DZIKIE ŻYCIE

O autorze opowiadania „W górach”

Krzysztof Wojciechowski

Mychajło Hruszewski, późniejszy wybitny historyk ukraiński, polityk i Przewodniczący Rady Centralnej Ukraińskiej Republiki Ludowej, urodził się w 1886 r. w… Chełmie, jako syn nauczyciela. Dziś na kamienicy, w której przyszedł na świat (naprzeciw cerkwi prawosławnej św. Jana Teologa), wisi pamiątkowa tablica, pod którą prawie zawsze można zobaczyć kwiaty z błękitno-żółtymi wstęgami.

Ukończył gimnazjum w Tbilisi (gdzie został przeniesiony jego ojciec), następnie historię w Kijowie. Jako zaledwie 28-latek objął kierownictwo Katedry Historii Wschodu na Uniwersytecie Lwowskim. We Lwowie rozwinął szeroką działalność naukową i społeczną. Uważa się go za założyciela lwowskiej szkoły historyków Ukrainy. Angażował się też w działalność polityczną i to ona zaprowadziła go i na zesłanie, i do Centralnej Rady. Po zwycięstwie Rosji Sowieckiej przebywał przez jakiś czas w Pradze i Wiedniu, a następnie zachęcony przez bolszewickie władze wrócił do Kijowa, gdzie starał się rozwijać działalność naukową i umacniać świadomość Ukraińców. Posądzany był o „odchylenia nacjonalistyczne”. Zmarł podczas nieudanej operacji w 1934 r.


Pomnik M. Hruszewskiego we Lwowie. Fot. Krzysztof Wojciechowski
Pomnik M. Hruszewskiego we Lwowie. Fot. Krzysztof Wojciechowski

Ukraińcy uczcili swego wielkiego rodaka licznymi pomnikami, nazwami ulic, jego podobizna zdobi banknot 50-hrywnowy. Erudyta (władał biegle kilkoma językami) i bardzo płodny pisarz, pozostawił po sobie imponujący dorobek pisarski (ok. 2000 prac naukowych), z dziełem życia – 10-tomową „Historią Ukrainy-Rusi”. Szczery patriota swego narodu, nie pałał jednak miłością do Polski i Polaków. Stał na bezkompromisowym stanowisku, iż w skład terytorium odradzającej się Ukrainy powinny wejść wszystkie ziemie zamieszkiwane przez żywioł ruski, czyli m.in. Łemkowszczyzna, Nadsanie, Chełmszczyzna, a nawet Podlasie, że o Galicji Wschodniej, z „semper fidelis” Lwowem, nie wspomnę. Było to oczywiście nie do przyjęcia choćby w zdominowanych przez Polaków Lwowie. Uważał za zdradę wszelkie rozmowy i umowy S. Petlury z Polakami. W swej bezkompromisowości dochodził nieraz niemal do absurdu, popierając bolszewików w wojnie z Polską (w 1920 r.), nie widząc, że z tych dwóch krajów gwarantem niepodległości Ukrainy w jakimkolwiek kształcie może być tylko Polska.

Jednak nie poglądy polityczne Hruszewskiego i jego stosunek do naszego narodu są głównym przedmiotem tej notki (jeśli kogoś temat interesuje, polecam wydaną w ubiegłym roku monografię Łukasza Adamskiego pt. „Nacjonalista postępowy. Mychajło Hruszewski i jego poglądy na Polskę i Polaków”). Tutaj chciałbym podkreślić wszechstronność zainteresowań humanisty i wrażliwość na zniszczenia środowiska przyrodniczego Karpat, której przejawem jest prezentowane opowiadanie „W górach”. Powstało ono w pierwszej dekadzie XX wieku, gdy Hruszewski pracował we Lwowie i podróżował po Galicji. Drukiem ukazało się w 1918 r. w zbiorku opowiadań pt. „Sub divo”.

Serhij Biłokiń, redaktor późniejszych wydań prac Hruszewskiego, tak pisał o tym zbiorku i opowiadaniu „W górach”: Autor określa stan człowieka, który nagle zapomina o swoich codziennych kłopotach, o jakichś przyziemnych interesach i sprawach i rozmyśla nad życiem, nad wiecznymi tajemnicami świata. Takie uczucia i nastroje budzi w człowieku otwarte niebo, szczególnie nocne, kiedy wyjątkowo mocno odczuwa się związek z bezkresnym kosmosem, a człowiek jakby wchodził w wieczność. A oto w opowiadaniu „W górach” z tego zbioru przepowiada on tragedię ekologiczną naszej ziemi. Ileż plastycznej energii skupionej jest w tym maleńkim klejnociku-rozmyślaniu, które mogłoby bez problemu stać się wstępem do najbardziej profesjonalnej Czerwonej Księgi Przyrody…


Wielką wewnętrzną siłą, ale i głęboką rezygnacją bije od tych ostatnich potomków dawnych wielkich lasów. Fot. Krzysztof Wojciechowski
Wielką wewnętrzną siłą, ale i głęboką rezygnacją bije od tych ostatnich potomków dawnych wielkich lasów. Fot. Krzysztof Wojciechowski

Warto doprecyzować, że opisywany w opowiadaniu Bukowiec to grzbiet górski położony na Huculszczyźnie, nad Czarnym Czeremoszem i słynną Krzyworównią. To miejsce wyjątkowe nie tylko przyrodniczo, ale i słynące tym, że splatały się tutaj losy słynnych Polaków i Ukraińców. Sama wieś należała do rodziny Przybyłowskich, z której wywodziła się matka Stanisława Vincenza, opisującego owe tereny w swojej słynnej „Na wysokiej połoninie”. Zawiera tam zresztą opisy zniszczeń, jakich dokonała gospodarka człowieka w górskich lasach, bardzo podobne do tych, o których pisze Hruszewski. W Krzyworówni wypoczywał też najpłodniejszy ukraiński pisarz i poeta, Iwan Franko. On również opiewał piękno Huculszczyzny. Do niego też przyjeżdżał Hruszewski i to najprawdopodobniej podczas jednego z takich pobytów historyk ze Lwowa, patrząc na pokryty szczątkami lasu grzbiet Bukowca, napisał opowiadanie, które prezentujemy.

Sam Hruszewski we wstępie do zbiorku „Sub divo” pisał tak: Ani trochę nie mamię się nadzieją, że treści tutaj zawarte mogą znaleźć szeroki odzew. Ale myślę, że przynajmniej w niektórych ludziach mogą one trącić współbrzmiące struny i obudzić podobne wspomnienia z własnego życia. A koniec końców wszystko, do czego w ogóle może przydać się słowo pisane (czy drukowane), to podanie sobie dłoni ponad przestrzenią miejsca, czasu i wszystkimi życiowymi przeszkodami, przed obliczem tej wieczności, która przemawia do nas z milczącej bezdni gwiaździstego nieba.

Dziś po niemal stu latach od napisania opowiadania „W górach”, w ukraińskich Karpatach nadal brutalnie rąbane są lasy, a na dodatek górskie potoki i rzeki (w tym i Czarny Czeremosz) planuje się wtłoczyć w olbrzymie rury elektrowni wodnych. Głos wielkiego Ukraińca zginął gdzieś w otchłani ludzkiej chciwości. A tak chciałoby się, aby był słyszany…

Krzysztof Wojciechowski