DZIKIE ŻYCIE

10 tysięcy ambon w krajobrazie

Kazimierz Ożóg

Mieszkając kilka kilometrów od ściany lasu Borów Niemodlińskich nie sposób nie korzystać z jego potencjału. Początkowo, wtedy z kilkuletnią córką, a później już samotnie, zacząłem coraz bardziej eksplorować leśne drogi i zakątki. Od jakiegoś momentu niezbędne stało się planowanie tras, w czym pomagała papierowa mapa. W tamtym czasie pojawiły się aplikacje dające możliwość nawigowania, również w trybie offline. Ich niedoskonałość i niekompletność była oczywista. Nawiązawszy kontakt z osobami odpowiedzialnymi za aktualizację aplikacji dostałem informację, że również ja mogę mieć wpływ na kształt map modyfikując je w projekcie Openstreetmap. Był czas pandemii. Wtedy zaczęła się moja przygoda z edycją map. W dość szybkim czasie, ucząc się i doskonaląc sposoby pozyskiwania informacji (analiza zdjęć satelitarnych, papierowych map, zapisanych w formacie .gpx ścieżek własnych przechadzek lub przejazdów) oraz ich przenoszenia na mapy, na obszarze Borów Niemodlińskich narysowałem siatkę dróg i ścieżek widocznych we wszystkich aplikacjach do nawigacji – płatnych i darmowych.

Ambony i zwyżka na łące pod Lewinem Brzeskim. Fot. Kazimierz Ożóg
Ambony i zwyżka na łące pod Lewinem Brzeskim. Fot. Kazimierz Ożóg

Niepokojąca stała się dla mnie skala prowadzonych już wtedy wycinek, narastających z każdym rokiem. Irytujące było blokowanie przez robotników i ciężki sprzęt coraz to nowych partii lasu, co uniemożliwiało planowanie wycieczek. Brak informacji o zakazie wstępu na dany teren pokazywał arogancję Lasów Państwowych. Szokująca była też dysproporcja między infrastrukturą turystyczną a myśliwską. Stosunek jednej do drugiej oceniałem na 1 do 100. Z perspektywy kilku lat badań oceniam, że niewiele się pomyliłem. Całe połacie lasów zmieniały się w przestrzeń zawłaszczoną przez myśliwych, z regularnie rozstawionymi zwyżkami i ambonami. Z myśliwskimi wiatami, obowiązkowymi stojakami na broń, śladami krwi w wielu miejscach. Po wymianie kilku e-maili z nadleśnictwami, dopytując o rozmaite szczegóły, zrozumiałem, że w zderzeniu z leśnikami i myśliwymi mogę niewiele.

Edukowanie społeczeństwa

Jestem nauczycielem, wykładam na Uniwersytecie Opolskim. Wierzę w moc edukacji, nawet nie tyle wierzę, co jestem przekonany, że edukowanie, uczenie, pokazywanie dobrych praktyk, pokazywanie co jest złe, a co dobre, zostaje w głowach, nawet jeśli ludzie niespecjalnie wykazują się aktywnością. Swoją drogą kiedyś, gdy stałem się szczęśliwym posiadaczem podmiejskiego domu, zachowywałem się podobnie – po prostu nie byłem dobrym przykładem człowieka, który dba o przyrodę i najbliższe otoczenie. Czymś „normalnym” było palenie kartonów lub liści, codzienne podlewanie trawnika w czasie suszy. Może z tego wynika moje przekonanie, że niechęć do obecnego kształtu myślistwa mogę wyrazić inaczej niż przez uszkadzanie lub zanieczyszczanie mijanych w lesie zwyżek czy ambon – właśnie poprzez edukowanie, wpływanie na świadomość i zadawanie pytań.

