DZIKIE ŻYCIE

Chronić gatunek, obszar czy zjawisko przyrodnicze?

Jan Marcin Węsławski

Widziane z morza

Podstawowa ochrona przyrody oparta jest od ponad stu lat na dwóch prostych założeniach – chronimy wybrane gatunki (zwykle charyzmatyczne np. żubra) lub chronimy specjalny określony obszar (np. Puszczę Białowieską). Czasem występują kontrowersje pomiędzy tymi celami ochrony – bo w końcu gatunek jako taki da się utrzymać bez jego naturalnego środowiska, a ochrona obszarowa niekoniecznie potrzebuje wszystkich gatunków, ale da się to „ogarnąć” administracyjnie i praktycznie.

Młode plechy morszczynu z odnawiającej się populacji dryfującej w Zatoce Puckiej. Fot. Agnieszka Tatarek
Młode plechy morszczynu z odnawiającej się populacji dryfującej w Zatoce Puckiej. Fot. Agnieszka Tatarek

Trudniej, jeżeli pojawia się potrzeba ochrony zjawiska przyrodniczego, które nie jest związane z konkretnym miejscem ani gatunkiem. Dwa ostatnie przykłady to lód stały (ang. fast ice) na Svalbardzie i dryfujące łąki brunatnic na Bałtyku. Stały albo zimowy lód to pokrywa lodowa przymarznięta do brzegu, tworząca się jesienią i rozpraszana latem. Typowo powstaje w osłoniętych od wiatru zatokach i fiordach, osiąga grubość od 0,5 m do ponad 2 m, czasem obejmuje setki kilometrów kwadratowych wybrzeża. W pobliżu lodowców lub gór, na lodzie stałym tworzą się duże zaspy śnieżne (gdzie indziej przewiewa je wiatr), i takie zaspy to najważniejsze miejsce rozrodu fok obrączkowanych – małych arktycznych fok, które stanowią podstawę diety niedźwiedzia polarnego. Foki obrączkowane potrzebują śnieżnej zaspy na stałym lodzie, żeby bezpiecznie urodzić szczenię i odchować je przez pierwszych kilka tygodni. Wprawdzie na morskim lodzie dryfującym foki też potrafią się rozmnażać, ale straty w potomstwie są tam o wiele wyższe. Dodatkowo stały lód w fiordach, czyli półzamknięta przestrzeń powoduje koncentrację fok w okresie lęgowym, a więc również stwarza najlepsze warunki dla niedźwiedzich polowań. Te zależności – lód, foka obrączkowana, niedźwiedź są znane i dobrze opisane od lat. W ostatnich latach, na norweskim Svalbardzie, który ogrzewa się bardzo szybko, zaczął się problem z coraz krótszym sezonem lodowym i coraz mniejszą przestrzenią zajmowaną przez stały lód. W dodatku lód pojawia się i znika dość kapryśnie w różnych miejscach. Norwegowie wprowadzili więc ochronę nie obszaru i nie gatunku, ale zjawiska. Tam, i w czasie gdzie powstaje stała pokrywa lodowa, nie wolno pływać statkom, używać pojazdów mechanicznych zaś ruch turystyczny jest mocno ograniczony.

Drugi przykład to dryfujące łąki wieloletnich brunatnic na Bałtyku. W skali światowej to zjawisko znane jest z Morza Sargassowego gdzie oderwane z przybrzeżnych łąk gronorosty (z rodzaju Sargassum) potrafią żyć bez podłoża, i tworzą rozmnażające się i rosnące skupiska dryfujących na powierzchni oceanu alg. W miniaturowej skali zjawisko to znane jest z Bałtyku – gdzie w osłoniętych zatokach Finlandii, Estonii i Szwecji (a do lat 60. XX w. także w Polsce) takie dryfujące maty wieloletnich brunatnic tworzone są przez morszczyn i widlika. W Skandynawii, dryfujące maty brunatnic zasilane są przez rodzime populacje rosnących na skałach morszczynów. W Polsce w latach 1965-1975, w Zatoce Puckiej, w jedynym miejscu gdzie takie maty występowały, zniszczono je w ciągu dekady przez rabunkową eksploatację dla przemysłu spożywczego (produkcja agaru). Ponieważ w tym samym czasie znikła niewielka populacja krajowego osiadłego morszczynu, na blisko 50 lat straciliśmy dryfujące brunatnice. W ostatnich kilku latach mamy jednak rosnącą liczbę doniesień o morszczynach dryfujących na nasze wybrzeże z Bornholmu (najbliższa populacja). Jesienią i zimą 2024 r. okazało się, że te pojedyncze krzaczki zaczęły gromadzić się w Zatoce Puckiej, splątywać w większe maty z innym ważnym glonem widlikiem, ale co najważniejsze te morszczyny rosną. Mamy obserwacje znaczących przyrostów morszczynu z takich oderwanych kęp, co oznacza szansę na odbudowę utraconego siedliska, bardzo ważnego dla wielu bezkręgowców i ryb – ponieważ zapewnia trwałe, trójwymiarowe i dobrze natlenione schronienie. Na Zatoce Puckiej (chronionej jako obszar Natura 2000) oraz dla dryfującego morszczynu (w Polsce gatunek chroniony – jeżeli rośnie) trzeba wymyślić nowy sposób ochrony – nie związany ani z konkretnym miejscem ani z gatunkiem.

Prof. Jan Marcin Węsławski