DZIKIE ŻYCIE

Ukraińskie łosie pod ochroną!

Krzysztof Wojciechowski

Ukraińscy przyrodnicy i obrońcy przyrody zaangażowani w kampanię ochrony jednego z największych dzikich ssaków w tym kraju mogą uważać rok 2017 za udany. Łoś został wpisany do Czerwonej Księgi Ukrainy, a to oznacza w Ukrainie, gdzie rolę naszych rozporządzeń w sprawie ochrony gatunkowej pełni właśnie Czerwona Księga, że przestał być zwierzęciem, na które się poluje, a stał się gatunkiem chronionym. 

Zarządzenie Ministra Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy o wpisaniu łosia do Czerwonej Księgi Ukrainy z dnia 19 grudnia 2017 r. Nr 481 zostało zarejestrowane w Ministerstwie Sprawiedliwości Ukrainy w dniu 28 grudnia 2017 r. pod numerem 1573/31441. Tym samym stało się obowiązującym aktem prawnym. Warto przypomnieć, że dla łosia w Ukrainie był to jeśli nie ostatni, to przedostatni „dzwonek”. Jego liczebność od początku lat 90. do 2006 r. zmniejszyła się prawie trzykrotnie, a areał dwukrotnie. W 2006 r. naliczono w całym kraju 4396 łosi i mimo tego, że w szeregu obwodach został wytępiony do zera (zaporoski, mikołajowski, chersoński, zakarpacki, czerniowiecki, iwano-frankiwski i inne) nadal kontynuowano jego odstrzał. Pierwszą próbę wprowadzenia moratorium na polowanie na łosia oraz wpisania go do Czerwonej Księgi Ukrainy podjęto w 2010 r. Jednak została ona skutecznie storpedowana przez zwolenników strzelania do tych pięknych ssaków. Kampania rozpoczęta w 2017 r. została gruntowniej przygotowana, a ukraińscy obrońcy przyrody byli zdeterminowani. Warto też podkreślić, że w walce o łosia brało udział szereg organizacji i instytucji: Społeczna Rada przy Ministerstwie Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy, EkoPrawo-Kijów, Kijowskie Centrum Ekologiczno-Kulturalne, Żywa Planeta, Forum Ratowania Kijowa, Drużyna Ochrony Przyrody „Żubr”, Asocjacja Organizacji Ochrony Zwierząt Ukrainy. Znaczną pomoc okazali naukowcy-zoologowie a także – co u nas w ostatnim czasie jest chyba nie do pomyślenia – Ministerstwo Ekologii i Zasobów Przyrodniczych. Kampania prowadzona przez „siły sojusznicze” przyniosła pozytywny efekt pomimo tego, że zwolennicy twierdzenia, iż „dobry łoś to martwy łoś” nie przebierali w środkach posuwając się do kłamstw, gróźb, prowokacji a nawet wykorzystywania tzw. „tituszek” czyli opłacanych demonstrantów. 


