Los naszej Szkoły zależy od Polaków. Rozmowa z Władimirem Borejką
Proszę powiedzieć skąd wziął się pomysł tej Szkoły?
Władimir Borejko: Idea takiej szkoły po raz pierwszy została wyrażona przez znanego obrońcę przyrody i zoologa z Krymu, Alfreda Dulickiego, podczas jednego z seminariów, które organizowałem. Powiedział on wówczas, że jest Szkoła Teriologiczna – doskonała dla zoologów, ale mało przydatna dla obrońców przyrody. I że nieźle byłoby zrobić właśnie szkołę ochrony przyrody. Przez jakiś czas obmyślałem tę ideę, rozważałem, czym taka szkoła ma się zająć, jakie zagadnienia poruszać i doszedłem do wniosku, że na pewno powinien w niej być omawiany system ochrony przyrody, ochrona dzikiej przyrody ze szczególnym zwróceniem uwagi na zwierzęta, a także etyka ekologiczna jako podstawa ideologiczna. Poza tym uznałem, że trzeba określić przedział wiekowy uczestników, bo np. z ludźmi mniej więcej powyżej 35. roku życia już za bardzo nie ma o czym rozmawiać w tym zakresie, zwłaszcza jeśli mają już inne, ukształtowane podejście – zatem kierujmy się głównie na młodzież. Kolejny wniosek był taki, że dobrze byłoby dołączyć naszych kolegów z Polski, z którymi współpracujemy, podobnie myślących i podzielających nasze poglądy, co znacznie mogłoby wzmocnić pozycję Szkoły.
A jaki jest główny cel Szkoły?
Jest nim oczywiście kształcenie (i wykształcenie) ideologiczne i praktyczne obrońców przyrody w rozumieniu jak najbardziej klasycznym. Nie biznesmenów, nie jakichś tam „gadaczy”, nie tych, którzy „racjonalnie” użytkują przyrodę, lecz klasycznych jej obrońców. Kształcenie to będzie się odbywać przez wykłady, dyskusje, ale i udział w konkretnych akcjach.
Jest Pan przekonany, że to pomoże ukraińskiej przyrodzie?
Tak. Widzę to już po tej pierwszej edycji Szkoły. Wielu jej uczestników, którzy do tej pory mieli określony pogląd, odbiegający nieco od idei Szkoły, po udziale w niej albo zaczęli się nad nim zastanawiać, albo nawet go zmienili. Powiem więcej: już podczas tej edycji Szkoły zostały podjęte konkretne decyzje. Jako przykład niech posłuży to, że kijowska Drużyna Ochrony Przyrody „Zielona Przyszłość” zdecydowała się wesprzeć nas w działaniach na rzecz walki z delfinariami (chodzi o udostępnienie informacji i udział w procesach sądowych). Do tej pory wszystkie moje starania o włączenie jej do inicjatywy kończyły się fiaskiem. Po Szkole to się zmieniło. I rzeczywiście możemy to już potraktować jako poważny krok w działaniach dla ochrony delfinów.
Czyli Szkoła to taka praca dla lepszej przyszłości?
Tak sądzę. Myślę, że ci młodzi ludzie, których przywiózł Aleksiej Burkowski z Dniepropietrowska, mają w sobie duży potencjał i otrzymali znaczny ładunek wiedzy, co daje nadzieję na przyszłość. Druga grupa młodych studentów z Krymu również wiele się tutaj nauczyła, a są już bardzo aktywni. Chłopak z Rosji, który do nas przyjechał, a który jest obecnie liderem tamtejszego ruchu, myślę, że też dużo tutaj zrozumiał. I wszyscy pozostali wydaje się, że też sporo zyskali w Szkole.
A jak widzi Pan przyszłość?
Przyszłość Szkoły widzę przede wszystkim w jej rozwoju. To znaczy w poszerzeniu grona uczestników i prowadzących o ludzi z Polski, Białorusi i Rosji. Widzę też, że konieczne jest wydawanie drukiem materiałów Szkoły, bo wiele z tego, co mówimy, powinno być utrwalone, choćby te najważniejsze, podstawowe wykłady. Wszystkie wykłady przygotowane na tę edycję Szkoły, miały bardzo wysoki poziom i szkoda, że póki co zostały tylko w pamięci, a nie w druku. Czyli coś analogicznego, jak materiały szkoły teriologicznej powinno być wydawane drukiem. Uważam, że nasza Szkoła może się stać zarodkiem klasycznej ochrony przyrody.
Jak pokazuje moje doświadczenie i historia nauki w Rosji, w Związku Radzieckim, takie właśnie szkoły były początkiem systematycznego, uporządkowanego podejścia do jakichś kwestii, np. szkoła Korolowa czy szkoła Wawiłowa. Wyglądało to tak, że na kilka dni gdzieś na jakąś daczę przyjeżdżało kilku czy kilkunastu studentów, kilku znanych profesorów, specjalistów w swojej dziedzinie, ten wspomniany naukowiec, wygłaszali wykłady, dyskutowali nad nimi i w ten sposób rodziły się całe kierunki, nowe podejścia do fizyki (Kapica), kosmonautyki itp. Z takiej szkoły wychodzili zarówno budowniczowie rakiet, jak i ci, którzy zajmowali się zagadnieniami teoretycznymi. Czytałem bardzo wiele wspomnieniowej literatury na ten temat i postanowiłem to wykorzystać.
