród. Dzieci płacz, ja nie płacz, ale smród trzask, smród wrzask, smród blask. Smród światło, smród pisk, smród nie stop, smród ruch, smród dźwięk. Nie nie nie nie. Więc do przodu, do przodu, na smród, na smród. Smród ziemia smród liście smród ziemia, smród nie jagody, gorzkie, tfu, nie słodkie, łapa moja, paszcza moja w smród, w smród, na smród, na smrodzie, dzieci gdzie dzieci, dzieci płacz, ja nie płacz, ja smród, smród ruch, smród wrzask, smród gorzkie, tfu, ale dzieci, dzieci płacz, smród tu, dzieci tu, ja tu, smród tu, więc zęby w smród, smród wrzask, zęby w smród, smród nie jagody, ale dzieci płacz, więc zęby w smród.
Smród stop. Smród nie wrzask, nie chrust, nie trzask, nie dźwięk, nie ruch. Smród stop. Smród stop? Smród stop.
Ziemia. Ziemia. Liście. Miękkie. Mokre. Ziemia. Smród nie jagody, ale dzieci nie płacz. Małe, gdzie dzieci, dzieci tam. Więc dzieci. Ja i dzieci. Moje dzieci. Ja, dzieci, woda. Woda, bo smród. Smród, więc zęby. Zęby nie szorstkie, ale tfu, gorzkie, tfu. Więc woda. W dół, do wody, do wody.
Wojciech Świerczek
Komentarz odautorski
Postawiłem przed sobą wyzwanie wejścia w głąb instynktu dzikiego zwierza, zwierzowy system impulsów quasi-myślowo-zmysłowych (trudno nazwać to myślami wbrew tytułowi), który – aby był zrozumiały dla czytelnika i czytelniczki – świadomie przedstawiłem za pomocą ludzkich kategorii. Zastanawiałem się, co i jak zwierzowy umysł może czuć, myśleć, jakie są punkty styczne w postrzeganiu świata przez człowieka i zwierza. Doszedłem do wniosku, że będą to bardzo pierwotne sfery, jak np. potomstwo, naturalne środowisko wokół, chęć zaspokojenia głodu i pragnienia, poczucie zagrożenia (tutaj taką formą niebezpieczeństwa byłby smród, czyli człowiek, ale oczywiście nie wiem, czy zwierz czuje smród i czy tym smrodem może być człowiek; chodzi mi o inny, obcy zapach, który mógłby stanowić źródło niebezpieczeństwa).
Czy zwierza cechuje (samo)świadomość? Niektóre elementy tekstu mogłyby wskazywać, że tak. Zwierz orientuje się w przestrzeni, wie, czym jest i do czego służy woda, rozumie, że idą za nim jego dzieci, że ponad sobą ma jasne światło, a pod łapami mokrą ziemię, że gorzkie jest gorzkie, a słodkie jest słodkie. Nikt i nic mu nie wmówi, że jest inaczej. Ale znów: cały czas pozostajemy w sferze pierwotnej. Może więc lepiej mówić tutaj o rodzaju (samo)świadomości instynktowej, intuicyjnej?
Moim celem było przeniesienie, przetłumaczenie tych instynktów czy intuicji na język ludzki, który chciałem niejako upodobnić do odczuć i wrażeń zwierza. Dlatego pozbawiłem ten idiolekt czasowników, zubożyłem słownictwo, a proste konstrukcje gramatyczne w wielu miejscach oparłem o zasadę zaprzeczeń czy łatwych, szybkich połączeń, które, jak mi się wydaje, mógłby wygenerować umysł zwierza (np. skoro nadchodzi niebezpieczeństwo, to trzeba chronić potomstwo).
Mam nadzieję, że sytuację narracyjną, w jakiej znalazł się zwierz, daje się bez większych trudów odczytać. Nie będę więc jej objaśniał. Dość powiedzieć, że podjąłem próbę empatyzacji z dzikim zwierzem, z kilkoma błyskami jego wewnętrznego życia, w momencie trudnej i stresującej dla niego konfrontacji. To próba, oczywiście, czysto literacka, artystyczna, fikcyjna. Wierzę, że również w taki sposób może wybrzmieć ten najintymniejszy, najmniej słyszalny głos zwierza.
Dlatego, jak przekonuję w didaskaliowym dwuwierszu, opowiadanie polecam przeczytać na głos. A przynajmniej raz spróbować.
Pierwsza wersja tekstu – było ich kilka – powstała podczas tygodniowych Czarnych Warsztatów Pisania Prozą w Beskidzie Niskim. Ćwiczenie pisarskie – którego tematu nie zdradzę, ponieważ odnosił się do konkretnego zwierza – zadał Piotr Siemion, prozaik i tłumacz. Debiutanckie czytanie nastąpiło w czasie prezentowania tekstów w podgrupie warsztatowej. Czytanie drugie – podczas wieczornego slamu kończącego wyjazd. Czytanie trzecie – wśród znajomych na imprezie w Poznaniu. Czytanie czwarte – w domowym zaciszu przed kumplem, który podsunął mi pomysł wysłania opowiadania do czasopisma przyrodniczego. Czytanie piąte – koleżankom i kolegom z grupy warsztatowej podczas festiwalu TransPort Literacki w Kołobrzegu. Czytanie szóste – na Międzynarodowym Festiwalu Opowiadania we Wrocławiu w ramach występu open mike.
Niech teraz inne głosy niosą Zwierzomyśli w świat.
Wojciech Świerczek (ur. 1994 r.) – ukończył biotechnologię medyczną na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu i lingwistykę stosowaną na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Autor opowiadań. Aktualnie pracuje nad swoją debiutancką powieścią, osadzoną w realiach i nie-realiach bliskiej mu poznańskiej Ławicy. Uczestnik m.in. Czarnych Warsztatów Pisania Prozą i zajęć warsztatowych Pracowni realizowanych w ramach festiwalu Biura Literackiego TransPort Literacki w Kołobrzegu. Publikował w „Helikopterze”, wyróżniony w X edycji Fantazji Zielonogórskich. Z zawodu monitor badań klinicznych. Mieszka w Poznaniu.