Miesięcznik Dzikie Życie

9/87 2001 Wrzesień 2001

Bieszczad w śmiertelnej pętli

Witold Stanisław Michałowski

Bieszczady, współczesna odmiana ussuryjskiej tajgi i ukraińskich Dzikich Pól. Kraina zarośniętych burzanem po­gorzelisk wsi i podmokłych zarośli, gdzie kluczyłeś po ścieżkach dzikiego zwierza, głuchych ostępów leśnych i roz­sypujących się w proch martwych bu­ków. Szukałeś w nich samotności, przygody, możliwości obcowania z na­turą i sprawdzenia samego siebie. Nie góry, nie step i nie tajga a bieszczady. Z małej litery. To było to, co należało i należy nadal naprawdę chronić, ocalić dla przyszłych pokoleń. Stawały się atrakcją turystyczną na skalę kontynen­tu. Wśród turystów z Japonii, Australii czy Ameryki Południowej dużo ciekaw­szą niż zatłoczone i coraz bardziej hałaśli­we Mazury czy kieszonkowe tatrzańskie alpinarium.


Bieszczad (pisany z małej litery) był naj­większą cennością i skarbem Bieszcza­dów. Takim też pozostanie. Niestety, już chyba tylko w legendzie. Stanie się tak za sprawą garstki cynicznych biurokra­tów z Ministerstwa Gospodarki, odpowie­dzialnych ze strony polskiej za negocjacje z Rosjanami dotyczące przebiegu sławet­nej „pieremyczki”, odnogi tranzytowego gazociągu JAMAŁ - EUROPA.

Inwestycja strat

Zarówno sam gazociąg, jak i tym bardziej jego „pieremyczka” nie są naszemu krajowi potrzebne. Inwestycję otacza od samego po­czątku zła sława, ponieważ odpowiedzial­nych za jej realizację charakteryzuje, zdaniem środków masowego przekazu, głębokie uwi­kłanie w różnego rodzaju afery (listę skorum­powanych przez GAZPROM wysokich urzędników państwowych opublikowała nie­dawno „Gazeta Wyborcza” w artykule „Staj­nie Gudzowatego”). Straty, jakie ponieśliśmy na skutek niewłaściwie zawartych z Rosją porozumień gazowych eksperci PGNiG (Pol­skiego Górnictwa Naftowego i Gazownic­twa) szacują na co najmniej 20 miliardów dolarów. Faktycznie są one prawdopodobnie dużo większe.

Ekologiczna bomba

A przecież naftociągi i gazociągi tranzyto­we buduje się na całym świecie. Tysiącami kilometrów oplatają kulę ziemską. Zawsze jednak stara się je prowadzić przez obszary pustynne, bezludne. Powód? W zasadzie je­den i ten sam. Stanowią poważne zagrożenie nie tylko dla środowiska naturalnego, ale i dla ludzi mieszkających w sąsiedztwie tych in­westycji. Dlatego coraz częściej na duże odległości gaz ziemny transportowany jest statkami w postaci skroplonej (tzw. LNG). Pod koniec obecnej dekady ten sposób trans­portu powinien przekroczyć w skali światowej 50% obrotów gazem. Awarie tranzytowych gazociągów i rurociągów naftowych, chociaż z różnych powodów nie powiadamia się o nich opinii publicznej, są kataklizmami porówny­walnymi tylko do skutków wybuchów bomb wodorowych dużej mocy. Zaledwie parę lat temu pęknięcie rurociągu na terenie republi­ki Komi w północno zachodniej Syberii spo­wodowało skażenie ziemi na obszarze równym blisko 1/3 powierzchni Polski i za­groziło życiu biologicznemu w dorzeczu Pe­czory. W tym roku wybuch gazociągu spo­wodował w rejonie Briańska na Białorusi bli­sko l0-kilometrowej wysokości słup ognia i rozżarzonych gazów.

Gigantyczna rana krajobrazu

Polska jest od prawieków krajem tranzy­towym. Uwzględniając warunki fizjograficz­ne w odniesieniu do transportu ropy naftowej i gazu ziemnego może być mowa jedynie o tranzycie ze wschodu na zachód w ukła­dzie równoleżnikowym. Pod warunkiem jed­nak, że budżet naszego państwa i płatnicy podatków otrzymają stosowne rekompensa­ty, jak to jest obecnie przyjęte w krajach Unii Europejskiej. Nowa inwestycja rurociągowa musi być także zrealizowana zgodnie z wszel­kimi możliwymi zabezpieczeniami chronią­cymi przyrodę i środowisko naturalne. GAZPROM i niektórzy z jego partnerów nie­stety nie dają podstaw, aby im w tym wzglę­dzie zaufać.

