DZIKIE ŻYCIE

Wyczerpywalne zasoby

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

W opracowaniach na temat zrównoważonego rybołówstwa przytacza się często jako przykład krótkowzroczności zdanie Thomasa Huxleya z lat 40. XIX w., kiedy to powiedział, że zasoby morza są nieograniczone i z tej spiżarni ludzkość będzie mogła wiecznie korzystać. Postęp techniczny sprawił, że już w końcu XIX w. pojawiły się pustoszejące łowiska, a problem z przełowieniem wielu gatunków (łącznie z niewyobrażalnie licznym śledziem) stał się powszechnością w XX w. i trwa do dziś.

O ile skończoność zasobów na lądzie była ludzkości znana od czasów prehistorycznych – ludy zbieracko-łowieckie musiały żyć w małych grupach i ciągle się przemieszczać, żeby nie wyczerpać zwierzyny na sawannie czy w lasach, a regulacje polowań czy pozyskiwania dóbr z lasu były pilnowane przez władców wszystkich zorganizowanych krajów przez stulecia, o tyle, wobec tych ograniczeń, morze wydawało się nieograniczonym obszarem. Huxley jako ewolucjonista mógł zwrócić uwagę, że w morzu człowiek poławia głównie duże ryby – czyli drapieżniki, zwierzęta z czubka piramidy troficznej, w przeciwieństwie do polowań na lądzie, gdzie głównym celem są roślinożercy. Rybołówstwo morskie jest więc z definicji skazane na ograniczenia, bo liczba drapieżników jest mała w porównaniu z roślinożercami (te z kolei są w morzu zbyt małe – paromilimetrowy zooplankton – by dało się je łowić).

Fragment rafy koralowej pod Gdynią – z pozostawionego przez lodowiec usypiska kamieni ze Skandynawii. Skamieniałości, okazy geologiczne to typowe zasoby wyczerpywalne – jesteśmy je wstanie zużyć zaskakująco szybko. Fot. Jan Marcin Węsławski
Fragment rafy koralowej pod Gdynią – z pozostawionego przez lodowiec usypiska kamieni ze Skandynawii. Skamieniałości, okazy geologiczne to typowe zasoby wyczerpywalne – jesteśmy je wstanie zużyć zaskakująco szybko. Fot. Jan Marcin Węsławski

Umiejętna i egzekwowana ochrona zasobów żywych przynosi realne rezultaty – przełowiony w latach 70. śledź, po 20-letniej ochronie wrócił do stanu przed katastrofą, większość zagrożonych gatunków wielorybów odbudowuje zdziesiątkowane populacje – ogłoszono już sukces ochrony humbaka, którego liczebność wróciła do stanu sprzed wielorybnictwa.

Zasoby nieodnawialne to inny problem. Miałem okazję przekonać się o tym w zaskakujący sposób. Jako mieszkaniec Gdyni, całe dzieciństwo (lata 60.) spędzałem na plaży i pobliskim klifie, gdzie z zapałem łupałem młotkiem kamienie szukając skamieniałości. Szczególnie liczne były szare zlepieńce muszlowe zawierające krążki łodyg liliowców, koralowce, ramienionogi i małże. Miałem tych skarbów pełne pudła i dzięki temu hobby paleontologia na studiach była dla mnie powtórką z rozrywki. W międzyczasie program studiów z nauk o środowisku objął wycieczki do ciekawszych miejsc, w tym pod gdyński klif. W czasie lata gromadki studentów z młotkami zapoznawały się z tymi samymi skarbami, które ja zbierałem pokolenie wcześniej. Oczywiście pod klifem pojawiali się też amatorzy – zbieracze skamieniałości. W końcu postanowiłem po latach pokazać swojej 12-letniej wnuczce zabawę w paleontologa. Spędziliśmy pod klifem pracowicie i bezowocnie kilka godzin łupiąc kamienie i sprawdzając wiele miejsc, ale wszystko, co zobaczyliśmy to połupane resztki szarych zlepieńców, i nie udało się znaleźć żadnego okazu. Szybkie przeliczenie pokazuje, że to co wyglądało jako ogromna sterta kamieni na morskiej plaży, to w istocie pas szerokości 3 m i długości 500 m, czyli 1500 m2, a zakładając minimum 50 studentów i poszukiwaczy rocznie i 50 lat, każdy metr kwadratowy został omłotkowany co najmniej dwa razy.

Znikanie tego, co wydaje się niewyczerpywalne zostało zauważone już w wielu wyspiarskich krajach, gdzie obowiązuje kategoryczny zakaz wywożenia pamiątek w postaci próbek piasku. Przy intensywnym ruchu turystycznym i nieodnawialnym (w skali stuleci) piasku, rzeczywiście plażę można „wywieźć na pamiątkę” w kilka sezonów. Wciąż nie zdajemy sobie sprawy, że każdy z nas jest jednym z ośmiu miliardów konsumentów zasobów.

Prof. Jan Marcin Węsławski