Dyskutowaliśmy nad tym z Iwanem Parnikozą i stwierdziliśmy, że tak właśnie trzeba robić. Zaprosić specjalistów, zebrać grupę młodych ludzi (najlepiej nie w czasie badań terenowych) usiąść i dyskutować, omawiać różne ważne zagadnienia z ochrony przyrody. I widzę, że młodzi są tym poruszeni. Słuchają, notują, biorą ze sobą wiele książek, naszych wydawnictw, których niemało już nadrukowaliśmy, i to wszystko idzie „w lud”.
Czego by Pan jeszcze oczekiwał od nas, polskiej strony?
Przede wszystkim bardzo dziękuję waszej organizacji i Panu osobiście za pomoc. A co jeszcze? Byłoby bardzo dobrze, gdyby przyjeżdżało więcej osób od was. Bo czym więcej Polaków – tym lepiej nam. Czym innym jest udział naszego przyjaciela Krzysztofa, a czym innym całej grupy, bo jednak gość zagraniczny to wartość sama w sobie. Nie chcę mówić o pieniądzach, ale to zrozumiałe, że bez nich trudno. Własnymi siłami i środkami jesteśmy w stanie zabezpieczyć udział ludzi z Ukrainy, ale aby przyciągnąć uczestników z Białorusi, Rosji czy nawet i Polski, potrzebne są jakieś pieniądze. A dobrze byłoby choć raz do roku zebrać ze 30 osób z czterech naszych słowiańskich krajów.
Oczywiście spotkania powinny odbywać się u nas na Ukrainie, bo nie tylko jesteśmy położeni centralnie w stosunku do pozostałych krajów, ale też i dostać się do nas można bez zbędnych formalności (wizy), język rosyjski, w którym prowadzimy Szkołę, jest dla nas wszystkich zrozumiały, a poza tym nie bez znaczenia jest nasze doświadczenie. Zorganizowaliśmy już ponad 50 seminariów, wiemy jak je organizować, wiemy też, jak dobierać ludzi. Ta szkoła była najlepszym przykładem – nie widziałem ani jednego człowieka, który nie byłby zainteresowany jej tematyką. I to również jest ważne osiągnięcie.
Jako że szkoła jest ukraińsko-polska, to chciałbym oczywiście prosić o pomoc merytoryczną, aby udział w niej w roli szkoleniowca brał nie tylko Pan, ale i Pańscy koledzy. Aby zrozumieli, że mogą uczestniczyć w historycznej misji. Dokładnie tak: to jest historyczna misja. Teraz nam potrzebna jest wasza pomoc. I nie tylko nam, ale także Rosjanom, jak również i Białorusinom – i to nie tylko w celu obalenia Łukaszenki, ale właśnie i w tej dziedzinie. Przyrodę mamy przecież jedną. Żubry od was przechodzą do nas czy na Białoruś. Mamy podobne gatunki zwierząt. Mamy wreszcie podobne języki, mentalność itd. W Polsce żyje się teraz lepiej i co najważniejsze macie więcej specjalistów, których nam nie wystarcza. I na pewno nie przeprowadzilibyśmy nawet tej Szkoły bez waszej pomocy.
Osobną rzeczą, bardzo dla mnie ważną, jest zagraniczne, polskie wsparcie dla działalności Kijowskiego Centrum Ekologiczno-Kulturalnego. Nie jest tajemnicą, że nie cieszymy się sympatią ani władz, ani niestety również niektórych aktywistów i organizacji. Za swoje działania jesteśmy zewsząd atakowani (z waszą organizacją, na ile wiem, jest podobnie). I dlatego potrzebne jest nam wsparcie ludzi, jak to się u nas mówi „w białej, czystej odzieży”, takich, których nasi przeciwnicy i ci, którzy niszczą przyrodę nie są w stanie ubrudzić, sponiewierać, bo są poza ich zasięgiem, za granicą. Wsparcie takich osób, ekspertów, jest dla nas nieocenione. Chciałbym, żeby polscy koledzy wiedzieli, że los wilków zależy od was (jesteście nam potrzebni, by je ochronić), los żubrów – także zależy od was, i los tej naszej Szkoły także w znacznym stopniu zależy od was. My własnymi siłami jej nie pociągniemy. Możemy prowadzić szkoły typu tej teriologicznej, ale ideologicznej sami nie damy rady. Młodzież trzeba uczyć, młodzieży potrzebne są autorytety, ludzie „w białej odzieży”. Tacy są z całą pewnością specjaliści z Polski. Ich nie można zdyskredytować, trudno jest podważyć ich opinie i zdanie. A ono jest dla młodych autorytatywne. I chciałbym, żeby polscy koledzy to zrozumieli. Los wielu działań i inicjatyw w ochronie przyrody zależy od konkretnych osób. Los tej szkoły zależy od udziału w niej Polaków.
Dziękuję za rozmowę.
Kijów, 27 listopada 2011 r.
Władimir Jewgienjewicz Borejko – dyrektor Centrum Ekologiczno-Kulturalnego w Kijowie. Członek Komisji Obszarów Chronionych IUCN, redaktor naczelny „Humanitarnego Ekologicznego Żurnala”, autor ponad 50 książek o ochronie przyrody. Przyczynił się do utworzenia ponad 320 obszarów chronionych na terenie całej Ukrainy. W 2010 r. prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko przyznał mu tytuł Zasłużony dla Ochrony Przyrody Ukrainy.