Energetyczne średniowiecze nad Wisłą w Kozienicach
Aktywiści, artyści i ekolodzy, którzy zgromadzili się 22 marca w Światowy Dzień Wody pod Elektrownią Kozienice, przekonują, że ta powoli zabija Wisłę. Z niezgody na niszczenie rzek Kolektyw Siostry Rzeki przygotował artystyczny happening, wspierany przez organizacje pozarządowe: Towarzystwo na rzecz Ziemi, Pracownię na rzecz Wszystkich Istot i Koalicję Ratujmy Rzeki.
Cecylia Malik, autorka artystycznej oprawy wydarzenia poprosiła o namalowanie obrazów Siostry Rzeki i studentów z Wydziału Sztuki Uniwersytetu Pedagogicznego. W pochmurny, marcowy dzień, pod gigantyczną kozienicką elektrownią powstała niezwykła, plenerowa i ruchoma wystawa. Autorskie obrazy-manifesty w obronie ekosystemu rzeki zostały namalowane na tradycyjnych, wiślanych żaglach rozprzowych. „To nie przypadek. Żagle mają wzmocnić przekaz, że elektrownia w Kozienicach uniemożliwia migrację ryb, w małym przesmyku nurt jest dla nich zbyt silny, ale też uniemożliwia pływanie łodziami turystycznymi. Chcielibyśmy, aby dzięki tym obrazom treść poniosła się dalej, bo w sumie w Polsce nikt nie wie, że elektrownia podgrzewa wodę, zabija narybek i przede wszystkim nielegalnie przegradza Wisłę” – mówi Cecylia Malik.
Uczestnicy i uczestniczki protestowali pod hasłem „Nie gotujcie Wisły, gotujcie się do zmian”. Elektrownia Kozienice należąca do spółki Enea, której większościowym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, może i oszczędzać wodę i chronić ryby, ale nie robi ani jednego, ani drugiego. A kiedy państwo nie chroni rzek, to społeczeństwo musi przypominać o szacunku dla wody i dla żyjących w niej istot. Artystka Grażyna Smalej tak wyjaśniała swoje zaangażowanie w protest: „Jestem siostrą rzeką Sweliną i przyjechałam do Kozienic z Sopotu razem z obrazem pt. »Oświecenie według Enei«. Namalowałam go takiego ponieważ uważam, że niedorzecznością jest, żeby w czasach kiedy ludzie planują zaawansowane technicznie podróże na Marsa istniało coś takiego jak elektrownia termiczna, która niszczy życie w rzece”. Na czym dokładnie polegają problemy Wisły, które powoduje Elektrownia Kozienice?
Nielegalny próg piętrzący wodę utrudnia migrację rybom i żeglugę ludziom, dlatego jednym z postulatów protestujących jest jego likwidacja. To znaczące utrudnienie dla ekosystemu rzeki przeszkadzające w migracji ryb. Próg, który narusza ciągłość ekologiczną rzeki miał być tymczasowy (według zapewnień spółki miał działać rok), działa już 7 lat narażając na problemy i koszty także miłośników Wisły. To dlatego w happeningu udział wzięła malarka Ewa Ciepielewska, która od lat pływa na tradycyjnym galarze Wisłą w ramach Królewskiego Flisu Wiślanego, oraz pleneru artystycznego Flow. Na swoim obrazie namalowała hasło „Rozbierać próg – ryby i łodzie nie mają nóg”. Renaturyzacja i przywrócenie naturalnego biegu rzeki to najprostszy sposób na podniesienie poziomu wód, bezpieczeństwa żeglarzy i oczywiście na ochronę ekosystemu Wisły.
Przestarzały, otwarty system chłodzenia pobierający gigantyczne ilości wody to kolejny problem kozienickiej elektrowni. Każdego roku elektrownia pobiera prawie 2 mld m3 wód na potrzeby swoich systemów chłodzenia. Aktywiści domagają się zmiany technologii chłodzenia bloków na system suchy lub hybrydowy, czyli połączenie systemu suchego z zamkniętym, by elektrownia zaczęła oszczędzać wodę. Pierwszy system na cele chłodzenia nie wymaga wody tylko powietrza. Z kolei drugie rozwiązanie może zużywać co najmniej 30% wody mniej niż systemy zamknięte. „Zmiana technologii chłodzenia bloków na system suchy lub hybrydowy to minimum, jakiego oczekujemy od spółki”– mówi Robert Wawręty z Towarzystwa na rzecz Ziemi, współautor wielu raportów badających negatywny wpływ elektrowni kozienickiej na ekosystem Wisły i uczestnik wydarzenia. Wodochłonność kozienickiej elektrowni to wierzchołek góry problemów, jakie powoduje.
