Z pamiętnika świętojańskiego świetlika
Obrazki pozaludzkie
Był czerwiec 2021 roku, urodziłom1 się jajeczkiem w ściółce na skraju lasu. Moja mamcia i mój tatko spiknęli się w czasie ludzkiej pandemii, chyba łatwiej im poszło się znaleźć, bo klimat był trochę lepszy, mniej sztucznego światła, mniej chemicznego syfu w powietrzu.
Może i dobrze dla nich, że od razu po złożeniu jajek pomarli.
Zanim minął mi roczek, tak wsuwałom ślimaki, pajęczaki, wrotki, nicienie, niesporczaki, skoczogonki, pierwogonki i roztocza, tak urosłom, że dwa razy liniałom. W lutym 2022 roku spałom jeszcze głęboko w ziemi, ale że śniegu było mało i – jak powiadały starsze larwy – zima znowu cieplejsza od poprzedniej, to w marcu obudziłom się dość wcześnie. Przez grzybniowy internet dowiedziałom się, jak dużo nas owadów i innych zwierząt ginie w ludzkiej wojnie w Ukrainie. Na paręnaście godzin odechciało mi się jeść.
W lipcu popełzłom na wielkie zgromadzenie pędraków w Żukowicach i wszystkie narzekały, że sucho, mało deszczu, a do tego wielka woda na O, opływająca nasz las od wschodu, co zawsze była słodka, teraz zrobiła się słona i trująca. Zaraza antropogeniczna zabiła wielość wszystkiego, co tam żyło. Ze zmartwienia wyliniałom za wcześnie i nowy pancerzyk mi się robił dłużej niż zwykle.
W zimę 2023 roku spałom jeszcze krócej, i bez gadki starych larwisk czułom już po sobie, że coraz goręcej się robi i coraz bardziej sucho. Chrząszcze zza granicy przyniosły dobrą i złą wiadomość. Dobra, że ludzka Komisja Europejska przedstawiła „Nowy ład na rzecz owadów zapylających”, aby zahamować spadek liczebności pszczół, motyli, trzmieli i bzygów. I nam maluczkim przy okazji coś skapnie, bo ma być mniej golenia trawy na łyso i mniej chemicznych owadobójców.
Zła wiadomość była taka, że Unia Europejska dopuściła do użytku spożywczego kolejnego naszego krewnego, chrząszcza pleśniowego. Mało im było mącznika młynarka, szarańczy wędrownej i świerszcza domowego! Bojom się, że i nam się ludzie dobiorą do białka.
Na trzecie urodziny w 2024 roku z Zachodu przyszła zła zmiana, protesty rolników w Unii Europejskiej zrobiły, że Komisja zrezygnowała z zakazu pestycydów i zostawiania więcej miejsca dla nas, owadów. No bo niby i tak jest nas dużo. Zjadłom ślimaka z ogrodu, najpewniej z glifosatem i się pochorowałom. Schudłom, bo jakoś coraz trudniej o dobre, ekologiczne jedzenie...
A we wrześniu tyle naszego bezkręgowego drobnoustrojstwa utonęło w powodziach, tu na południu! I się robi takie błędne koło: coraz mniej jest próchnicy, która powstaje dzięki różnorodności nas, mikroorganizmów w glebie. Im mniej próchnicy, tym mniej magazynowania wody. Im mniej wody i próchnicy, tym mniej mikroorganizmów. Tym bardziej sucho, jak jest sucho i tym większe i szybsze powodzie, jak się robi mokro, bo nasza sucha gleba tej wody nie utrzymuje. To ja, małe dwucentymetrowe pędraczę to rozumiem, a wielkie ludzie tego nie ogarniają?
2025, czwarty rok życia. Urosłom na 2,5 cm długości i się zaczęłom przepoczwarczać. To były dwa najtrudniejsze, poczwarne tygodnie mojego życia. Nic nie jadłom, hormony mi szalały, moje własne płytki imaginalne pożerały wewnętrzne tkanki larwalne i dzieliły się, dzieliły bezustannie.
11 czerwca 2025 roku obudziłam się samicą! Oto nowa ja – świetlista, wytworna, giętka. Zwę się Lucyferyna. Gotowa na miłość, trzymam się wilgotnych zarośli, świecę odwłokiem i czekam na latającego księcia. Przybywaj, mój Lampyrisie Noctiluca, niech pełnia księżyca świadkuje naszemu połączeniu!
16 czerwca, noce i dnie mijają w samotności, Lampyris nie przybywa. Dlaczego?! Tylko zabłąkany iskrzyk mnie nawiedził i zjadłam go. Poza tym poszczę i czekam, czekam...
21 czerwca, czuję się jak jakiś błędny ognik, świecę nadaremno, „jestem może bledsza, trochę śpiąca; trochę bardziej milcząca”2 i ciągle taka samotna. „Gdzie ci mężczyźni, prawdziwi tacy”3? W swojej rozpaczy weszłam głębiej w ciemny las i napotkałam inną samiczkę – świetliczkę. I dopiero ona mnie oświeciła, że żaden Lampyris nie znalazłby mnie na skraju lasu, przy szosie, gdzie świecą ludzkie latarnie elektryczne, a naprzeciwko ogrodowe lampki solarne. Oprócz ciemnego nieba nic nam więcej nie potrzeba...
30 czerwca. Wiem, że pozostał mi miesiąc życia. Świecę coraz słabiej. Czy znajdzie mnie samiec alfa, beta albo sigma, zapłodni moje jajeczka i przyczynimy się do przetrwania gatunku? Czy raczej wymrzemy po cichu, w sztucznym świetle latarni, niezauważeni przez homo „sapiens”, nieważni?
Barbara Ewa Wojtaszek
Barbara Ewa Wojtaszek – edukatorka (głęboko)ekologiczna, prezeska zarządu Fundacji Klub Myśli Ekologicznej, kotrenerka Szkoły Integralnej Ekopsychologii oraz współorganizatorka Koalicji Śląskie Kwitnące.
***
wiersz o fruwających dupkach świetlików
zauważać fruwające dupki świetlików
pośród głośnych letnich biesiad
i połamane serce człowieka
który tuż po świcie zostawia ciepłe ciało
żony, partnera lub kochanki
i wychodzi do lasu
żeby zanurzyć piłę w żywym ciele buka
a potem patrzy jak spada
i tak każdego ranka
zauważać tych, których obecność jest cicha
za mała nawet na wiersz
te pyłki, te strzępki
niedojedzonego życia
niedorośniętej miłości
niedokończonej drogi
Maria Sitarska
Absolwentka I edycji Szkoły Integralnej Ekopsychologii, wiersz z tomiku poezji „Życie to sierota” wydany przez Bibliotekę Śląską w 2025 r.
Przypisy:
1. Jako że larwy i poczwarki świetlików nie mają płci, używam do mówienia w ich imieniu języka niebinarnego, neutralnego płciowo. Płeć u świetlików pojawia się po przeobrażeniu do postaci dorosłej.
2. Cytat z wiersza „Miłość” Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.
3. Cytat z piosenki „Gdzie ci mężczyźni” Danuty Rinn.
 
                                                                                                                                                                     
                                                                                                                                 Nowe rezerwaty – wspieram
                Nowe rezerwaty – wspieram
         Czerwiec 2025
                Czerwiec 2025