Łoś. Fot. Robert Wróblewski
Łoś. Fot. Robert Wróblewski

Łoś został wpisany do Czerwonej Księgi Ukrainy! Władimir Borejko, Zasłużony dla Ochrony Przyrody Ukrainy, dyrektor Kijowskiego Centrum Ekologiczno-Kulturalnego – organizacji, która była siłą napędową całej kampanii – skomentował ją w sposób następujący: „Kampania ochrony łosia, dzięki swej efektywności i precyzyjnemu rozplanowaniu, powinna wejść do podręczników ochrony przyrody. Wykorzystaliśmy w niej z sukcesem doświadczenia europejskie (Polska), gdzie dzięki zakazowi polowań na łosie udało się w ciągu 8 lat zwiększyć ich liczebność trzykrotnie. Bardzo ważne jest, że w naszej kampanii siły ekologów, obrońców zwierząt, naukowców-zoologów i urzędników ministerstwa harmonijnie ze sobą współdziałały, i nie zaszkodziły temu współdziałaniu żadne prowokacje ze strony myśliwych. Pragnę podziękować za udział w kampanii ochrony łosia Ministrowi Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy Panu Ostapowi Semerakowi, jego zastępcy – Wasylowi Połujko, deputowanemu Ukrainy Ihorowi Łucenko, prof. Sergiejowi Meżżerinowi – kierownikowi oddziału w Instytucie Zoologii Narodowej Akademii Nauk Ukrainy, dziennikarzowi Olegowi Listopadowi, społecznym aktywistom, ekologom i obrońcom zwierząt – Swietłanie Berzinie, Tatianie Andrejszynie, Borysowi Wasylkowskiemu, dr. Iwanowi Parnikozie, Elenie Iwanowej, Witalijowi Czerniachowskiemu, Oksanie Kostiukiewicz, Natalii Wiszniewskiej, Asi Sierpińskiej, Aleksandrowi Jaworowemu, polskiemu ekologowi Krzysztofowi Wojciechowskiemu i wielu innym moim ukraińskim i zagranicznym kolegom”.

Bez wątpienia szczególne zasługi w pomyślnym zakończeniu tej kampanii miał znany dobrze czytelnikom Dzikiego Życia dr Iwan Parnikoza, który był szczególnie zaangażowany w ochronę łosia. Można wręcz powiedzieć, że była to jego kampania. I koniecznie należy raz jeszcze zwrócić uwagę na sytuację dla nas w Polsce dziś „kuriozalną”, a mianowicie na zaangażowanie się w kampanię, po stronie obrońców zwierząt, ministerstwa odpowiedzialnego za ochronę środowiska w kraju, włącznie z najwyższym jego urzędnikiem. Już w dniu uprawomocnienia się Zarządzenia Ministra Ekologii i Zasobów Naturalnych Ukrainy o wpisaniu łosia do Czerwonej Księgi Ukrainy z dnia 19 grudnia 2017 r. Nr 481 minister Ostap Semerak pisał na swoim profilu facebookowym: „Stało się! Rozpoczynam nowy rok od wspaniałej wiadomości z zakresu ochrony przyrody. Ministerstwo Sprawiedliwości w ostatnich dniach grudnia zarejestrowało Zarządzenie Ministra Ekologii i Zasobów Naturalnych o wprowadzeniu zmian do spisu gatunków, które znajdują się w Czerwonej Księdze Ukrainy. Dosłownie przed chwilą otrzymałem potwierdzający to dokument prawny. Od tej chwili łoś w Ukrainie należy do zwierząt z Czerwonej Księgi i uwaga! polowanie na niego jest karalne. Czyli tych 11 miesięcy walki, zmagań, dyskusji z naukowcami i obrońcami zwierząt nie poszło na marne. Jest to przykład tego jak państwo i społeczeństwo, które ma konkretne problemy, może efektywnie współpracować i osiągać zamierzone rezultaty, nawet pomimo wszechobecnej biurokracji, z którą wciąż jeszcze mamy w Ukrainie problemy. Chcę jeszcze podkreślić, że świadom jestem tego, że wpisanie łosia do Czerwonej Księgi nie zdejmuje z porządku dziennego problemu rozprzestrzenienia się kłusownictwa w Ukrainie. Zmniejszenie przejawów tego zjawiska pozostaje dla nas jednym z priorytetowych wyzwań na 2018 rok. Mam tutaj na myśli i zmianę wielkości kar, i likwidację zastałego, nieefektywnego systemu kontroli przestrzegania prawa ochrony przyrody. Jest on przeżytkiem, który już dawno powinno się zlikwidować, a nie robić jakieś iniekcje czy protezy. Ale to będzie treścią innych zarządzeń i decyzji. Dziś chcę pogratulować wszystkim zaangażowanym naszego wspólnego zwycięstwa”. Przypomnijmy: tak pisze najwyższy urzędnik odpowiedzialny za ochronę przyrody w kraju, niestety nie naszym.

