DZIKIE ŻYCIE

Bieszczad w śmiertelnej pętli

Witold Stanisław Michałowski

Bieszczady, współczesna odmiana ussuryjskiej tajgi i ukraińskich Dzikich Pól. Kraina zarośniętych burzanem po­gorzelisk wsi i podmokłych zarośli, gdzie kluczyłeś po ścieżkach dzikiego zwierza, głuchych ostępów leśnych i roz­sypujących się w proch martwych bu­ków. Szukałeś w nich samotności, przygody, możliwości obcowania z na­turą i sprawdzenia samego siebie. Nie góry, nie step i nie tajga a bieszczady. Z małej litery. To było to, co należało i należy nadal naprawdę chronić, ocalić dla przyszłych pokoleń. Stawały się atrakcją turystyczną na skalę kontynen­tu. Wśród turystów z Japonii, Australii czy Ameryki Południowej dużo ciekaw­szą niż zatłoczone i coraz bardziej hałaśli­we Mazury czy kieszonkowe tatrzańskie alpinarium.

Bieszczad (pisany z małej litery) był naj­większą cennością i skarbem Bieszcza­dów. Takim też pozostanie. Niestety, już chyba tylko w legendzie. Stanie się tak za sprawą garstki cynicznych biurokra­tów z Ministerstwa Gospodarki, odpowie­dzialnych ze strony polskiej za negocjacje z Rosjanami dotyczące przebiegu sławet­nej „pieremyczki”, odnogi tranzytowego gazociągu JAMAŁ - EUROPA.

Inwestycja strat

Zarówno sam gazociąg, jak i tym bardziej jego „pieremyczka” nie są naszemu krajowi potrzebne. Inwestycję otacza od samego po­czątku zła sława, ponieważ odpowiedzial­nych za jej realizację charakteryzuje, zdaniem środków masowego przekazu, głębokie uwi­kłanie w różnego rodzaju afery (listę skorum­powanych przez GAZPROM wysokich urzędników państwowych opublikowała nie­dawno „Gazeta Wyborcza” w artykule „Staj­nie Gudzowatego”). Straty, jakie ponieśliśmy na skutek niewłaściwie zawartych z Rosją porozumień gazowych eksperci PGNiG (Pol­skiego Górnictwa Naftowego i Gazownic­twa) szacują na co najmniej 20 miliardów dolarów. Faktycznie są one prawdopodobnie dużo większe.

Ekologiczna bomba

A przecież naftociągi i gazociągi tranzyto­we buduje się na całym świecie. Tysiącami kilometrów oplatają kulę ziemską. Zawsze jednak stara się je prowadzić przez obszary pustynne, bezludne. Powód? W zasadzie je­den i ten sam. Stanowią poważne zagrożenie nie tylko dla środowiska naturalnego, ale i dla ludzi mieszkających w sąsiedztwie tych in­westycji. Dlatego coraz częściej na duże odległości gaz ziemny transportowany jest statkami w postaci skroplonej (tzw. LNG). Pod koniec obecnej dekady ten sposób trans­portu powinien przekroczyć w skali światowej 50% obrotów gazem. Awarie tranzytowych gazociągów i rurociągów naftowych, chociaż z różnych powodów nie powiadamia się o nich opinii publicznej, są kataklizmami porówny­walnymi tylko do skutków wybuchów bomb wodorowych dużej mocy. Zaledwie parę lat temu pęknięcie rurociągu na terenie republi­ki Komi w północno zachodniej Syberii spo­wodowało skażenie ziemi na obszarze równym blisko 1/3 powierzchni Polski i za­groziło życiu biologicznemu w dorzeczu Pe­czory. W tym roku wybuch gazociągu spo­wodował w rejonie Briańska na Białorusi bli­sko 10-kilometrowej wysokości słup ognia i rozżarzonych gazów.

Gigantyczna rana krajobrazu

Polska jest od prawieków krajem tranzy­towym. Uwzględniając warunki fizjograficz­ne w odniesieniu do transportu ropy naftowej i gazu ziemnego może być mowa jedynie o tranzycie ze wschodu na zachód w ukła­dzie równoleżnikowym. Pod warunkiem jed­nak, że budżet naszego państwa i płatnicy podatków otrzymają stosowne rekompensa­ty, jak to jest obecnie przyjęte w krajach Unii Europejskiej. Nowa inwestycja rurociągowa musi być także zrealizowana zgodnie z wszel­kimi możliwymi zabezpieczeniami chronią­cymi przyrodę i środowisko naturalne. GAZPROM i niektórzy z jego partnerów nie­stety nie dają podstaw, aby im w tym wzglę­dzie zaufać.

