DZIKIE ŻYCIE

Poznańskie wzgórza, czyli korona grodu Przemysła. Część 2

Bartosz Świątek

W pierwszej części cyklu („Dzikie Życie”, nr 12-1/2023-2024) wyjaśniłem genezę powstania wzgórz w Poznaniu oraz opisałem Górę Moraską, czyli najwyższe wzniesienie w tym mieście, wznoszące się na wysokość 154 metrów n.p.m. Pora odkryć tajemnice dwóch kolejnych pod względem wysokości wzgórz stolicy Wielkopolski. Perłą bieżącej odsłony z pewnością będzie skrywające nieprzeciętne walory przyrodniczo-krajobrazowo-historyczne Kokoryczowe Wzgórze.

Jeden ze stawów oraz Góra Krzyżowa w tle. Fot. Bartosz Świątek
Jeden ze stawów oraz Góra Krzyżowa w tle. Fot. Bartosz Świątek

Kokoryczowe Wzgórze – 105 metrów n.p.m.

Charakterystykę drugiego co do wysokości poznańskiego wzniesienia, mieszczącego się w peryferyjnej dzielnicy Radojewo (północny skraj miasta, na wschód od Moraska), wypada zacząć od wyjaśnienia pochodzenia jego nazwy. Wzgórze porasta niski grąd z dużym udziałem grabów i dębów oraz las liściasty rzadkiego typu, mianowicie żyzny, wielowarstwowy łęg zboczowy występujący na zboczach morenowych stoków nachylonych w kierunku przełomowej doliny Warty. W runie tego siedliska występuje wiele interesujących roślin, m.in. zakwitająca w kwietniu lub niekiedy w maju, niewielka bylina – kokorycz pusta, która to właśnie tutaj znalazła idealne warunki do rozwoju i dała nazwę temu miejscu. W tym okresie dno lasu mieni się tysiącami białych, różowych i fioletowych kokoryczy i zawilców, a towarzyszą im w mniejszej obfitości miodunka ćma, ziarnopłon wiosenny, złoć żółta i łąkowa, barwinek pospolity oraz fiołek wonny. Intensywne barwy kwiatów połączone z jasną zielenią rozwijających się drzew i unoszący się w okolicy słodki zapach oczarowują, wręcz odurzają. Warto tak zaplanować wycieczkę, aby trafić na wiosenny aspekt i zachwycić się tym bajecznym krajobrazem.

Fragment ocalałego cmentarza rodowego. Fot. Bartosz Świątek
Fragment ocalałego cmentarza rodowego. Fot. Bartosz Świątek

Amatorom kwiatów szczególnie warto polecić wizytę również późną zimą lub na przedwiośniu, kiedy uśpiona przyroda daje jedną z pierwszych oznak wiosny w postaci masowo kwitnących ranników zimowych. Te drobne roślinki z rodziny jaskrowatych przez dwa, trzy, a czasami nawet i cztery tygodnie, pokrywają żółtym dywanem spory fragment runa radojewskiego lasu mającego status parku, tworząc malowniczy przyrodniczy spektakl. Co ciekawe, ranniki zakwitają wcześniej od przebiśniegów czy śnieżyc wiosennych. W zeszłym roku zakwitły już na początku lutego. Niezwykłość tych pionierskich kwiatków bierze się ze zdolności wydzielania ciepła, przez co nie są im straszne niskie temperatury. Co więcej, nie lubią one nadmiernego ciepła i zaczynają przekwitać, gdy tylko słupek rtęci zacznie przez kilka dni z rzędu przekraczać 10 stopni Celsjusza. Tę informację jak również fakt, że ranniki otwierają się tylko w słoneczne dni, trzeba wziąć pod uwagę, jeśli zamierzamy oglądać kwitnienie tych roślin.

Pomimo tych walorów ranniki są znacznie mniej znane od innych kwiatów przedwiośnia ze względu na swoją rzadkość występowania. W naszym kraju nie występują w stanie dzikim, są to bowiem rośliny zasiedlające żyzne lasy południowej Europy. Spotyka się je w formie zdziczałej w dawnych parkach i na cmentarzach. Ich geneza pojawienia się tutaj nie jest do końca znana, jednak istnieje przypuszczenie, że pierwsze okazy posadził ogrodnik w czasie tworzenia przypałacowego parku, o którym będzie mowa w dalszej części artykułu. W miarę upływu czasu i zacierania się granicy pomiędzy parkiem a lasem radojewskie ranniki znalazły optymalne warunki rozwoju, przez co ich populacja zaliczana jest do najliczniejszych w Polsce.

