Poczuj wykluczone. Wystawa „Pola Regeneracji” w BWA Dizajn we Wrocławiu
Wyobrażacie sobie artystów i kuratorów sztuki przy opracowaniu raportów oddziaływania na środowisko albo inwentaryzacji przyrodniczych? Wystawa „Pola Regeneracji” we Wrocławiu pokazuje, ile tracimy wykluczając kulturę z merytorycznych dyskusji dotyczących przyrody oraz ile treści i znaczeń mają w sobie ścieki.
O Polach Osobowickich we Wrocławiu (znanych również jako Pola Irygacyjne) można było przeczytać w „Dzikim Życiu” w wydaniu 11/2020. Znalazła się tam rozmowa przyrodników: Pawła Kisiela, Grzegorza Orłowskiego, Aleksandry Kolanek i Radosława Gawlika o wartościach przyrodniczych terenów podmokłych, o potrzebie nawadniania, składzie gatunkowym, dyrektywach siedliskowych1. Rozważania dotyczyły także kwestii produktywności, czyli tego, że Pola oprócz wartości krajobrazowych będą serwować usługi ekosystemowe i wymierne korzyści np. w procesie adaptacji do zmian klimatu.
Na wystawie „Pole Regeneracji” we wrocławskiej galerii Dizajn BWA kuratorka Katarzyna Roj i artyści opowiadają właśnie o Polach, ale zupełnie innym językiem i przy użyciu innych metod.
Intuicja i spekulacje
Czy „Pole Regeneracji” to przykład trzeciej kultury, czyli swego rodzaju zasypywaniu przepaści między dyscyplinami humanistyki i nauk przyrodniczych? Raczej nie. Trzecia kultura coraz bardziej kojarzy się z przejmowaniem przez przyrodników metod czy tematów humanistycznych, po to, aby popularyzować trudne zagadnienia nauk przyrodniczych. Dobrym przykładem są książki m.in. Edwarda O. Wilsona. Trzecia kultura jest próbą, choć nie zawsze udaną, spotkania ludzi nauki i kultury. Wystawa „Pole Regeneracji” wpisuje się raczej w nurt przyrodopisania, o którym wspominałam przy okazji recenzji książki Richarda Powersa „O czym szumi »Listowieść«” zamieszczonej w numerze 7-8/2021 „Dzikiego Życia”. Kuratorka wystawy, jak również zaproszeni do wystawy artyści, wykorzystują charakterystyczne metody przyrodopisania wywodzącego się z kultury amerykańskiej. Są samotnicy wyruszający do głuszy i dziczy, nadwrażliwcy, kontestatorzy, a przede wszystkim rzecznicy zmysłowości, którzy znacznie wykraczają poza wzrokowe i rozumowe doznania. Co charakterystyczne dla podejścia artystycznego, za działaniami, które doprowadziły do wystawy i zbudowania całej narracji nie stoi żadna organizacja czy konkretny cel publiczny. Kuratorka sama streszcza to słowami: „Wystawa powstała z bardzo osobistych pobudek, o czym piszę w tekstach towarzyszących i tym samym jest autorską wypowiedzią, a nie stanowiskiem instytucji. Wystawą tą mierzę się z wieloma rzeczami, również z tematem celowości dyscyplin projektowych. Zadaję pytania, mapuję rozmaite okoliczności, biorę głęboką perspektywę czasową, wyliczam stracone szanse. Nie robię tego w sposób »systematyczny«, co odróżnia moją aktywność od badań naukowych”. Podczas gdy trzecia kultura w uzasadnieniu sięga do metodologicznego naturalizmu, kuratorka „Pól” używa w „badaniu” zupełnie innych narzędzi: „Posługuję się intuicją i koincydencjami, uprawiam spekulacje. Nie wypowiadam się też w imieniu środowiska artystycznego czy kuratorskiego, a swoje przemyślenia współdzielę z artystami i projektantami pracującymi przy tej wystawie, bo łączy nas wspólna wrażliwość. Widzę w tym oczywiście olbrzymi potencjał do współpracy ze środowiskami naukowymi, co zresztą się dzieje, ale w sposób organiczny, w wyniku wielu rozmów z naukowcami, z którymi moje szlaki się przecięły”. Co ciekawe słowo „spekulacja” kojarzy się raczej pejoratywnie, jest m.in. używane w kontekście giełdy czy transakcji. Tymczasem źródłosłów spekulacji, czy to czasownik czy rzeczownik mówi o roztrząsaniu myśli, wypatrywaniu czy po prostu myśleniu, szczególnie takim, które nie jest poparte doświadczeniem.