System chłodzenia, razem z wodą zasysa miliony osobników młodego narybku. Kozienice pobierają 100 m3 wody na sekundę zasysając między 25 a 50% larw ryb i wczesnych form narybkowych. Wiemy to dzięki pionierskim badaniom prowadzonym pod kierownictwem profesora Tomasza Mikołajczyka. Tylko w 2022 r., w okresie od kwietnia do lipca, kiedy odbywa się dryf narybku, elektrownia zabiła ponad 100 mln przedstawicieli świata ichtiofauny. Straty przyrodnicze obejmują 23 gatunki ryb, w tym te znajdujące się pod ochroną, chodzi m.in. o różankę, boleń i brzanę. Jedno z możliwych działań, by chronić ekosystem to ograniczenie produkcji energii elektrycznej między połową kwietnia a końcem lipca kiedy odbywa się dryf młodocianych form narybku – to jeden z postulatów protestujących.
Zrzut gorących ścieków pochłodniczych podgrzewających rzekę to kolejny problem. Dzięki naukowym opracowaniom wiemy, że na wodowskazie Gusin, 35,5 km poniżej Elektrowni Kozienice notowano temperaturę wyższą średnio o 0,71 °C niż na wodowskazie Dęblin zlokalizowanym prawie 33 km przed nią. Maksymalna różnica Gusin vs. Dęblin w badanym okresie wynosiła 1,4 °C. Naukowcy z dużym prawdopodobieństwem przypisują ten wzrost wpływowi zanieczyszczenia termicznego powodowanego pracą Elektrowni Kozienice. Wpływ zanieczyszczenia termicznego na ekosystemy wodne jest szeroko przebadany. Badania światowe wskazują dobitnie, że każdy wzrost temperatury rzeki o 1 °C jest dla ryb katastrofalny w skutkach. Podniesienie temperatury wody zwiększa tempo metabolizmu ryb a wraz z tym zapotrzebowanie organizmu na tlen; zwiększa także wrażliwość ryb na toksyny zawarte w wodzie; zmienia cykl płciowy ryb i termin rozrodu ze wszystkimi tego dalszymi konsekwencjami, ponieważ ryby nie przechodzą okresu zimowania; ponadto sprzyja pojawianiu się i adaptacji gatunków inwazyjnych, zarówno ryb, jak i bezkręgowców, w tym pasożytów oraz zwiększa prawdopodobieństwo zakwitów glonów i sinic. Naukowcy ostrzegają, że podgrzewanie wody przez instalacje termiczne i wzrost jej temperatury w wyniku zmian klimatu może z biegiem czasu wyeliminować także wrażliwe gatunki ryb. Każdy kolejny rok działania przestarzałej elektrowni to powolne niszczenie życia w Wiśle.
Ograniczenia w dostawach energii to następny skutek działań kozienickiej elektrowni. Elektrownie są problemem nie tylko dla środowiska i klimatu, marnowanie przez nie wód dotyczy każdej i każdego z nas. Okresowe problemy z wodą wynikające z niskich stanów rzeki przekładają się na ograniczenia w dostawach energii i wysokie koszty jej wytwarzania. Dlatego protestujący oczekują od rządu narzucenia regulacji, które zmuszą spółki do ochrony ekosystemów rzecznych oraz do oszczędzania wody. „Dziś plany rozwoju polskiej energetyki kompletnie nie uwzględniają wielkości zasobów wodnych. Ich kontynuacja to prosty przepis m.in. na wzrost cen energii elektrycznej i zwiększenie zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego” – mówi Robert Wawręty.