Rozmieszenie urządzeń łowieckich w Polsce, stan na wrzesień 2024 r. Fragment mapy ze strony forests.watch
Rozmieszenie urządzeń łowieckich w Polsce, stan na wrzesień 2024 r. Fragment mapy ze strony forests.watch

Zacząłem nanosić urządzenia łowieckie na mapy, określając ich kształt i rodzaj. Aby podnieść wiarygodność tych działań, zacząłem dokumentować to co robię – fotografując urządzenia myśliwskie i udostępniając je w albumie na prywatnym koncie. Każda sfotografowana zwyżka czy ambona ma odniesienie w Google Photos, każde zdjęcie opatrzone jest linkiem prowadzącym do lokalizacji.

Moje działania z początku były przepełnione trochę gniewem, a trochę poczuciem bezsilności. To był sprzeciw, ale wyrażony informacją. Wizualizacje tych wysiłków – mapy, na których urządzenia myśliwskie zamieniają się w neutralne kółka i swoim zagęszczeniem ujawniają część skali zawłaszczenia wspólnej przestrzeni, za każdym razem robią duże wrażenie. W ciągu czterech lat dodałem do Openstreetmap kilkaset tysięcy punktów, linii i obszarów, w tym 10 tysięcy urządzeń myśliwskich. W albumach zdjęć umieściłem ponad 3 tysiące fotografii.

Duża część naniesionych ambon jest efektem wykonywanych w wolnym czasie analiz fotografii satelitarnych. Przydała się nie tylko spostrzegawczość, umiejętność wyłapywania kształtów i cieni, ale także wiedza badacza nowożytnych systemów fortecznych. Zasady pokrywania przedpola ogniem, wyznaczania punktów prowadzenia ostrzału – wszystkie mają zastosowanie w projektowaniu systemów myśliwskich. Dają możliwość szybszego odnalezienia ambony w terenie otwartym, a przede wszystkim w analizie materiałów fotograficznych.

W terenie szybko nauczyłem się, że widząc paśnik czy lizawkę powinienem rozejrzeć się w poszukiwaniu zwyżek lub ambon. W dużej części wypadków znajdowały się nieopodal, w dogodnej odległości. Szybko nauczyłem się też wchodzić na ślady kolein prowadzących w bok od leśnych dróg, znajdując wygodnie urządzone nęciska – z miejscem do parkowania, nierzadko zamykaną amboną, kamerką, wymazanymi dziegciem pniami drzew, rurą na padlinę do wabienia lisów i wysypanym jedzeniem. Przegląd tego, co przywozi się do lasu, by dokarmiać zwierzynę, przyzwyczajać ją do miejsc gdzie jedzenie jest dostępne, pozwala na optymalną selekcję celu – to można było wyczytać z myśliwskich wpisów na łowieckich forach. Od stert bulw, warzyw, owoców po obierki z kuchni lub stare kanapki. Wszystko wygodnie, na linii strzału. Bulwersującym doświadczeniem było znalezienie przy jednym z nęcisk przygwożdżonej kołkami do ziemi zwierzęcej skóry, tę sprawę zgłosiłem Straży Leśnej.

Ambony w pobliżu Dębskiej Kuźni. Fot. Kazimierz Ożóg
Ambony w pobliżu Dębskiej Kuźni. Fot. Kazimierz Ożóg

Coraz więcej urządzeń myśliwskich

Urządzeń myśliwskich przybywa z każdym rokiem. Przynajmniej w mojej okolicy nie usuwa się zwyżek przygotowanych na polowania szwedzkie – stojących w linii, wzdłuż drogi, co 100-150 metrów, w liczbie kilku-kilkunastu. Stoją latami w tym samym miejscu, są wymieniane na nowe gdy przegniją, albo gdy spadnie na nie drzewo. Jeszcze większe przerażenie budzą podobne linie ambon. Strzegą ściany lasu, linii leśnej drogi, zupełnie jak wieżyczki strażnicze w obozach jenieckich.

W ostatnim czasie obserwuję trend opatrywania ambon tabliczkami, które mówią o zakazie wstępu osobom postronnym. Być może chodzi o bezpieczeństwo i narażenie zdrowia, choć obstawiam, że bardziej chodzi zapobieganie niszczenia tej infrastruktury.