Czas hybrydy
Przyrodopisanie, czy w przypadku wystawy polopisanie lub polozapis, używa także kategorii ciągłości, i nastawione jest na badanie głębokiego sensu miejsca. Na wystawie czytamy o długofalowym trwaniu i rezyliencji, czyli budowaniu odporności i odzyskiwania sił. Moim zdaniem wystawa porusza się głównie wokół problemu wykluczenia i to bardzo szeroko pojętego. Sporo też na wystawie hybryd. Z tych właśnie powodów „Pole Regeneracji” wykraczają daleko poza przyrodniczy temat wrocławskich pól irygacyjnych. To też zabieg daleko wykraczający poza rozumienie posthumanizmu jako oddania głosu również podmiotom nieludzkim. Dochodzi tutaj bowiem do sieciowania, przecinania się, „hybrydyzacji” elementów ludzkiego i nieludzkiego, kultury i natury, ochrony środowiska i ochrony dziedzictwa. A że wystawa prowadzi nas na byłe oczyszczalnie ścieków, to momentami można stwierdzić, że te hybrydy zostają ostatecznie tak mocno „strawione” czy przerobione, że dostajemy coś co swoją „konsystencją” może przypominać ścieki!
Mistyczne ścieki
„Odchodami nikt się nie interesuje” – to mocne stwierdzenie kuratorki, choć spierałabym się, czy prawdziwe. Chociaż prawdą jest, że jednym z zasadniczych problemów kultury opartej na wzroście jest eksternalizacja kosztów środowiskowych. Ekolodzy zajmują się ściekami, także tymi nielegalnymi i najpewniej dlatego łączy ich wiele z artystami. Są to środowiska wyparte z głównego nurtu, polityki lub życia publicznego. Temat odchodów, ścieków czy mówiąc dosadnie gówna jest na wystawie obecny także na metapoziomie. Bo w istocie Pola Osobowickie stały się we Wrocławiu tematem śmierdzącym w metaforycznym tego słowa znaczeniu. Jest tam coś wypartego. To teren trudny do zagospodarowania, na którym zaniechano nawadnianie; to tykająca bomba ekologiczna o infrastrukturze wybudowanej jeszcze w niemieckim Breslau. Nikt za bardzo nie ma pomysłu co z nimi zrobić, ale już mówi się o planach deweloperów czy koncernów energetycznych, aby przejąć ten ogromny teren zaraz pod miastem na np. farmy fotowoltaiczne. Z pewnością na Polach jak w raju czują się też myśliwi. To wszystko miesza się symbolicznie podobnie jak pokarm na końcu układu pokarmowego.
Wyparte z refleksji o Polach jest również wyciszenie i regeneracja. Pomimo tego, że wiele mówi się o odbudowie po pandemii, zapędy idą raczej w stronę ciągłego wzrostu i także Pola mogą stać się świetnym terenem dla budownictwa czy energetyki. Dizajn BWA Wrocław niejako w kontrze otwiera „Biuro Rezyliencji”. Mimo wydanego ostatnio raportu IPCC mówiącego o pilnych redukcjach emisji czy zmianie stylu życia, tak naprawdę… wciąż przymykamy oczy na fakty. To wzmacnia pytanie o siłę metod humanistycznych w komunikowaniu problemów ochrony środowiska. Owszem wystawa nie ma celu instrumentalnego, wręcz się od niego odcina, sens upatruje raczej w poszukiwaniach scenariuszy, rozmowach, odpoczynku, zaniechaniu itp.
Wykluczone zmysły
Na wystawie znajdują miejsce wykluczeni: artyści jako strona nieobecna przy projektowaniu np. terenów chronionych, inne gatunki, ale również i zmysły. W żadnej dotąd ekspertyzie przyrodniczej dotyczącej Pól nie dano tyle miejsca zmysłowi węchu, słuchu czy dotyku. Odwiedzających wystawę, bardzo blisko wrocławskiego rynku, czeka raj dla zmysłów – można położyć się niczym na trawie (miękka makieta Dominiki Kulczyńskiej „Tylko leżenie nas uratuje”), posłuchać śpiewu ptaków (nagrania terenowe Daniela Brożka i Katarzyny Roj), powąchać zapach bagna (28 zapachów Pól zrekonstruowanych i stworzonych przez Monikę Opiekę-Nowak) czy zobaczyć Pola z perspektywy ptaka (fotografie lotnicze Kacpra Kowalskiego).