Siostra rzeka na prezeskę Enei? Aktywistki i aktywiści podczas protestu w Kozienicach wręczyli także spółce, która szuka nowego prezesa, dokumenty aplikacyjne, by samodzielnie wdrożyć zmiany, które ochronią Wisłę. „Dalsza gospodarka oparta na paliwach kopalnych powoduje znacznie więcej niż tylko jeden rodzaj konsekwencji. To nie tylko zmiana klimatu, ale także dewastacja Wisły. To działalność elektrowni przyczyniła się do obniżenia dna rzeki, co spowodowało konieczność budowy nielegalnego progu wodnego. To elektrownia jest odpowiedzialna za śmierć nawet połowy dryfującego nią narybku i ichtioplanktonu. Jako Prezes Zarządu doprowadzę do tego, że Elektrownia Kozienice przestanie być samonapędzającą się machiną zniszczenia” – pisałam w liście motywacyjnym jako kandydatka Sióstr Rzek na prezesa spółki Enea Wytwarzanie, zarządzającą elektrownią. Niestety zamiast koniecznych zmian, w czasach kiedy energię można produkować w sposób bezpieczny dla środowiska i dla ludzi, Elektrownia Kozienice planuje zastąpienie przestarzałych bloków węglowych kolejnym szkodliwym paliwem kopalnym – gazem ziemnym.
Niebezpieczne przejście z węgla na gaz. Kozienicka elektrownia pozostaje jednym z największych emitentów gazów cieplarnianych. W 2022 r. wyemitowała 15,5 mln t CO2, co plasuje ją na piątym miejscu wśród największych emitentów w Unii Europejskiej. Ignorując kryzys klimatyczny, wodny i bioróżnorodności spółka planuje w Kozienicach wybudować gigantyczną elektrownię gazową o mocy 2200 MW. To niestety kolejna z polskich elektrowni, która planuje tego typu „skok z patelni w ogień”, czyli radykalne przejście do świata klimatycznej katastrofy. O zagrożeniach związanych ze zwiększeniem emisji metanu dla klimatu, czyli gazu cieplarnianego nazywanego „dwutlenkiem węgla na sterydach” czytelnicy „Dzikiego Życia” mogli przeczytać już wielokrotnie. Między innymi w artykule „Gaz to nowy węgiel” (w numerze 11/2021) ostrzegaliśmy przed ryzykiem wpadnięcia przez Polskę w gazową pułapkę uzależnienia od importu tego szkodliwego paliwa. Niestety spółki ignorują ryzyko klimatyczne, które wiąże się z budową elektrowni gazowych. Produkowanie energii z paliw kopalnych w wodochłonny sposób jest przepisem na środowiskową i klimatyczną katastrofę, dlatego wśród postulatów protestujących w Kozienicach skierowanych do rządu znalazło się oczekiwanie wytyczenia jasnej ścieżki transformacji energetycznej, która polega na odchodzeniu od paliw kopalnych a nie budowaniu nowych elektrowni gazowych. „Emisji nie redukuje się stawiając wiatraki albo panele fotowoltaiczne, emisje redukuje się nie spalając paliw kopalnych takich jak węgiel i gaz, czyli zamykając tego typu elektrownie i o to apelujemy. Apelujemy do naszych rządzących oraz do spółek energetycznych, które są spółkami skarbu państwa, aby weszły na drogę prawdziwej dekarbonizacji” – mówiła uczestniczka protestu Diana Maciąga ze Stowarzyszenia Polska Zielona Sieć. Zamiast energii z węgla i gazu powinniśmy wspierać efektywność energetyczną oraz rozwijać energetykę wiatrową i słoneczną z wykorzystaniem inteligentnych sieci elektroenergetycznych. Niestety spółka Enea zamiast dekarbonizacji planuje spalać paliwa kopalne tak długo, jak to będzie możliwe równocześnie mamiąc opinię publiczną wizją produkowania energii z niskoemisyjnego wodoru.
Uzasadnieniem budowy gazowej elektrowni w Kozienicach ma być jej przejście na wodór. Spółka przedstawia planowaną w Kozienicach elektrownię na gaz ziemny jako ekologiczną, ponieważ ma być „gotowa na wodór”. To oznacza, że elektrownia będzie mogła spalać mieszanki gazu z kilkoma procentami wodoru. Naukowcy wskazują, że dodanie 10% zielonego wodoru (produkowanego z rozpadu wody dzięki energii z OZE) do gazu zapewnia zaledwie 1% redukcji emisji CO2, co nie jest dobrym wykorzystaniem cennego nośnika energii potrzebnego w innych sektorach (przemyśle czy transporcie ciężkim). Ta wodorowa ściema ma przedłużyć zależność od gazu kopalnego. Kilka procent domieszki zielonego wodoru nie zazieleni gazu i nie sprawi cudownie, że przestanie być emisyjny, za to zmarnuje bardzo drogie i trudno dostępne paliwo. Zielony wodór nie zastąpi także gazu kopalnego i nie powinien! Zielonego wodoru po prostu nie starczy na potrzeby elektrowni, bo nie będzie tyle nadwyżek prądu z OZE. W obliczu zagrożenia destabilizacji klimatu nie powinniśmy stawiać na „cudowne” technologie typu „elektrownie gotowe na wodór” tylko rozwiązania sprawdzone, takie jak dojrzałe technologie produkcji prądu ze źródeł odnawialnych.
