Klimaks – czarodziejski ideał?
Widziane z morza
W ostatnim roku brałem udział w licznych dyskusjach na temat jakości środowiska morskiego i sposobów jego poprawy. Dość bezskutecznie lansuję tezę, że Dzikiej Przyrody nie należy poprawiać (natomiast należy ją naprawiać), tylko trzeba się od niej odczepić, nie ruszać, oglądać z dystansu i się nią cieszyć. Ciągle powtarzają się jednak kolejne sposoby wyliczania jakości środowiska oparte o wskaźniki takie, jak produktywność (wiązanie węgla), bioróżnorodność (liczba gatunków lub innych jednostek) czy poziom różnych parametrów, jak np. koncentracja tlenu czy biogenów. Typowe zabiegi wartościujące ekosystem to wyliczanie „dóbr i usług” albo w wersji bardziej naukowej wykazanie różnorodności funkcjonalnej, liczby różnych przystosowań i strategii życiowych. W takich klasyfikacjach za wzór stawiane są bogate, produktywne ekosystemy, zwykle stabilne i wysycone gatunkami, czyli w fazie klimaksu, którą ekosystem osiąga po długim zwykle czasie przemian i budowy. Typowe ekosystemy klimaksowe to Rafa Koralowa, tropikalne lasy deszczowe czy nasza Puszcza Białowieska.

Świat (a szczególnie jego morska część) składa się jednak najczęściej z dynamicznie zmieniających się środowisk, migrujących i kolonizujących gatunków, które tylko niekiedy osiągają stabilny stan (prawdopodobnie nigdy na długo). Przyroda niezaburzona przez człowieka ma powszechnie podziwiane twory – jak sawanna afrykańska z wielkimi ssakami czy podmorskie lasy wielkich brunatnic na Pacyfiku. Są jednak bardzo liczne środowiska całkowicie naturalne, ale ubogie, albo wręcz odrażające dla człowieka – jak beztlenowe siarkowodorowe dno Morza Czarnego. Nie wspominając o zmiennych z natury środowiskach, takich jak: sezonowo wylewające rzeki, zbiorowiska lodu morskiego czy tzw. hot spots, czyli losowo powstające miejsca gdzie gromadzą się na żerowanie lub rozród ogromne ilości zwierząt (np. połynie w dryfującym lodzie Arktyki). Naturalna, niezniszczona chemią czy infrastrukturą pustynia w Maroku ma swoją unikalną Przyrodę i jej wartość i nie może być klasyfikowana jako gorsza od miejsca, gdzie jest 10 razy więcej gatunków i szeroki zakres ich aktywności.
Czy grafika Tadeusza Kulisiewicza oparta na kilku kreskach jest gorsza albo lepsza od skomplikowanych, kolorowych i pracochłonnych arabskich ornamentów? Sztuka tak jak Natura działa bezkierunkowo, spontanicznie i jej wartość polega na nieskrępowanej różnorodności. Oczywiście każdy ma swoje gusta i jeden będzie się zachwycał spektaklem Rafy Koralowej, a ktoś inny przedziwnym światem mikroorganizmów żyjących w morskim lodzie. Klasyfikacja Przyrody (i Sztuki) jest przydatna byle nie traktowana zbyt dosłownie i praktycznie. Warto określić funkcję gatunku w ekosystemie (np. kategoria drapieżnik średniego szczebla dla generalnie śledziożernej foki szarej), ale kiedy nazwie się to rolą gatunku i będzie oczekiwać wykonywania określonej „roli” pojawia się chęć kontrolowania, czy zwierzę nie wychodzi aby poza swoją wyznaczoną rolę. Antropocentryzm w ochronie Przyrody przypomina próby przemalowania wszystkich obrazów na wzór „Bitwy pod Grunwaldem” Matejki z podkreśleniem, że obraz ma rolę działania „dla pokrzepienia serc”.
Prof. Jan Marcin Węsławski