Precz z ambonami myśliwskimi!

Rzecz jasna wpisanie do Czerwonej Księgi nie jest jedynym ratunkiem dla łosia, ale pozwala na zdjęcie z niego „ciężaru” oficjalnego polowania, które prowadzą do licznych nieprawidłowości (odstrzeliwanie kilku łosi na jedną licencję, odstrzał łosi z najpiękniejszymi rogami, a także odstrzał brzemiennych samic w czasie, kiedy dozwolone było polowanie na byki, które nie miały rogów). Wciąż pozostaje także znaczący wpływ kłusownictwa. Społeczne organizacje przyrodnicze Ukrainy: Kijowskie Centrum Ekologiczno-Kulturalne, Ukraińskie Towarzystwo Ochrony Ptaków, EkoPrawo-Kijów, Drużyna Ochrony Przyrody „Żubr”, Żywa Planeta już odpowiedziały na ministerialne zapowiedzi walki z kłusownictwem. Walka z nim realizowana jest przez członków koalicji poprzez zwiększenie kompetencji inspekcji ekologicznej i społecznych przyrodników w zakresie kontroli dotyczącej kłusownictwa. Innym ważnym kierunkiem jest uwolnienie od plagi kłusownictwa (w tym także kłusowniczych już obecnie polowań prowadzonych przez myśliwych) siedlisk łosia – obszarów chronionych. Są to działania, które ukraińscy ekolodzy mogą podjąć i podejmują w chwili obecnej. 


Łoś. Fot. Łukasz Koba, lukaszkoba.pl
Łoś. Fot. Łukasz Koba, lukaszkoba.pl

Praktyczną realizacją wspomnianych kierunków jest kampania zmierzająca do usuwania nielegalnych ambon myśliwskich na terenie obszarów chronionych, z których to ambon mogłyby być odstrzeliwane również łosie. Przypomnijmy, że w 2010 roku w Ukrainie specjalną ustawą zakazano polowań na terenie parków narodowych, rezerwatów biosfery i regionalnych parków krajobrazowych. W roku ubiegłym zaś Ustawą Ukrainy „O zmianie niektórych aktów prawnych dotyczących ochrony pralasów zgodnie z Ramową Konwencją o Ochronie i Zrównoważonym Rozwoju Karpat” zakazano polowań na terenie zakazników i pomników przyrody. Decyzje te motywowano wyjątkową szkodliwością polowań na obszarach chronionych. W ich efekcie środowisko zanieczyszczane było ołowiem. Ołów ze śrutów stanowi trzecią z głównych przyczyn śmiertelności ptactwa wodnego. Skutkiem polowań jest zaśmiecanie lasów, pożary, fragmentacja i penetrowanie siedlisk zwierzyny na skutek poprowadzenia dróg dla myśliwych. Oczywistym efektem polowań jest niepokojenie dzikich zwierząt, odstrzały, które prowadzą do naruszenia struktury płciowej i wiekowej stad, a w konsekwencji do selekcji negatywnej. Ofiarą myśliwych, czy to z powodu niewiedzy czy też umyślnego działania padają nierzadko gatunki chronione z Czerwonej Księgi Ukrainy. Zaś zwierzęta łowne, które na skutek stałego dokarmiania, rozmnożyły się ponad miarę – jak dziki, niszczą stanowiska rzadkich roślin.

Jednak mimo obowiązującego prawa niektórzy leśnicy i myśliwi otwarcie sabotują jego zapisy poprzez ustawianie albo nie zdemontowanie ambon myśliwskich w obszarach chronionych, na terenie których polowania są zakazane. I tak np. w zakazniku Rżyszczewskim w obwodzie kijowskim naliczono ponad 50 ambon myśliwskich, w zakazniku „Żubr” na Wołyniu – aż 130! Tymczasem zgodnie z art. 20 Ustawy Ukrainy o gospodarce łowieckiej i polowaniach na tych obszarach myślistwo jest zabronione. Dlatego też każda ambona myśliwska na takim obszarze jest nielegalna, jest narzędziem kłusownictwa i jako taka powinna ulec demontażowi.

