Jan Kochanowski – przyrodnik i pedagog z Grodna
Z nazwiskiem „Jan Kochanowski” nawet osoby nie szczególnie lubujące się w polskiej poezji, z reguły mają jednoznaczne skojarzenia. Czarnolas, lipa, treny, Urszulka. Bo też i mało kto podejrzewa, że pod tym imieniem i nazwiskiem może kryć się ktoś inny niż „mistrz z Czarnolasu”. A zapewne i niewielu przyrodników wie, że pod tym imieniem i nazwiskiem kryje się postać, która powinna być znana każdemu, komu bliska jest ojczysta przyroda. A tymczasem ponad trzy wieki po autorze „Trenów”, w pięknym mieście nad Niemnem, żył inny zacny i zasłużony człowiek, posługujący się tym samym imieniem i nazwiskiem, a dziś w Polsce niemal zupełnie nieznany.
Jan Stanisław Kochanowski urodził się w Grodnie 16 lutego 1894 r. Rodzina wywodziła się ze szlachty pieczętującej się herbem Korwin. Ojciec Józef pochodzący z wioski Głowacze Grodnieńskiego Ujazdu był dzierżawcą rolnym i sekretarzem szlachty grodzieńskiej. Matka Józefa opiekowała się domem. Jan był najmłodszym z rodzeństwa, miał jeszcze brata i siostrę. Wszystkie dzieci otrzymały gruntowne wykształcenie. Jan jeszcze przed I wojną światową (w 1913 r.) zdążył ukończyć rosyjskie Grodzieńskie Gimnazjum Męskie. Aby zostać inżynierem agronomem, wstąpił na Akademię Rolniczą w Taborze (w Czechach). Z uwagi na wybuch wojny zmuszony był przenieść się na Wydział Rolniczy Uniwersytetu w Dorpacie. Jednak i tam nie dokończył studiów. W 1918 r. wrócił do rodzinnego Grodna. Studia zakończył dopiero w 1925 r. w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie z tytułem inżyniera, specjalisty w ekonomice rolnictwa.
Jednak znacznie wcześniej, bo jeszcze przed zakończeniem studiów – 15 października 1919 r. – Jan Kochanowski został profesorem gimnazjum Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie z pensją miesięczną w wysokości 1000 marek. Od tego czasu, aż do wybuchu II wojny światowej Kochanowski pracował w Grodnie niemal nieprzerwanie. Jeśli opuszczał to miasto, to tylko w stanie wyższej konieczności, np. w 1920 r., kiedy miasto opanowali bolszewicy albo na czas studiów na SGGW w Warszawie. To w mieście nad Niemnem rozwijała się jego działalność pedagogiczna, oświatowa, wychowawcza i ta, która zapewne najbliższa jest czytelnikom „Dzikiego Życia”, czyli praktyczna ochrona przyrody i edukacja ekologiczna. W okresie międzywojennym Kochanowski brał także bardzo aktywny udział w życiu społecznym miasta stając się inicjatorem i motorem wielu cennych przedsięwzięć.
Wojna pod postacią Armii Radzieckiej i sowieckich służb bezpieczeństwa zastała Kochanowskiego również w rodzinnym mieście. Bardzo szybko stał się on obiektem ich zainteresowania podobnie jak i inni przedstawiciele inteligencji. Początkowo bardzo brutalna sowiecka polityka po klęsce Francji nieco złagodniała i władze radzieckie zaproponowały Kochanowskiemu, jako znanemu w Grodnie przyrodnikowi, wyjazd do Miczurińska w celu zapoznania się z osiągnięciami radzieckiej nauki. Nie wywarły jednak one na przyrodniku specjalnego wrażenia, bowiem po powrocie zamiast „piać z zachwytu”, co zapewne było celem władz sowieckich, Kochanowski dość lekceważąco wyrażał się o tym co zobaczył. To zapewne stało się powodem jego aresztowania. Oskarżono go też o przynależność do kontrrewolucyjnej organizacji „Tajna Rada Pedagogiczna”. Jednak mimo usilnych starań oprawców nie udało się wybić na Kochanowskim przyznania się do uczestnictwa w tej fikcyjnej organizacji. W więzieniu siedział do czasu napaści III Rzeszy na swego niedawnego sojusznika, ZSRR. Kochanowskiemu udało się nie podzielić losu dziesiątek tysięcy więźniów z kresowych więzień, którzy w dniu napaści Niemiec na ZSRR zostali w nich brutalnie wymordowani przez NKWD. Uciekł z więzienia zaraz po tym jak zostało zbombardowane przez Niemców.
