Jak?
Infracienkie
Bariera informacyjno-komunikacyjna. Pozbawienie prawa do niezależności. Bariera w projektowaniu dostępnej przestrzeni. Bariera w przestrzeni publicznej. Przeszkoda w realizacji podstawowych potrzeb fizjologicznych. Bariera w życiu zawodowym. Bariera informacyjno-komunikacyjna. Brak dostępności w kulturze. Niedostępna moda. Bariera architektoniczna. Bariera finansowa. A tak właściwie to – repertuar barier. A może raczej szczelin, wyrw w przestrzeni ekspozycji, w której zakotwiczone są obiekty wystawy „Epoka (nie) dostępności” przygotowanej przez Fundację Avalon i Muzeum Narodowe w Krakowie.

Klucząc między obiektami w Galerii Sztuki Polskiej XX/XXI wieku w poszukiwaniu oznaczonych na pomarańczowo, opatrzonych tekstem w alfabecie Brailleʼa i audiodeskrypcją eksponatów, mimowolnie pojawiło się w mojej głowie pytanie: Jak? Jak właściwie powinno się w tej epoce mówić o wykluczeniu systemowym w miejscach, które należą do wszystkich?
Dyskretnie, czy na bezczela? Szeptem czy krzykiem? Z ukrycia czy prosto w twarz? Pokornie akceptować bariery, protestować, czy może ostentacyjnie – na czworaka wdrapywać się po schodach do toalety dostępnej tylko na drugim piętrze w budynku bez rampy i windy? Dzwonić po straż miejską przy każdym zbyt wysokim krawężniku, na który nie wjedzie się wózkiem? Leżeć i nie wstawać przy każdej porzuconej na chodniku hulajnodze, o którą łatwo się potknąć, kiedy ma się dysfunkcję wzroku? Symulować pożary, żeby pokazać, że niesłyszący nie usłyszy syreny? Czy może lepiej składać skargi? Systemowo szkolić, uświadamiać? Skandalizować? Wzruszać? Szokować kulturą logiczną odsłaniającą urzędnicze absurdy? Znaleźć taktykę, w której co kilka, kilkanaście kroków natrafimy na niewygodny fakt, który możemy zignorować lub przyjąć, czy może stworzyć przestrzeń i sytuacje, w których role się radykalnie odwrócą? A może zamknąć się w domu?

„wyKLUCZENIE”; „Ciągle schody”; „Moda nie do pary”; „Kubek tymczasowej pracowniczki”; „Paragon grozy”; „Umywamy ręce”; „Repertuar barier”; „Bez komentarza”; „Znikam z własnego życia”; „Upadła hulajnoga”; „Przystanek chaos 03”. Tytuły 11 obiektów kierują uwagę w stronę historii ludzi społecznie nieomalże niewidzialnych. To właściwie bio-narracje opowiadające o uprzedmiotowieniu człowieka. Schody, na które nie da się wejść, drzwi, których nie można otworzyć, hulajnoga, o którą można się potknąć, dźwięk, którego nie można usłyszeć, druk, którego nie można przeczytać, toaleta, z której nie można skorzystać, bo nie jest dostosowana do „potrzeb specjalnych” itd. Nie wiem jak definiować specjalne podstawowe potrzeby fizjologiczne, czy specjalne prawo do niezależności, prawo dostępu do informacji. „Specjalność” tworzą bariery, przez które człowiek staje się „aktorem” źle zaprojektowanej rzeczywistości. Człowiek ubezwłasnowolniony przez schody, drzwi niedostępnej toalety, drogę odciętą przez źle zaparkowana hulajnogę to w końcu nie lekcja dadaizmu, ani warsztat bio-obiektów Tadeusza Kantora. Repertuar barier tworzy w Polsce codzienność 5 milionów osób z niepełnosprawnościami. Wystawa, którą można oglądać do końca marca w Muzeum Narodowym w Krakowie, przypomina alternatywny świat, który przebija się przez dobrze znaną, oswojoną warstwę rzeczywistości. Obiekty wplatają się w ekspozycję dzieł ze stałej kolekcji NK, tworząc ścieżkę edukacyjną, wyróżniający się wizualnie i narracyjnie szlak. Przede wszystkim to jednak kampania, która nie tyle przypomina o repertuarze barier, ale zostawia z niewygodnym pytaniem: jak usuwać je z głów tych, którzy nie widzą dostępnego repertuaru rozwiązań?
Dagmara Stanosz