Warto dodać, że koła łowieckie nie są skore do ujawniania rozmieszczenia swoich urządzeń. Motywują to obawą przed dewastacjami. Każda dyskusja pod udostępnianymi przeze mnie zdjęciami lub mapami, które dokumentują kształt i skalę zjawiska, ujawnia niechęć ludzi wobec ambon myśliwskich. Komentujący nawołują do obalania, podcinania, smarowania kwasem masłowym lub defekowania w ambonach. Część z tych wpisów to oczywiste prowokacje, część niestety pochodzi od osób, których działania osłabiają argumenty w walce o nowy kształt myślistwa w Polsce.

Fragment Borów Stobrawskich z udokumentowanymi systemami do polowań szwedzkich. Źródło: Openstreetmap
Fragment Borów Stobrawskich z udokumentowanymi systemami do polowań szwedzkich. Źródło: Openstreetmap
Fragment Borów Stobrawskich z udokumentowanymi systemami do polowań szwedzkich. Źródło: Openstreetmap
Fragment Borów Stobrawskich z udokumentowanymi systemami do polowań szwedzkich. Źródło: Openstreetmap

Istnieją spore dysproporcje między obszarami poszczególnych nadleśnictw, jak i poszczególnych kół łowieckich – niektóre tereny leśne w 100% pokryte są urządzeniami łowieckimi, z kolei inne są prawie puste. Czasem ta różnica dotyczy tego samego kompleksu leśnego, w którym granicą jest np. szosa. Istnieją lasy z pasami zaporowymi na swoim skraju, niewiele dalej ogromne kompleksy pól nie są chronione, choć w tym wypadku potencjalnie dochodzi kwestia wyłączeń obszarów spod działań myśliwych. Podnoszona przez myśliwych konieczność ich działań w kwestii ochrony ludzkiej części ekosystemu przed zwierzętami, ujawnia kolejną lukę w argumentacji, wskazując raczej na znaczenie rekreacyjnych (hobbystycznych) przyczyn podejmowania ich działań.

Myśliwi w lasach czują się pewnie. Zbiór leśników i zbiór myśliwych ma sporą część wspólną. Stąd być może nieprecyzyjne sposoby informowania o podejmowanych działaniach skutkujących zakazem wstępu do lasu lub ostrzeżeniami przed polowaniem. Stosowane przez myśliwych tablice nie podają obszaru, na którym odbywa się polowanie, nie podają również czasu jego realizacji. Kiedyś, chcąc odbyć marsz po lesie, na każdym kolejnym parkingu leśnym położonym wzdłuż szosy, widziałem tablicę z informacją o polowaniu odbywającym się gdzieś w głębi lasu. Innym razem, wracając po kilku godzinach do auta, zastałem koło niego ustawioną w trakcie mojej wędrówki tablicę ostrzegającą przed polowaniem. Nie było jednak wiadomo czy polowanie zaplanowane jest na ten sam dzień, czy też kolejny. Ta pewność siebie myśliwych skutkuje też dowolnym i swobodnym poruszaniem się po lesie samochodami, dojeżdżaniem do nęcisk i pod ambony. Naruszenia prędkości mijających mnie pojazdów dokumentuję i zgłaszam – stąd wiem, że zwykle nie są to leśnicy.

Obszary siedliskowe Natura 2000 i rezerwaty Prądy i Złote Błota (pomarańczowe) pod Opolem w szczelnej obudowie ambon i zwyżek. Fragment mapy ze strony forests.watch
Obszary siedliskowe Natura 2000 i rezerwaty Prądy i Złote Błota (pomarańczowe) pod Opolem w szczelnej obudowie ambon i zwyżek. Fragment mapy ze strony forests.watch