Celem kampanii jest wyszukiwanie takich właśnie nielegalnych ambon, zgłaszanie ich do inspekcji ekologicznej, która nakazuje leśnikom lub myśliwym ich rozbiórkę i nadzoruje jej przeprowadzenie. Każdy kto zlokalizuje ambonę stojącą w granicach obszaru chronionego powinien zgłosić ten fakt do Kijowskiego Centrum Ekologiczno-Kulturalnego lub innej organizacji zaangażowanej w kampanię, wraz z podaniem dokładnej jej lokalizacji i dokumentacji zdjęciowej. Organizacje zaś doprowadzą do jej usunięcia.

Działania takie są swego rodzaju „uderzeniem wyprzedzającym” w obronie łosia, bo trudno sobie wyobrazić by myśliwi sumiennie zastosowali się do nowego prawa i odmówili sobie pozyskania tak wspaniałego trofeum. Zwłaszcza, że długo i z poświeceniem walczyli z obrońcami zwierząt o utrzymanie łosiowego status quo. Likwidacja ambon na obszarach chronionych z całą pewnością przyczyni się do lepszej ochrony gatunku bowiem w Ukrainie, podobnie jak i przed laty w Polsce, to właśnie polowania były czynnikiem, który doprowadził łosia do krytycznie niskiej liczebności. 

To także nasz sukces

Nie będzie przesadą jeśli napiszę, że zwycięstwo w kampanii ochrony łosia jest po trosze udziałem także polskich obrońców przyrody. To Pracownia na rzecz Wszystkich Istot i Klub Przyrodników wysłały listy wsparcia do ministra Semeraka oraz do prezydenta Narodowej Akademii Nauk Ukrainy prof. Borysa Patona. To na łamach „Dzikiego Życia” publikowane były materiały dotyczące kampanii ochrony łosia w Ukrainie („Zakazać polowań na łosie w Ukrainie!”, Dzikie Życie, luty 2017; „Bój o ochronę łosia w Ukrainie trwa”, Dzikie Życie, październik 2017). To z polskich doświadczeń korzystali ukraińscy koledzy (co zresztą stale podkreślali). Dlatego tak niebezpieczne były zakusy Jana Szyszki, na szczęście już byłego ministra środowiska, na zniesienie moratorium na odstrzał łosi w Polsce. Gdyby stało się to kolejnym zrealizowanym „pomysłem” byłego ministra szkoda byłaby co najmniej podwójna: polskie łosie trafiłyby pod lufy myśliwych, zaś ukraińscy obrońcy łosi straciliby ważny argument w swojej walce – zyskaliby go zwolennicy polowań na łosie w Ukrainie.

Dziś możemy wspólnie świętować sukces. Obecnie bowiem stworzono unikalny precedens ochrony łosia w dwóch wielkich krajach Europy wschodniej. Stwarza to warunki do normalnego funkcjonowania populacji tego gatunku na granicy areału. Ochrona ukraińskich łosi jest obecnie potrzebna także… nam w Polsce. Ponieważ wszelkie argumenty naszych miejscowych miłośników strzelania do tych zwierząt niwelowane są teraz faktem migracji „nadliczbowych” łosi na teren Ukrainy, gdzie zagęszczenie tego gatunku jest znacznie niższe. A wraz z nimi „migruje” także problem przegęszczenia populacji oraz inne wymysły miłośników przywrócenia polowań na łosie. Biorąc to wszystko pod uwagę mamy obowiązek utrzymania ochrony łosia w Polsce, bo w ten sposób zachowamy strefę wolną od polowań na łosie w samym centrum Europy. 

Krzysztof Wojciechowski