Koszty wracają do ludzi
Okruchy ekozoficzne
Protesty Ostatniego Pokolenia polegające na tamowaniu ruchu są jednym z przykładów działań bezpośrednich, które budzą sprzeciw i dezaprobatę. Mimo że samo blokowanie jezdni wydaje się być działaniem pokojowym wpisującym się w zasady obywatelskiego nieposłuszeństwa, to wielu sądzi, że jego konsekwencje wyrządzają realną szkodę innym ludziom. To zaś wyczerpuje znamiona działania przemocowego. I po co to wszystko? – chciałoby się zapytać. Tylko po to, by zwrócić uwagę na jakiś problem, którego inni nie dostrzegają? Albo po to, by przekonać innych do zmiany, która wydaje się być konieczna? Krytycy podkreślają, że strategia wybrana przez Ostatnie Pokolenie jest przeciwskuteczna. Nie można bowiem pozyskiwać sojuszników, szkodząc im i zniechęcając ich do siebie i sprawy. O co zatem w tym wszystkim chodzi?

Zacznijmy od tego, że działania Ostatniego Pokolenia wpisują się w radykalny nurt ekologiczny. Przymiotnik „radykalny” nie odwołuje się jednak do skrajnej ideologii. Wręcz przeciwnie, jego istotą jest docieranie do głębokich przyczyn problemu bowiem źródłosłów terminu „radykalny” nawiązuje do łacińskiego radix oznaczającego korzeń lub rdzeń. W społecznym dyskursie radykalny najczęściej kojarzymy ze skrajnym. To jednak zaprzecza istocie radykalnego podejścia. Skrajność jest bowiem płytka, nie dostrzega wzajemnych powiązań i całego obrazu w jego złożoności. Radykalna ekologia nie jest powierzchowna ani skrajna – jest głęboka.
Jak zatem radykalni ekolodzy widzą źródła obecnych problemów środowiskowych? Pierwotną przyczyną jest nasze oddzielenie od przyrody, a szerzej od samego życia. To zaś skutkuje pojawieniem się przekonań o tym, że jesteśmy koroną stworzenia, a przyroda powinna nam służyć. Musimy uczynić ją poddaną, czyli kontrolować naturalne procesy tak, by uniknąć dyskomfortu i maksymalizować wygodne oraz dostatnie życie. Robiąc to traktujemy środowisko jak darmowy śmietnik, który ma pomieścić koszty naszego rozwoju za wszelką cenę. No właśnie cenę! Jednym z aspektów oddzielenia jest przerzucanie kosztów na środowisko tak, byśmy mogli doświadczać jedynie słodkich owoców rozwoju.
I w tym momencie docieramy do strategii radykalnych ekologów. Na jej pierwszym miejscu jest szczególnie pojmowana edukacja. Chodzi o to, by w medialnym przekazie gęstym od spraw ważnych i mniej ważnych przebić się z katastrofą środowiskową. Spektakularność protestu jest tym, czym się karmią media i czego ludzie oczekują. Jeśli więc tego chcą, to właśnie to dostaną. Pod formą, która przyciąga uwagę, kryje się jednak przekaz, który jest ważki. W przypadku Ostatniego Pokolenia chodzi o to, by rząd przekazał pieniądze z budowy autostrad i dróg ekspresowych na rozwój komunikacji publicznej. Dzięki protestom rzeczona kwestia staje się coraz bardziej tematem debaty publicznej i można przypuszczać, że znacząca część społeczeństwa może być przychylna takim rozwiązaniom. Na pewno ziarno zostało zasiane.
Na drugim miejscu strategii radykalnych ekologów jest powrót kosztów rozwoju do źródła, czyli do ludzi. To, co przerzucamy na środowisko, ma do nas powrócić i nas zaboleć. A zaboli tym bardziej, im bardziej dotknie to wrażliwej sfery. Z pewnością taką sferą jest nasza mobilność. Samochód daje poczucie wolności i afirmuje indywidualność. Kochamy nasze samochody i poruszanie się nimi. I dlatego nie chcemy widzieć oraz doświadczać kosztów środowiskowych związanych z rozwojem komunikacji samochodowej. Gdybyśmy ich doświadczyli, gdyby nas to zabolało, to z większym prawdopodobieństwem naciskalibyśmy na zmiany systemowe wspierające rozwój komunikacji zbiorowej. Bo zmiana zaczyna się kiedy doświadczamy dyskomfortu. To oczywiście jest proces i nie ma się co łudzić, że zmiana pojawi się od razu. Z psychologicznego punktu widzenia dyskomfort prowokuje wachlarz reakcji w tym emocji i uczuć. Są wśród nich: złość, zaprzeczanie, targowanie się, poczucie bezsilności. Ostatecznie pojawia się akceptacja dla alternatywnego rozwiązania, które początkowo wydawało się być nie do przyjęcia. Taką dynamikę mogliśmy historycznie obserwować we wszystkich zmianach społecznych, jakie dokonywały się na przestrzeni wieków. W przypadku obecnych protestów jesteśmy dopiero na początku drogi. Drogi, która nie będzie inna niż te wcześniejsze. Żeby zainicjować zmianę, wpierw musi nas coś zaboleć. Sama zmiana również wiąże się z kosztem w postaci smutku i żalu za tym, co odchodzi w przeszłość. Za przywilejami i szansami, które są zbyt kosztowne, by je realizować dalej.
Jeśli mamy przetrwać na tej planecie, zmiany są konieczne. Ale wpierw trzeba, byśmy uczciwie przyjęli te koszty, które póki co przerzucamy na środowisko, zadłużając się coraz bardziej u przyszłych pokoleń oraz tych, którzy już teraz doświadczają w największym stopniu skutków katastrofy klimatycznej i środowiskowej. Innymi słowy, aktywiści i aktywistki Ostatniego Pokolenia są głosem przyrody, która puka do naszych drzwi, upominając się o spłatę zaciągniętego długu. Są jak wierzyciel, windykujący nasze należności. Nikt nie lubi takich osób. Nie o to jednak chodzi. Windykator nie musi być lubiany, ważne, by wykonał swoją pracę. A to oznacza, że my mamy uczciwie zapłacić za swoje decyzje i następnie dokonać zmiany, by na przyszłość zdecydowanie mniej się zadłużać.
Ryszard Kulik