Życie pod kolejnym z okupantów wcale nie było lżejsze. W 1942 r. po zabiciu niemieckiego żandarma przez działaczy podziemia szef grodzieńskiego gestapo From rozkazał zaaresztować i rozstrzelać 100 zakładników. Byli to przedstawiciele miejscowej inteligencji oraz mieszkańcy okolicznych wiosek. W grupie tej znalazł się także Jan Kochanowski. Po długich negocjacjach z Niemcami liczbę przeznaczonych na rozstrzelanie zmniejszono do 25. W grupie „ułaskawionych” był Kochanowski. I w tym momencie dokonuje się ostatni akt ziemskiego życia grodzieńskiego pedagoga i przyrodnika. Odważa się on na czyn, którego ponad rok wcześniej dokonał w KL Auschwitz jego rówieśnik, dziś już święty Kościoła Katolickiego o. Maksymiliana Maria Kolbe. Zgłosił się na ochotnika do grupy przeznaczonych do rozstrzelania w zamian za swego kolegę, dyrektora jednej z grodzieńskich szkół, Józefa Wiewiórskiego. Wiewiórski był ojcem sześciorga dzieci, Jan zaś kawalerem. 20 października 1942 r. Jan Kochanowski, grodzieński pedagog, przyrodnik, społecznik, krajoznawca i obrońca przyrody został rozstrzelany przez Niemców w forcie Naumowicze pod Grodnem wraz z 24 współtowarzyszami niedoli. Jego zwłoki w ukryciu przywieziono do miasta i pochowano na cmentarzu katolickim. Uratowany przez niego Józef Wiewiórski cieszył się życiem tylko rok – został ponownie aresztowany przez Niemców i stracony za prowadzenie tajnego nauczania.
Rzecznik ochrony przyrody i krajoznawca
Brutalnie przerwane przedwczesną śmiercią, krótkie, bo nawet nie półwieczne życie zapełnił Jan Kochanowski bogatą i pożyteczną działalnością na różnych polach, z których bez wątpienia najbardziej dla nas interesująca będzie działalność z zakresu ochrony przyrody. W okresie międzywojennym znany był nie tylko w Grodnie i okolicach, ale nawet w Krakowie i Warszawie z tego, że był człowiekiem, który aktywnie zajmuje się ochroną przyrody i propagowaniem jej w szerokich kręgach społeczeństwa. Jego działalność na tym polu przyjmowała różnorodne formy. Przede wszystkim prowadził ją wraz ze swoimi uczniami z Koła Miłośników Przyrody przy Państwowym Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Grodnie. Liczyło ono około 50 uczniów. Jednym ze sztandarowych działań Kochanowskiego i jego uczniów była ochrona ptaków. W oparciu o wydawnictwa Ligi Ochrony Przyrody opracowany został program zimowego dokarmiania ptaków. W 1930 r. uczniowie wykonali 86 karmników. Rocznie wykładali do karmników nawet 250 kg karmy, którą sami zbierali lub kupowali za pieniądze „składkowe”. Dokarmianie ptaków połączone było także z prowadzeniem ich obserwacji, notowaniem gatunków, rodzajów przyjmowanego pokarmu przez poszczególne ptaki itp. Uczniowie zawieszali także skrzynki lęgowe dla ptaków. Zdjęcie uczniów wraz z profesorem i nowymi skrzynkami znajduje się w pierwszym przedwojennym podręczniku do ochrony przyrody w Polsce. Zajmowali się także działalnością interwencyjną. Kochanowski w 1931 r. pisał tak: „starsi uczniowie – częściowo przy pomocy policji – prowadzili energiczną walkę z plagą ptaszników, którzy za pomocą różnego rodzaju łapek i sideł wyłapują ptaki na krańcach miasta”. Nie bez znaczenia jest to, że uczniowie do swych działań przyciągali także uczniów innych szkół, m.in. z Gimnazjum i Liceum Żeńskiego im. Emilii Plater oraz z podgrodzieńskich wsi.