Plątanina gałęzi i konarów w łęgu zboczowym. Fot. Bartosz Świątek
Plątanina gałęzi i konarów w łęgu zboczowym. Fot. Bartosz Świątek

Mimo, że wiosna oferuje niezapomniany kolorowy festiwal barw, to do Kokoryczowego Wzgórza warto wybrać się o każdej porze roku z uwagi na urozmaiconą, mocno pagórkowatą rzeźbę, piękny stary drzewostan złożony z kilkunastu gatunków o zróżnicowanej wysokości oraz bujny podszyt. Można podziwiać sędziwe dęby, wiązy i jesiony. Ostatni z wymienionych gatunków skrywa tutaj prawdopodobnie najstarszy i największy okaz w Poznaniu (już Helena Szafran w przewodniku po Poznaniu i okolicy z 1959 r. wskazywała, że w parku znajduje się najgrubszy w mieście i powiecie jesion o blisko pięciu metrach obwodu). Rośnie on nad jednym z niewielkich stawów i naturalnie jest pomnikiem przyrody. Jeśli mowa o jesionach, to warto zaznaczyć, że drzewa te pokrywają prawie 25% powierzchni wzgórza i wraz z wiązami pospolitymi tworzą łęg wiązowo-jesionowy. Najpospolitszym tutejszym drzewem jest dąb szypułkowy, który odpowiada za około 30% drzewostanu. Razem z grabem tworzy cenny przyrodniczo typ lasu zwany grądem. Podczas spaceru z pewnością natkniemy się też na wiele klonów zwyczajnych, klonów jaworów i robinii akacjowych.

Na szczególną uwagę zasługuje pomnikowa krótka aleja licząca sześć platanów klonolistnych, zlokalizowana we wschodniej części parku. Drzewa odchylają się na przeciwległe strony, jakby chciały naśladować człowieka pragnącego wypiąć dumnie pierś. Najokazalszy z platanów o obwodzie pnia 411 cm jest w wyśmienitym stanie, wznosi się na wysokość 35 metrów, a jego wiek szacuje się na 170 lat. Uwaga, teren jest tu podmokły od spływającej wody z okolicznych zboczy. Osobiście, podczas każdej wizyty, najbardziej urzeka mnie okaz rosnący samotnie niedaleko wspomnianej alei, na grobli między dwoma stawami. Jego pień ma ponad pięć metrów obwodu i odznacza się wyjątkowo harmonijnym kształtem. Kolejne cztery, choć już nie tak okazałe platany, spotkamy tuż przy okrągłym stawku na południowo-zachodnim skraju całego kompleksu.

Pomnikowy platan klonolistny w letniej szacie. Fot. Bartosz Świątek
Pomnikowy platan klonolistny w letniej szacie. Fot. Bartosz Świątek

Platany, mimo że nie należą do gatunku dominującego, urzekają swoimi nietuzinkowymi walorami estetycznymi: piękną pomarszczoną korą, rozłożystą koroną, kształtem i barwą liści, stanowią też jedną z pamiątek po dawnych właścicielach tego terenu. Dlatego zasługują na poświęcenie im odrobiny więcej miejsca. Najbardziej charakterystycznym elementem ich fizjonomii jest kora: cienka, szaro- lub ciemnobrązowa, silnie łuszcząca się i odpadająca dużymi, nieregularnymi płatami. Stąd pnie i grubsze konary mają często „łaciaty” wygląd. Wyróżniają je także owoce w postaci stożkowatych orzeszków, zebrane w kuliste owocostany, przypominające nieco kolczaste bombki. Posmaku egzotyki dodaje fakt, iż nie jest to gatunek rodzimy dla Polski ani nawet dla żadnego zakątka świata! Platan klonolistny jest mieszańcem północnoamerykańskiego platana zachodniego i rosnącego w Europie południowo-wschodniej oraz Azji Mniejszej platana wschodniego. Drzewa te, z uwagi na długowieczność, odporność na zanieczyszczenia powietrza oraz ekstremalne temperatury, są często sadzone w europejskich miastach wzdłuż ulic, bulwarów, na placach i w parkach. Poznańskie platany mają się bardzo dobrze, można je spotkać zarówno w śródmieściu (często w reprezentacyjnych miejscach jak Plac Wolności czy Park Mickiewicza), wzdłuż głównych ciągów komunikacyjnych, a także na peryferiach wśród klinów zieleni. Radojewski park bez tych drzew nadal pozostałby magicznym miejscem, ale z pewnością przydają mu one jeszcze więcej urody i majestatu.