Dyskryminacja, wyparcie, ale też nurzanie się w hybrydach, niejasnościach czy nieczystościach to idea jaka w mojej ocenie leży u podstaw tej wystawy. „Pole Regeneracji” są więc na pewnym poziomie polem do eksperymentu – ekspozycji tego co pozostaje w cieniu. Brak konkretnej metody działania czy zajęcia stanowiska w sprawie toczących się ekspertyz przyrodniczych dotyczących Pól Osobowickich czy postępowań nie jest powodem do stawiania zarzutów o nieskuteczność. To nie jest wystawa aktywistyczna, ale głęboko refleksyjna. Wystawa nie próbuje być naukowa i nie rości sobie pretensji do wchodzenia na ścieżkę sztuki ekologicznie zaangażowanej. Ten modny ostatnio koncept staje się karykaturalny, gdyż w sytuacjach konieczności do wejścia na agorę, instytucje kultury i sami artyści często odmawiają zajęcia stanowiska w konkretnych sprawach.
„Pole Regeneracji” przyjmują za punkt wyjścia cały wachlarz kategorii charakterystycznych dla głębokiej adaptacji (deep adaptation) – powstrzymanie się, kategorię świtu, początku i nadziei, jednocześnie nie kryjąc się z tym, że wchodzą na agorę w momencie, kiedy zaraz zgaśnie światło. I gdy naukowcy mówią o pilnej potrzebie nawadniania pól, kuratorka twierdzi: „W kwestii nawadniania pól pojawiło się pytanie o gospodarkę wodną w ogóle. Co jeśli wody za kilkadziesiąt lat nie będzie? Czy powinniśmy myśleć o scenariuszach, które pomogą zaadoptować się polom do nowych okoliczności i zapewnią im odporność również za kilka dekad? Nie mam żadnych odpowiedzi na to i to najlepiej wyraża moją pozycję w temacie. Z tego, co widzę to wystawa tworzy napięcie w temacie pól i mocno rezonuje z publicznością. Jeżeli uda się przy jej okazji stworzyć podniosłą atmosferę, to inaczej też wybrzmią wyniki ekspertyzy przyrodniczej, która jest obecnie w ostatecznym opracowaniu. Zakładam dobre intencje każdej ze stron i liczę, że tej jesieni już zaczną się działania prowadzące do wypracowania scenariusza regeneracji pól”. Czy po opublikowaniu ekspertyzy zleconej przez miasto Wrocław dotyczącej Pól ktoś zapyta artystów o ich zdanie na temat przyszłości Pól?
W dobie antropogenicznej zmiany klimatu oddzielanie polityki od przyrody, kultury od atmosfery, oczyszczalni ścieków od modelu ekonomicznego jest zakłamywaniem rzeczywistości. Humanistyka zakłada, że nasz świat jest w znacznym stopniu konstruowany, ale poważna humanistyka nie może być oderwana od ziemi czy kwestionować praw fizyki albo mechanizmów biologicznych. Ten galimatias, hybrydowość to dla wielu wciąż poznawcze novum, należy zadać pytanie skąd wzięło się wykluczanie kultury z debaty o stanie środowiska. Biorąc pod uwagę władzę i pozycję, jaką obecnie mają nauki przyrodnicze i techniczne, można zrozumieć próby tworzenia nowego języka, który opisywałby przyrodę, ale nie w sposób w jaki opisuje ją chemia czy biologia. Jestem ciekawa do jakich wniosków można byłoby dojść analizując współpracę instytucji kultury z np. Centrum Ochrony Mokradeł i czy byłaby to współpraca długotrwała? Obecnie zainteresowanie artystów i kuratorów tematem antropocenu, apokalipsy czy katastrofy klimatycznej jest zmasowane. Nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek ten temat angażował artystów, może w latach 90., ale głównie były to niszowe sceny muzyczne.
Podczas wystawy, która potrwa do końca października 2021 r., od września będą odbywać się zajęcia szkolne, a od października – akademickie. Rozwijany będzie też program Kultura Regeneracji. Zaplanowane są spacery na Polach Osobowickich, spotkanie z dr Aleksandrą Gierko, dr Magdą Zamorską („Etyka roślin”, 12.09), dźwiękowy spacer performatywny Antoniny Nowackiej (w ramach „Canti Spazializzati”, 18.09) oraz Małgorzaty Kuciewicz i Simone De Iacobis z grupy architektoniczno-badawczej Centrala („Mieszkamy na dnie oceanu powietrznego [Luftmeer], zanurzeni w wodzie o stanie lotnym”, 26.09). Uważajcie jednak, bo jak mawiają twórcy wystawy, „gówno wciąga”. Jest zatem „ryzyko”, że na Polach Osobowickich już zostaniecie.
Hanna Schudy
Informacje o wystawie: bwa.wroc.pl/events/pole-regeneracji-wroclawskie-pola-irygacyne