Wielkim osiągnięciem, ale i wysiłkiem organizacyjnym, była zorganizowana przez członków Koła w roku 1930 Wystawa Ochrony Przyrody w Grodnie. Kochanowski pisał: „Koło Miłośników Przyrody Państwowego Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Grodnie, mając na celu bliższe zaznajomienie się z pięknem ojczystej przyrody, jak również jej ochroną, wobec obojętności naszego społeczeństwa do tak bardzo szerzącego się jej zniszczenia, na jednym ze swoich zebrań postanowiło zorganizować w końcu 1929/1930 roku Wystawę Ochrony Przyrody. Celem jej miało być zarówno zapoznanie naszego społeczeństwa, a zwłaszcza młodzieży szkolnej, z najpiękniejszemi, nieraz wprost czarującemi, zakątkami polskiej przyrody, jak i szersze spopularyzowanie idei ochrony przyrody”. Uczniowie dopięli swego. Olbrzymia, złożona z 8 działów wystawa, 1500 eksponatów, zdjęć i przeplatana pogadankami została w Grodnie zorganizowana. I choć, jak pisze Kochanowski, pod względem finansowym wystawa dała wynik ujemny (znaczne koszty wydano na powiększenie fotografii), to „poczynione zostały pierwsze kroki do szerzenia miłości ku temu wszystkiemu co żyje, co piękne, co życie nam umila, a jednak bezbronne nieraz cierpi i ginąć musi z powodu gwałtu okrutnego człowieka”.
Ważną instytucją, w której Jan Kochanowski realizował działania z zakresu ochrony przyrody, było powstałe w 1928 r. Towarzystwo Miłośników Przyrody, którego był współzałożycielem. W 11 tomie rocznika „Ochrona Przyrody” (1931 r.) tak pisał o działalności Towarzystwa: „Towarzystwo odbyło z miejscowym Starostą powiatowym konferencję, na której zaznajomiło go z planami prac w dziedzinie ochrony przyrody na terenie powiatu i uzyskało życzliwe przyrzeczenie gorliwego ich wspierania. Skutkiem tej konferencji Starostwo wydało posterunkom policyjnym polecenie ścigania i karania zawodowych ‘ptaszników’ i rybaków, którzy w barbarzyński sposób niszczą ryby używając do połowu trucizny, granatów, lub niedozwolonych przepisami sieci. Nadto polecono policji ściganie i nakładanie dość wysokich kar administracyjnych na tych wszystkich, którzy niszczą godną ochrony roślinność, szczególnie obuwika (Cypripedium calceolus). Akcja ta dała bardzo dobre wyniki. Dzięki interwencji Towarzystwa u wyższych władz samorządowych uratowano resztę zagrożonych wycięciem starych, godnych ochrony drzew w miejskim parku Tyzenhauza. Na propozycję Towarzystwa Zarząd miasta powołał Komisję Opieki nad Zielenią i Ochrony Przyrody, do której weszło też dwóch przedstawicieli Towarzystwa. (…) Ponadto Towarzystwo otacza bardzo troskliwą opieką bobry, znajdujące się pod Grodnem w nadleśnictwie mostowskiem, w miejscowości Rybaki, gdzie wkrótce ma być ostatecznie zorganizowany i uporządkowany rezerwat bobrowy”.