Gazociąg JAMAŁ - EUROPA ma średnicę 1420 mm, czyli blisko półtora metra. Aby ułożyć go w ziemi należało wykopać gigan­tyczną transzeję o głębokości blisko 4 metrów, odwodnić ją, na szerokim na kilkadziesiąt metrów pasie terenu wykonać drogi dojazdo­we dla ciężkiego sprzętu i transportu rur. Wcześniej trzeba będzie wykarczować drze­wa i zniszczyć wszelką roślinność, uciekną także spłoszone zwierzęta. Gazociąg Jamal­ski bezpowrotnie zmienił stosunki wodne na znacznej części obszarów, przez które go poprowadzono. Przeprowadzenie „piere­myczki” przez Karpaty będzie barbarzyństwem porównywalnym tylko do sowieckich pomniko­wych „strojek kommunizma”, takich jak zmia­ny koryt syberyjskich rzek, podziemne wybuchy jądrowe w celu zwiększenia ciśnienia złożowe­go pól naftowych w Kazachstanie itp. Jeśli ktoś uważa, że czasy się zmieniły i GAZPROM funk­cjonuje na zupełnie innych zasadach, powinien wybrać się na Zakarpacką Ukrainę, aby mógł zobaczyć, jak wygląda post-radzieckie know­how w budowie gazociągów dużych średnic przez góry. Trasa gazociągu w Bieszczadach stanie się swego rodzaju „rynną”, którą przy okazji choćby najmniejszych opadów będą waliły w dół, na wioski i osiedla, masy niczym nie powstrzymywanych wód. Ofiary powodzi na Zakarpaciu liczone są w setkach. Bezpow­rotnie okaleczona ziemia pozostanie dla nas dowodem braku wyobraźni, prymitywizmu myślenia, a także braku patriotyzmu.

Miraże i fatamorgany rurociągu

Dowodem na niezbyt czyste intencje po­mysłodawców i potencjalnych wykonawców gazociągu jest rozpowszechnianie bzdur o tym, że biedne Bieszczady mogą na tej in­westycji zarobić i że stanie się ona miejscem pracy dla tamtejszej ludności. Tak może by i było, gdyby „pieremyczkę” dało się zbudo­wać wyłącznie przy udziale konnych woza­ków, cieśli i wioskowych kowali. Obecnie jednak na budowie gazociągu stosowane są najnowocześniejsze technologie, niezwykle drogi specjalistyczny sprzęt i fachowcy naj­wyższych kwalifikacji, których nb. w przy­padku obsługi automatów spawalniczych i wytrzymałościowych prób stresu do dziś w Polsce nie mamy zbyt wielu i „importuje­my” ich z USA, Holandii i Niemiec. Nawet do transportu i przeładunku mamucich rur ko­nieczne są specjalne rurowozy i dźwigi bocz­ne, których w skali kraju jest zaledwie kilkanaście sztuk. Nawet firmy ochroniarskie dobierane są pod kątem ich dotychczasowej skuteczności działań w obronie interesów GAZPROM-u w Polsce - nie będą wśród nich te, które są zarejestrowane w Sanoku, Lesku czy Ustrzykach. To samo dotyczy osób prowadzących kantyny z wyżywieniem dla pracowników i personelu. Z wyjątkiem... No, ale w tym przypadku konkurencja ze stro­ny Białorusinek, Ukrainek i Bułgarek będzie wyjątkowo silna.

Czy można inaczej...

Optymalnym rozwiązaniem powinna być trasa prowadząca przez centralną część Pol­ski do obniżenia w łuku Karpat w rejonie Bramy Morawskiej i dalej do Czadcy, już po drugiej stronie granicy. W ten sposób dotrze­my do najpoważniejszych odbiorców gazu w południowo-zachodniej części kraju oraz w okolice planowanych, ze względu na uni­kalną budowę geologiczną tego terenu, ogromnych magazynów gazu, przeznaczo­nych dla całej Europy. W żadnym wypadku nie wolno pozwolić na poprowadzenie gaz­promowskiej inwestycji w odległości paru ki­lometrów od naszej wschodniej granicy, przez tereny wyjątkowo cenne przyrodniczo, coraz częściej zwane Zielonymi Płucami Europy. Rurociąg będzie na tym obszarze wiecznie jątrzącą, śmiertelną szramą.

Witold Stanisław Michałowski

Witold Stanisław Michałowski – jest ekspertem z dziedziny budowy rurociągów, doradcą Sejmowej Komisji Gospodarki, redaktorem naczelnym branżowego kwartalnika „Rurociągi”. Jest także miłośnikiem przyrody bieszczadzkiej, współautorem (wraz z Januszem Rygielskim) głośnej przed laty książki „Spór o Bieszczady”, w której krytykował gospodarczą eksploatację tych terenów i dewastację przyrody, oraz autorem książki o podobnej wymowie pt. „Hajże na Bieszczady”.

OD REDAKCJI:

Którędy rząd chce poprowadzić rurę? Niestety, nie otrzymaliśmy oficjalnej odpowiedzi na zapytanie o planowany przebieg rurociągu. Otrzymaliśmy natomiast ze Słowa­cji mapy pokazujące, którędy Polska zamie­rza poprowadzić gazociąg. Z tych map wynika, że „wielka rura” przebiegnie w okolicach Ci­snej, Komańczy a następnie podąży do sło­wackiej miejscowości Palota, skąd przez Medzilaborce zostanie skierowana do Velkich Kapusan (w poprzednim numerze podaliśmy błędnie, za jednym z polskich dzienników, że gazociąg dotrze do okolic Preszowa - pomył­ka wyniknęła prawdopodobnie z identycznej z nazwą miejscowości, gdzie zlokalizowany jest węzeł gazowniczy nazwy miejscowości Kapusany leżącej koło Preszowa).

Protest przeciw przecięciu Bieszczadów gazociągiem podpisało już ponad 40 organi­zacji z kraju i zagranicy. W tej sprawie do władz Polski piszą również liczne osoby prywatne.

Wrzesień 2001 (9/87 2001) Nakład wyczerpany