Wiele cech świadczących o naturalności Kokoryczowego Wzgórza stwarza jednocześnie doskonałe okoliczności bytowania dla różnorodnej fauny. Niedaleko platanowej alei znajdują się zasilane przez niewielki strumyk dwa stawy, będące ważną ostoją płazów. Jeśli dopisze nam szczęście, to wczesną wiosną spotkamy tu żaby trawne, moczarowe lub śmieszki zdążające do wody na swoje gody. Jest to również ostoja ropuchy szarej, grzebiuszki ziemnej i traszki zwyczajnej. Świat gadów reprezentuje padalec zwyczajny i zaskroniec zwyczajny.

Roślinność porastająca Wzgórze Berlińskie w pełni lata. Fot. Bartosz Świątek
Roślinność porastająca Wzgórze Berlińskie w pełni lata. Fot. Bartosz Świątek

Grupą zwierząt, która znajduje w tym biotopie optymalne warunki, są ptaki oraz bezkręgowce. Przyczynia się do tego bogaty i stary drzewostan, obfitość dziuplastych drzew i martwego drewna, wielowarstwowy ekosystem czy też liczne rośliny zielne występujące w runie. Ptaki korzystają z bogatego źródła pokarmu, mnóstwa kryjówek i miejsc do gniazdowania, umilając spacery swoim śpiewem. W bezlistnej porze roku Radojewo pobrzmiewa bębnieniem wykuwającego dziuple dzięcioła i pogwizdywaniem kowalika, a kolorów szaremu otoczeniu dodaje wtedy sikora bogatka. W najpiękniejszych miesiącach do ptasiego chóru dołączają zięby, kapturki i pierwiosnki.

Będąc tu, nie sposób nie zauważyć dziesiątek powalonych, złamanych i stojących martwych drzew. Próchniejące pnie są miejscem rozrodu, kryjówki bądź żerowania od kilkudziesięciu do kilkuset gatunków owadów i innych bezkręgowców, wśród których natknąć się można na ciołka matowego, sprężyka sosnowego i świdrzyka lśniącego. Wszędzie, jak okiem sięgnąć, otacza nas plątanina gałęzi i wykrotów. Rozkładające się drewno sprzyja rozwojowi licznych grzybów, np. opieńki ciemnej, hubiaków czy rulika groniastego. Liczne otwory w pniach oraz bogactwo roślin przyciąga także motyle (np. rusałkę żałobnik) i zapylacze (by wspomnieć choćby trzmiela ziemnego). Ponadto, puszczański charakter tego niewielkiego terenu stanowi ostoję nietoperzy: karlika malutkiego i borowca wielkiego. Z ssaków występuje tu dzik, sarna, lis, wiewiórka, kuna leśna czy ryjówka aksamitna.

Rozkwitające Kokoryczowe Wzgórze widziane od ulicy Piołunowej. Fot. Bartosz Świątek
Rozkwitające Kokoryczowe Wzgórze widziane od ulicy Piołunowej. Fot. Bartosz Świątek

Położony na skarpie park w stylu angielskim o powierzchni około 15 hektarów naturalnie łączy się z łęgowymi lasami w dolinie Warty. Można zatem odbyć dłuższą wędrówkę i pójść polami aż do rzeki, a najwytrwalsi turyści być może skuszą się i podążą ścieżką obfitującą w liczne pomnikowe dęby i bardzo ciekawy drzewostan poprzez duży kompleks leśny na północ aż do Biedruska. Taka wyprawa gwarantuje wspaniałe widoki i niezapomniane wrażenia, ale to już temat na osobną opowieść. Warto natomiast na moment oderwać się od natury, aby zrozumieć, skąd właściwie znalazło się tu tyle różnorodnej zieleni, chciałoby się wręcz rzec – dendrologiczno-botaniczno-krajobrazowego rozpasania.