Sekcja Ochrony Przyrody TMP była równocześnie delegaturą Państwowej Rady Ochrony Przyrody (PROP) na powiaty: grodzieński (od 1928 r.), augustowski i sokólski (od 1932 r.) oraz suwalski (od ok. 1935 r.). Sekcja ta prowadziła badania terenowe, inwentaryzację naukową zabytków przyrody oraz roztaczała nad nimi opiekę. Jako delegat PROP na powiat grodzieński, Jan Kochanowski szczególnie zasłużył się na polu ochrony bobrów – gatunku skrajnie rzadkiego w II RP. Kochanowski odkrywał ich nowe stanowiska, planował ich ochronę. Prof. Władysław Szafer pisał: „W nadleśnictwie Mostowskiem chronione są od kilku lat bobry, dla których utworzono w miejscowości Rybaki osobny rezerwat. Stan bobrów poprawił się tutaj znacznie, a dwie pary obrały sobie niedawno nowe stanowisko na wyspie położonej na rzece Niemen. P. inż. Jan Kochanowski zbadał w ciągu bieżącego roku dokładnie cały teren i przedstawił szczegółowy plan znacznego rozszerzenia istniejącego tutaj rezerwatu. Dyrekcja Lasów Państwowych w Wilnie odnosi się do tej sprawy bardzo przychylnie i jest nadzieja, iż w niedługim już czasie rezerwat bobrowy w Rybakach zostanie definitywnie zorganizowany i ogrodzony”. Los rezerwatu w Rybakach szczególnie leżał Kochanowskiemu na sercu. Dla jego ochrony nie wahał się przed wysnuwaniem propozycji dziś brzmiących wręcz drastycznie, jak… przesiedlanie wiosek. W 1933 r. pisał na łamach „Ochrony Przyrody”: „Mam wrażenie, iż ogólny stan bobrów znacznie się poprawił dzięki lepszej opiece władz lasów państwowych. W bieżącym roku ogrodzono rezerwat od strony wsi Dubno i Hledniewicze drutem kolczastym naciągając go w trzy rzędy na dębowe słupy. Wielka szkoda, że nie uczyniono tego jeszcze od strony Rybaków – wsi pełnej kłusowników (…) Najważniejszą dla rezerwatu sprawą jest obecnie przesiedlenie gospodarzy tej wsi na inne tereny”. A jak ważną było to sprawą dowiadujemy się kilka zdań dalej, kiedy Kochanowski opisuje odnalezienie martwego bobra: „Twierdzenie chłopów, że psy go rozwlekły jest zupełnie nieprawdopodobne, raczej znalazł się ktoś, komu zależy na utrudnieniu śledztwa. Wobec tego wydaje się więcej niż wątpliwe, żeby bóbr ten zginął śmiercią naturalną. Wypadki takie są nie do uniknięcia dopóki u wrót rezerwatu znajduje się siedlisko kłusowników”.
W ochronie obiektów przyrodniczych Kochanowski wykorzystywał zresztą wszelkie metody, które uważał za skuteczne. Po odkryciu największego na Grodzieńszczyźnie głazu (obwód ponad 22,5 metra) koło wsi Szandubra pisał: „Wobec pogłosek o zamiarze rozbicia okazu przy pomocy środków wybuchowych Towarzystwo Miłośników Przyrody ustawi na głazie w najbliższym czasie krzyż żelazny”. Dla ochrony olbrzymiego dębu o obwodzie 7 m, we wsi Porzecze „Towarzystwo Miłośników Przyrody w Grodnie zamierza zamurować dziuplę i umieścić na pniu kapliczkę”. By chronić pomnikowe drzewa w Grodnie podejmował działania wręcz „z marszu”. Tak je opisywał w czasopiśmie „Niemen” z 1939 r.: „W samem Grodnie w związku z budową płotu przy ulicy Botanicznej, przystąpiono do usunięcia trzech pięknych lip, które, rosnąc na linii zaprojektowanego przez Zarząd Związku Strzeleckiego płotu, zawadzały niby w jego budowie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, przechodząc tą ulicą, spostrzegłem barbarzyńską pracę nad usunięciem tych drzew i tylko dzięki ostrej, natychmiastowej interwencji udało mi się je obronić, co prawda już pozbawione bocznych gałęzi”. Podobną determinacją wykazywał się w ochronie swoich ukochanych bobrów. Trzy nowe ich stanowiska, odkryte przez Kochanowskiego w 1938 r. już w następnym roku były należycie zabezpieczone, a jedno (na wyspach na Niemnie koło wsi Kowszowo) objęte nawet ochroną w formie rezerwatu o powierzchni ok. 10 ha. W celu ochrony dwóch pozostałych Kochanowski pertraktował z prywatnymi właścicielami, dyrekcją kombinatu celulozowego a nawet… dowództwem Korpusu Ochrony Pogranicza (chodzi o stanowisko bobrów u ujścia Czarnej Hańczy do Niemna).