Kwestia bezpieczeństwa

Ostatnio w dyskusji o ambonach myśliwskich zaczął pojawiać się problem nadzoru budowlanego i kwestii bezpieczeństwa. Zbyt często widziałem chylące się ku upadkowi ambony, latami „wiszące” nad ścieżką czy drogą. Ambony są i będą wykorzystywane przez myśliwych, ale także innych użytkowników wspólnej przestrzeni: przyrodników, fotografów, rowerzystów czy piechurów szukających schronienia przed deszczem. Rzecz jasna łatwiej jest zabronić wstępu, przynajmniej w teorii wyłączając odpowiedzialność za ewentualne obrażenia ciała. Zbyt wiele widziałem ambon i zwyżek gnijących, pozostawionych, aby z szacunkiem myśleć o wysiłku myśliwych i pracy jaką wkładają w stworzenie i ustawienie tych urządzeń. W dyskusjach myśliwi często używają łzawego argumentu o własnych nakładach i kosztach ponoszonych z związku z powstawaniem tych obiektów. Często widziałem ostatni etap istnienia ambon – pocięte i ułożone w stos jako „martwe drewno”. Zbyt często było w nich widać wystające gwoździe czy elementy syntetycznych pokryć dachów.

Urządzenia myśliwskie spotkamy również na obszarach chronionych. Doznaję dysonansu poznawczego widząc nagromadzenie urządzeń na obszarach Natura 2000, albo w pobliżu rezerwatów przyrody. Jeden z bliższych mi rezerwatów – torfowiskowy rezerwat „Prądy” jest szczelnie otoczony stanowiskami strzeleckimi. Położony opodal obszar Natura 2000 wypełniony jest nimi do ostatniego wolnego fragmentu siatki leśnych dróg.

13000 urządzeń myśliwskich w zasobach Openstreetmap
13000 urządzeń myśliwskich w zasobach Openstreetmap

Zbyt wiele, zbyt dużo

Nie sposób nie odnieść tej sytuacji nadmiaru jako przemocy symbolicznej. Myślę o takiej, w której władza arbitralnie narzuca zwielokrotniony przedmiot, kodując go jako oczywisty element, który ma być niezbędny i nie podlegający dyskusji. To może być portret przywódcy lub „ojca narodu” wiszący w każdej szkolnej klasie czy urzędzie. Może być pomnik określonej postaci lub dokumentujący jakieś wydarzenie, ale stojący w każdym mieście, dzielnicy i wsi. Z pewnością może też to być zbiór urządzeń łowieckich.

Opisywana przeze mnie sytuacja planowania, wznoszenia i utrzymywania kolejnych urządzeń łowieckich, służących wąskiej grupie społeczności i pozostających de facto poza społeczną kontrolą, poprzez swoją ekspozycję, bardzo często dominują w krajobrazie, kreują klisze, stereotypy i mity. Dają przekaz o wszechobecnych, zagrażających nam zwierzętach. Mówią o myśliwych, że są konieczni dla zapewnienia nam bezpieczeństwa i przeżycia (w jakiejś mierze wypełniają jungowski archetyp opiekuna). To komunikat o konieczności czujności, gotowości do stawienia oporu.

Kazimierz Ożóg
Kazimierz Ożóg

Przyzwolenie na ten stan jest błędem, zaniechaniem, działaniem niewłaściwym. Urządzeń łowieckich jest za wiele, zdecydowanie za dużo. Jakby myśliwi sami chcieli oświadczyć, że poszli w ilość, a nie jakość.

Osobom proponującym niszczenie myśliwskich urządzeń proponuję inny sposób działania – takie, które doprowadzą do sytuacji, w której to sami myśliwi będą usuwać tysiące swoich konstrukcji. Konieczne są zmiany w prawie. Te zaś przyjdą, gdy sprzeciw wobec obecnego kształtu myślistwa będzie powszechnie wyrażany i konsekwentny. Częścią tego procesu jest dokumentowanie i ujawnianie praktyk, na które nie może być zgody. Możliwości jest wiele. Moja działka to analiza gdzie występują. Opanowanie tej sztuki zajmuje maksymalnie kilkadziesiąt minut. Może warto dołączyć do moich działań, przy okazji jesiennych i zimowych spacerów?

Kazimierz Ożóg

Kazimierz Ożóg – dr hab. historii sztuki, badacz narodowych mitów oraz ikonografii patriotycznej i sakralnej, wykładowca. Pochodzi z Lublina, mieszka i pracuje w Opolu. Amatorsko fotografuje pejzaże. W wolnych chwilach pieszo i na rowerze przemierza okolice Opola.