Zamiast zajmować się wodorem, powinniśmy więcej czasu poświęcać wodzie. Związek między elektrowniami i wodą, mimo kryzysu klimatycznego i wodnego jest ignorowany przez rząd i spółki, które planują dalsze inwestycje w wielkie, wodochłonne elektrownie na paliwa kopalne. Małe zasoby wodne w skali kraju, susza hydrologiczna trwająca od kilku lat, katastrofa ekologiczna Odry z 2022 r. – polityka wodna i energetyczna państwa wszystkie te kwestie ignoruje. Przejście z węgla na gaz nie jest żadną transformacją, jest kontynuowaniem scentralizowanego, szkodliwego środowiskowo modelu produkcji energii. Koszty trwania w tym systemie opartym na paliwach kopalnych i eksploatowaniu zasobów wody będą tylko pogłębiać problem suszy i niszczenia rzek. Przykład kozienickiej elektrowni pokazuje, jak zapóźniona jest polska energetyka i jak w tym zapóźnieniu chce trwać. Czy Siostrom Rzekom uda się zaprosić nad Polskę wiatr zmian?
Katarzyna Wiekiera
Za koncepcję artystyczną happeningu odpowiadała Cecylia Malik. Żagle – obrazy manifesty namalowali: Anna Chmiel, Ewa Ciepielewska, Grażyna Smalej, Grażyna Gaya Barcikowska, Halina Treit, Jagnagna, Mikołaj Rejs, Cecylia Malik, Magda Kościsz, Kinga Burek, Mirella Dziedzicka, Joanna Biela-Gazda, Piotr Biela-Gazda oraz studenci instytutu malarstwa i edukacji artystycznej UKEN: Aleksandra Rynduch, Emilia Warcholak, Karolina Wańczyk, Konrad Pietrzak, Oleksandra Ursulenko, Amelia Żuwała, Gabriela Skotniczny, Sylwia Niemczyk, Helena Mucha, Monika Wójtowicz, Kamila Łukaszewska, Gabriela Maciaszek, Elisha Sheiko, Wiktoria Dobosz, Aleksandra Rachmajda, Karolina Chełpa, Karolina Kowalczyk, Zuzanna Olczyk, Natalia Pietrusza, Natalia Seweryn, Oliwia Podlasiewicz, Valeriia Dostenko. Za przygotowanie żagli odpowiadają: Piotr Biela-Gazda, Piotr Dziurdzia, Grażyna Gaya Barcikowska.
Głos w imieniu rzek podczas happeningu zabrali: Cecylia Malik z Kolektywu Siostry Rzeki, Robert Wawręty z Towarzystwa na Rzecz Ziemi, Anna Treit i Katarzyna Wiekiera z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, Diana Maciąga ze Stowarzyszenia Polska Zielona Sieć, Ewa Sufin-Jacquemart z Partii Zieloni oraz malarka Ewa Ciepielewska i geolog Tomasz Krzywicki.
Aktywistki w ramach happeningu odśpiewały przygotowaną przez siebie pieśń do melodii „Murów” Jacka Kaczmarskiego. Tekst opracowały: Zofia Szyrajew, Katarzyna Pilitowska, Katarzyna Basza, Anna Chmiel, Joanna Biela-Gazda i Anna Treit. Pieśń kończyła się słowami: Niech w naszej Wiśle życie wre / Do tego rzeka stworzona jest / Niech życie płynie, w Wiśle płynie / Zdrowo bez przeszkód odradza się!
Wydarzenie dokumentowali Piotr Dziurdzia (zdjęcia z drona), Stan Barański (fotografie) oraz Miłosz Kozioł (wideo), który jest autorem filmu-relacji z protestu pt. „Nie gotujcie Wisły, gotujcie się do zmian”. Film można obejrzeć w serwisie YouTube na kanale Sióstr Rzek i Pracowni na rzecz Wszystkich Istot.