Kochanowski wygłaszał także szereg pogadanek i wykładów na temat ochrony przyrody. Na wspominanej wcześniej Wystawie Ochrony Przyrody w 1930 r. wygłosił ich 16. W 1934 r. wygłosił 7 wykładów otwartych w ramach działalności delegatury PROP.
Od edukacji i ochrony przyrody krok już tylko do krajoznawstwa. I dziedziny te w życiu i działalności Jana Kochanowskiego płynnie i twórczo się przenikały. Podczas swoich licznych wyjazdów terenowych prowadził inwentaryzacje obiektów kulturowych. Dokonywał też nowych odkryć. To Kochanowski odkrył i opisał zapomniane urządzenie hydrotechniczne pochodzące z XVIII w. Wtedy, z inicjatywy grodzieńskiego starosty Antoniego Tyzenhausa, został wykopany kanał łączący rzeczkę Białą z rzeczką Pyrą, co ułatwiło spław drewna.
Jako człowiek doskonale znający okolice Grodna, Jan Kochanowski przyczynił się także do wydania w 1934 r. przewodnika „Grodno i okolice, Jeziora Augustowskie, Suwalszczyzna” autorstwa Józefa Jodkowskiego, archeologa i numizmatyka, twórcy i kierownika grodzieńskiego muzeum historycznego i kierownika Muzeum Państwowego w Grodnie.
Z inicjatywy Kochanowskiego rozpoczęto także wydawanie w Grodnie w 1935 r. regionalnego czasopisma „Niemen”. W numerze 1 z 1939 r. czytamy: „Podtrzymując szczęśliwą inicjatywę poprzedników, podejmujemy wydawnictwo czasopisma regjonalnego ‘Niemen’, poświęconego zagadnieniom historji, kultury, fizjografji, ekonomji i ochrony przyrody Grodzieńszczyzny. Wszystko co się składa na szczegółowy obraz tej krainy będzie przedmiotem naszej uwagi, badań i opieki. W ten sposób chcielibyśmy wypełnić obowiązek ciążący na każdym światłym obywatelu w każdym zakątku Rzeczpospolitej, obowiązek dokładnego i wszechstronnego poznania swego terenu, jego dążeń i potrzeb, jego właściwości i roli w życiu ogólnopaństwowem. Jeśli ‘Niemen’ choć małą cegiełkę do działu poznania kraju i ludzi przyłoży, to zadanie nasze, sądzimy, będzie spełnione. Do współpracy zapraszamy wszystkich, komu idea i cele tego czasopisma są bliskie”. W czasopiśmie tym Kochanowski prowadził dział „Z ochrony przyrody”, w którym zamieszczał m.in. Sprawozdania z działalności delegata Komitetu Ochrony Przyrody na powiat grodzieński i wiele innych oryginalnych i cennych materiałów.