Gazociąg JAMAŁ - EUROPA ma średnicę 1420 mm., czyli blisko półtora metra. Aby ułożyć go w ziemi należało wykopać gigan­tyczną transzeję o głębokości blisko 4 metrów, odwodnić ją, na szerokim na kilkadziesiąt metrów pasie terenu wykonać drogi dojazdo­we dla ciężkiego sprzętu i transportu rur. Wcześniej trzeba będzie wykarczować drze­wa i zniszczyć wszelką roślinność, uciekną także spłoszone zwierzęta. Gazociąg Jamal­ski bezpowrotnie zmienił stosunki wodne na znacznej części obszarów, przez które go poprowadzono. Przeprowadzenie „piere­myczki” przez Karpaty będzie barbarzyństwem porównywalnym tylko do sowieckich pomniko­wych „strojek kommunizma”, takich jak zmia­ny koryt syberyjskich rzek, podziemne wybuchy jądrowe w celu zwiększenia ciśnienia złożowe­go pól naftowych w Kazachstanie itp. Jeśli ktoś uważa, że czasy się zmieniły i GAZPROM funk­cjonuje na zupełnie innych zasadach, powinien wybrać się na Zakarpacką Ukrainę, aby mógł zobaczyć, jak wygląda post-radzieckie know­how w budowie gazociągów dużych średnic przez góry. Trasa gazociągu w Bieszczadach stanie się swego rodzaju „rynną”, którą przy okazji choćby najmniejszych opadów będą waliły w dół, na wioski i osiedla, masy niczym nie powstrzymywanych wód. Ofiary powodzi na Zakarpaciu liczone są w setkach. Bezpow­rotnie okaleczona ziemia pozostanie dla nas dowodem braku wyobraźni, prymitywizmu myślenia, a także braku patriotyzmu.

Miraże i fatamorgany rurociągu

Dowodem na niezbyt czyste intencje po­mysłodawców i potencjalnych wykonawców gazociągu jest rozpowszechnianie bzdur o tym, że biedne Bieszczady mogą na tej in­westycji zarobić i że stanie się ona miejscem pracy dla tamtejszej ludności. Tak może by i było, gdyby „pieremyczkę” dało się zbudo­wać wyłącznie przy udziale konnych woza­ków, cieśli i wioskowych kowali. Obecnie jednak na budowie gazociągu stosowane są najnowocześniejsze technologie, niezwykle drogi specjalistyczny sprzęt i fachowcy naj­wyższych kwalifikacji, których nb. w przy­padku obsługi automatów spawalniczych i wytrzymałościowych prób stresu do dziś w Polsce nie mamy zbyt wielu i „importuje­my” ich z USA, Holandii i Niemiec. Nawet do transportu i przeładunku mamucich rur ko­nieczne są specjalne rurowozy i dźwigi bocz­ne, których w skali kraju jest zaledwie kilkanaście sztuk. Nawet firmy ochroniarskie dobierane są pod kątem ich dotychczasowej skuteczności działań w obronie interesów GAZPROM-u w Polsce - nie będą wśród nich te, które są zarejestrowane w Sanoku, Lesku czy Ustrzykach. To samo dotyczy osób prowadzących kantyny z wyżywieniem dla pracowników i personelu. Z wyjątkiem... No, ale w tym przypadku konkurencja ze stro­ny Białorusinek, Ukrainek i Bułgarek będzie wyjątkowo silna.

Czy można inaczej...

Optymalnym rozwiązaniem powinna być trasa prowadząca przez centralną część Pol­ski do obniżenia w łuku Karpat w rejonie Bramy Morawskiej i dalej do Czadcy, już po drugiej stronie granicy. W ten sposób dotrze­my do najpoważniejszych odbiorców gazu w południowo-zachodniej części kraju oraz w okolice planowanych, ze względu na uni­kalną budowę geologiczną tego terenu, ogromnych magazynów gazu, przeznaczo­nych dla całej Europy. W żadnym wypadku nie wolno pozwolić na poprowadzenie gaz­promowskiej inwestycji w odległości paru ki­lometrów od naszej wschodniej granicy, przez tereny wyjątkowo cenne przyrodniczo, coraz częściej zwane Zielonymi Płucami Europy. Rurociąg będzie na tym obszarze wiecznie jątrzącą, śmiertelną szramą.

Witold Stanisław Michałowski

Autor – Witold Stanisław Michałowski – jest ekspertem z dziedziny budowy rurociągów, doradcą Sejmowej Komisji Gospodarki, redaktorem naczelnym branżowego kwartalnika „Rurociągi”. Jest także miłośnikiem przyrody bieszczadzkiej, współautorem (wraz z Januszem Rygielskim) głośnej przed laty książki „Spór o Bieszczady”, w której krytykował gospodarczą eksploatację tych terenów i dewastację przyrody, oraz autorem książki o podobnej wymowie pt. „Hajże na Bieszczady”.

OD REDAKCJI:

Którędy rząd chce poprowadzić rurę? Niestety, nie otrzymaliśmy oficjalnej odpowiedzi na zapytanie o planowany przebieg rurociągu. Otrzymaliśmy natomiast ze Słowa­cji mapy pokazujące, którędy Polska zamie­rza poprowadzić gazociąg. Z tych map wynika, że „wielka rura” przebiegnie w okolicach Ci­snej, Komańczy a następnie podąży do sło­wackiej miejscowości Palota, skąd przez Medzilaborce zostanie skierowana do Velkich Kapusan (w poprzednim numerze podaliśmy błędnie, za jednym z polskich dzienników, że gazociąg dotrze do okolic Preszowa - pomył­ka wyniknęła prawdopodobnie z identycznej z nazwą miejscowości, gdzie zlokalizowany jest węzeł gazowniczy nazwy miejscowości Kapusany leżącej koło Preszowa).
Protest przeciw przecięciu Bieszczadów gazociągiem podpisało już ponad 40 organi­zacji z kraju i zagranicy. W tej sprawie do władz Polski piszą również liczne osoby prywatne.