DZIKIE ŻYCIE

Kamień

Dagmara Stanosz

Infracienkie

Kładę czasem ten mokry kamień i co jakiś czas sprawdzam, jak przeobraża się jego materialność. Jak przesuwają się granice między jasnym, ciemnym, suchym i mokrym. W trakcie pracy, pisania, wysyłania maili. Ta praktyka, wzięta z eseju Tima Ingolda, kieruje uwagę w stronę fizyczności. W momentach „przeładowania” pomaga, zatrzymuje uwagę. Materia, temperatura, światło, cień. Wejście w cień. Blackout. Postawienie stopy na ciemnym fragmencie podłogi. Zmiana. Czasem potknięcie. Bywa że upadek albo napad lęku. I to nie jest raczej „rite de passage”.

Światło, barwy, linie, kształty, kąty pochylenia obiektów czy powierzchni, po których się przemieszczamy, poczucie światła, wilgoci, dźwięki. Myślę o nich nie tyle w kategoriach duchowo-egzystencjalnych, ale w odniesieniu do codzienności.

Fot. Dagmara Stanosz
Fot. Dagmara Stanosz

Nagła zmiana światła może spowodować zaburzenie pracy błędnika, czarna nawierzchnia może być postrzegana jako przepaść i wywołać ataki paniki, zmiana temperatur i nasłonecznienia być interpretowana na równi z architekturą, dźwięk posadzki obstukiwanej laską może pomagać w nawigacji.

Kamień Ingolda jest dla mnie mikroodbiciem, mapą złożoności materii. Jako wysoko zorganizowane społeczeństwa wiemy wiele na temat kultury materialnej, ale materia jako taka pozostaje wciąż obca. Może dlatego, że kulturowo oducza się nas uważności na doświadczanie zmysłowe. Społeczne „sensorium” zakłada wzorzec funkcjonowania w przestrzeni, która sama w sobie jest nieuchwytna, zmienna i rozwarstwiona. Zwłaszcza przestrzeń miejska, której nie mamy czasu się na spokojnie przyglądać. Z jakich materiałów, w jakich układach przestrzennych jest stworzona? Jakie linie możemy tam znaleźć? Jakie płaszczyzny? Jaki wpływ ma na ciało kamień, woda, metal, drewno, cegła, stal? W jakich pozostają ze sobą relacjach?

„A co, gdyby miasto było oceanem, a budynki statkami?” – pyta w jednym ze swoich tekstów Tim Ingold. Ja dopisuję pod tym pytaniem swoje. Jak my w całej tej różnorodności odczuć i doświadczeń nawigujemy?

Utrata sprawności sensorycznej, zmiana sposobu poruszania się, komunikacji, bywa momentem zmiany kierunku, przejęcia lub odpuszczenia steru. Otoczenie nagle może stać się niedostępne, obce, bolesne albo wręcz przeciwnie – kusząco pozbawione zasad i granic. W kontekście teorii Ingolda przyglądam się, jak otoczenie oddziałuje sensorycznie, jak zmienia ludzi i jak potrafimy się dostosowywać, kompensować braki, jak się w nim ukrywamy lub lansujemy, jak może stać się sceną makabrycznych, dyktowanych chorobą psychiczną „spektakli” i jakie stawia wyzwania przed tymi, którzy walczą o kolejny oddech, krok, dzień, prawo głosu i obecności. Komu sprzyja? Kogo wyklucza? Jak ma się do tego projektowanie partycypacyjne, biofilne, czy nuroinkluzywne?

Zaczynam od „kamienia Ingolda” – w biurze, w mieście, w szpitalu, urzędzie. Mokry kamień pomaga znaleźć cierpliwość dla „protetyki relacji” próbującej zastąpić „sieć połączeń” o które przecież nam chodzi.

Dagmara Stanosz