Pedagog i społecznik
Warto jednak zwrócić uwagę i na inne sfery aktywności Jana Kochanowskiego, zwłaszcza, że ściśle wiążą się one z ochroną przyrody i edukacją w tym zakresie. Był zatem Kochanowski również pedagogiem z powołania. I pracę tę łączył z sukcesem z wychowaniem młodzieży, rozbudzaniem pasji do poznawania przyrody i jej ochrony. Wraz ze swoimi uczniami w gimnazjum założył wspominanie już wcześniej Kółko Miłośników Przyrody. Był też inicjatorem powstania miejskiego Towarzystwa Miłośników Przyrody, o którego działalności już wspominałem. Dzięki zaangażowaniu obu tych organizacji we wrześniu 1925 r. powstał w Grodnie ogród botaniczny założony na terenie dawnego Królewskiego Ogrodu Botanicznego utworzonego w XVIII wieku przez światowej sławy francuskiego botanika Jeana Emmanuela Geliberta. Od samego początku w ogrodzie wiele prac wykonywali uczniowie łącząc przyjemne z pożytecznym, bowiem była to też metoda nowoczesnej edukacji. Mimo trudnej sytuacji finansowej ogród sukcesywnie się rozrastał i w 1928 r. poszerzono go o dział zoologiczny, w którym żyły sarny, lisy, ptaki, bóbr, żółw błotny i inne gatunki. W roku tym ogród zajmował teren o powierzchni 3,07 ha, znajdowało się w nim 830 okazów różnych gatunków roślin, a odwiedziło go ponad 100 wycieczek (łącznie ponad 3300 dzieci). Do ogrodu trafiały też zwierzęta, które przynosili ludzie bądź też informowali o tym, że potrzebują pomocy. Tak było w 1929 r. ze słynnym czarnym bobrem, po którego Kochanowski jechał 40 km od Grodna do Łunna poinformowany przez tamtejszą nauczycielkę Marię Reingardównę.
Kochanowski marzył o tym, aby stworzyć osobny ogród zoologiczny. Na skutek wielu mozolnych starań u władz miasta oraz zabiegania o finanse od różnych instytucji (niemałe sumy dokładał także z własnej nauczycielskiej pensji) udało się w końcu w 1930 r. przenieść ogród na nowe miejsce, a od 1936 r. ogród zoologiczny znajduje się tam gdzie i dziś, czyli na dawnej ul. Stanisławowskiej (obecnie ul. Kochanowskiego). W latach 30. XX wieku ogród zoologiczny był dumą Grodna. Wyprzedzały go tylko ogrody z Poznania i Warszawy. Znajdowało się w nim ponad 400 zwierząt w tym takie gatunki, jak: ryś, żubr, tygrys, lew, lampart i inne. Ogród był też miejscem edukacji przyrodniczej dla uczniów grodzieńskich i nie tylko grodzieńskich szkół.
Kochanowski był także jednym z inicjatorów otwarcia w Grodnie Muzeum Przyrodniczego. Instytucja ta zapoczątkowała działalność w 1926 r. dzięki hojnym darom Stanisława Żywno, który ofiarował miastu swoje bogate zbiory liczące 3000 okazów. Kochanowski pełnił w Muzeum funkcję wiceprezesa. Muzeum posiadało bogatą kolekcję muszli, owadów, ptaków, a także eksponatów geologicznych i paleontologicznych. Mankamentem był brak zorganizowanej biblioteki i pracowni, które umożliwiłyby młodzieży i wszystkim zainteresowanym korzystanie z jej zbiorów. Pracownię taką, wzorcowo zorganizowaną, posiadał za to Kochanowski w Państwowym Gimnazjum Męskim im. A. Mickiewicza. W niej miał także bogate zbiory paleobotaniczne.
Prof. Kochanowski wierny ideom pozytywistycznym niósł także „oświaty kaganek” ludowi. Wraz ze swoimi uczniami jeździł do szkół wiejskich, przeprowadzał tam wykłady i prezentacje oraz zachęcał do aktywnej ochrony otaczającej przyrody. Przykładem takiej działalności jest wyjazd w styczniu 1935 r. razem z członkami Kółka Miłośników Przyrody do podmiejskiej szkoły powszechnej w Małej Kaplicy. Uczniowie Kochanowskiego przekazali w darze dla szkoły 27 karmników dla ptaków, które sami wykonali. Jeden z uczniów – S. Mysłowski – wygłosił referat o gospodarczym znaczeniu ptaków, a następnie wspólnie zawieszono karmniki. Uczniowie z Koła Miłośników Przyrody wraz ze swoim profesorem chodzili także na wycieczki terenowe, inwentaryzowali twory przyrody i zajmowali się jej aktywną ochroną.
Działalność pedagogiczna Kochanowskiego nie ograniczała się jedynie do uczniów. Swoje zainteresowania kierował także do kolegów po fachu – nauczycieli biologii. Jego pomysłem było zjednoczenie wszystkich nauczycieli biologii z Grodna i spotykanie się na wspólnych zebraniach. Odbywały się one kilka razy w roku. Omawiano na nich nowe metody nauczania, badań naukowych i ochrony środowiska. Na spotkaniu, które odbyło się w 1935 r. w Prywatnym Gimnazjum Męskim Polskiej Macierzy Szkolnej w Grodnie Kochanowski skłaniał kolegów do prowadzenia systematycznych badań przyrodniczych na terenie Ziemi Grodzieńskiej, wdrażania nowych metod nauczania oraz publikowania ich wyników w formie poradników metodycznych.
Non omnis moriar…
Działalność, osiągnięcia i heroiczny wyczyn Jana Kochanowskiego uległy zapomnieniu w sowieckiej Białorusi. Mimo, że jego nowatorskie metody edukacyjne i osiągnięcia na polu ochrony przyrody mogły być z powodzeniem wykorzystane w nowej rzeczywistości, to komunistyczne władze z całą pewnością pamiętały mu „niewdzięczność” wyrażaną w lekceważących opiniach o osiągnięciach sowieckiej nauki w Miczurińsku. Zapewne też niepotrzebny był kolejny bohater przypominający o międzywojennym, polskim okresie w historii grodu nad Niemnem. Nawet dom, w którym mieszkał Kochanowski nie został ocalony. Dopiero po rozpadzie ZSRR w Grodnie powoli zaczęto przywracać pamięć o tym zasłużonym mieszkańcu. Na początku lat 90. dawną ulicę Stanisławowską (w czasie Związku Radzieckiego ul. Uczchozowskaja) przemianowano na ulicę Jana Kochanowskiego. Przy wejściu do grodnieńskiego zoo umieszczono tablicę z podobizną Kochanowskiego i krótką informacją w języku białoruskim o jego zasługach. Propagowaniem spuścizny Kochanowskiego, zwłaszcza jego osiągnięć pedagogicznych zajmuje się grodzieński historyk medycyny i biologii dr Fiodor Ignatowicz. Również ornitolodzy Grodna pamiętają o tym człowieku, który tak wiele zrobił dla ochrony przyrody miasta i okolic. Zupełnie słusznie uważają go za prekursora ochrony ptaków w Grodnie.
Znacznie gorzej jest z pamięcią o Kochanowskim w Polsce. Tutaj postać ta jest bardzo słabo znana, można powiedzieć, że prawie zupełnie nieznana. Jan Kochanowski nie ma nawet swego biogramu w polskiej Wikipedii. Nieliczna literatura na jego temat jest bądź to już dość stara, bądź też rozproszona i trudno dostępna. Posiada Kochanowski niewielki biogram w ponad półwiekowym (opublikowany w 1967 r.) Polskim Słowniku Biograficznym. Artykuły jego autorstwa możemy znaleźć co prawda w wydawnictwach dotyczących ochrony przyrody (przede wszystkim są to roczniki „Ochrony Przyrody”), ale co zrozumiałe, w przedwojennych wydaniach. Nie wszystkie one są dostępne w bibliotekach cyfrowych. Stąd też bardzo słabo znany jest on nawet wśród tych, których jego dorobek powinien szczególnie żywo interesować, czyli wśród przyrodników i osób zajmujących się ochroną przyrody. W związku z tym szczególnego znaczenia nabiera praca dr. Jana Szumskiego pt. „Jan Kochanowski – pedagog i przyrodnik grodzieński (1894-1942)”, opublikowana w 2012 r. w „Rozprawach z Dziejów Oświaty”. Jednak i ona nie jest łatwo dostępna a poza tym siłą rzeczy nie może obejmować w pełni całego niemałego dorobku inż. Jana Kochanowskiego. Czeka on jeszcze na swego dociekliwego i skrupulatnego biografa. Jednak póki co warto wszelkimi możliwymi sposobami popularyzować postać zacnego Grodnianina. Wyrażam nadzieję, że niniejsza publikacja zwiększy wiedzę na temat Jana Kochanowskiego pośród tych, którzy szczególnie mają mu za co być wdzięczni, czyli pośród przyrodników i obrońców przyrody.
Krzysztof Wojciechowski