Kokoryczowe Wzgórze  skrywa bowiem nie tylko i wyłącznie przyrodnicze skarby. Znajduje się tu również pałac (pierwotnie dwór) wzniesiony na początku XIX wieku dla niemieckiej rodziny von Treskow, ówczesnych właścicieli pobliskich Owińsk, Moraska i kilku innych wiosek. Przypuszczalnie zaprojektował go wybitny niemiecki architekt Karl Friedrich Schinkel, autor projektów kilkunastu zabytkowych budynków w całej Wielkopolsce. Przedtem, przez kilka wieków, Radojewo należało do dóbr cysterek z owińskiego klasztoru i było jedną z pierwszych wsi otrzymanych przez mniszki po przybyciu do Wielkopolski1. Pod koniec XVIII wieku, wraz z trzecim rozbiorem Polski, nastąpiła kasata klasztoru, a wieś wystawiono na sprzedaż. Skorzystali z tego von Treskowowie, nabywając w 1797 r. Radojewo wraz z Owińskami. Pierwszym właścicielem pałacu został berliński bankier Sigismund Otto Joseph von Treskow, notabene świeżo mianowany szlachcicem, który następnie przekazał go swojemu synowi Heinrichowi Baltazarowi. Majątek był w posiadaniu rodziny do 1945 r.

Runo radojewskiego parku pokryte tysiącem ranników zimowych. Fot. Bartosz Świątek
Runo radojewskiego parku pokryte tysiącem ranników zimowych. Fot. Bartosz Świątek

Budynek miał pełnić rolę pałacu myśliwskiego. Powstał na planie litery „H”, nakryto go dachem dwuspadowym. Od zwróconej ku północy elewacji frontowej znajdował się wspięty na czterech kolumnach taras. Natomiast elewację ogrodową ozdobiono płytkim ryzalitem. Pierwotnie pałac był połączony osią widokową (obecnie, z uwagi na dojrzały gęsty drzewostan, nieczytelną) z pałacem w Owińskach, od którego oddzielała go jedynie rzeka Warta. W latach 40. XIX wieku kolejny zarządca Heinrich Baltazar von Treskow rozbudował obiekt, nadając mu obecny kształt, który w nieznacznie zmienionej formie przetrwał do dziś.

Po zakończeniu II wojny światowej pałac stał się własnością Skarbu Państwa. Do lat 60. w budynku znajdowały się szkolne sale, a następnie mieszkania. W 1987 r. obszar wsi Radojewo włączono w granice miasta Poznania. Obecnie pałac należy do gminy i nie jest użytkowany ani remontowany, od dłuższego czasu popada w ruinę. By uniemożliwić wstęp do pałacu obiekt ogrodzono, zamurowano okna, jednak wcześniej i tak wszystko, co tylko się dało (łącznie z instalacją elektryczną!), zostało z niego skradzione. Po dawnym blasku nie ma już śladu, aż trudno sobie wyobrazić, że dawniej szlachta przybywała tu na przyjęcia w sali balowej… Na pocieszenie pozostaje miłe sąsiedztwo zadbanej kapliczki Matki Boskiej.

Niemniej jednak ta smutna historia ma także pozytywny rezultat, ponieważ gdyby nie powstała rezydencja von Treskowów, to dziś nie chodzilibyśmy po pięknym przypałacowym parku. Równolegle z XIX-wieczną rozbudową obiektu postępowały prace ogrodnicze. Prawdopodobnie kierował nimi królewski ogrodnik z Poczdamu, twórca słynnego Parku Sanssouci – Peter Joseph Lenné. Nie można ponad wszelką wątpliwość stwierdzić, że to właśnie ten, bardzo ceniony w Europie, architekt krajobrazu zaprojektował radojewskie włości, jednakże wiele na to wskazuje, by przywołać chociażby powiązania właścicieli z Berlinem czy znane z wcześniejszych realizacji tego planisty typowe rozwiązania kompozycyjne.

Wczesnojesienny krajobraz okolicy Radojewa – widok w kierunku doliny Warty, w tle Dziewicza Góra. Fot. Bartosz Świątek
Wczesnojesienny krajobraz okolicy Radojewa – widok w kierunku doliny Warty, w tle Dziewicza Góra. Fot. Bartosz Świątek

Pozostawmy na boku kwestię autorstwa projektu i spróbujmy przenieść się w czasie o te kilkanaście dziesiątek lat wstecz, a zapewne urzeczeni osobliwymi okolicznościami przyrody złożymy hołd inicjatorowi ich powstania, kimkolwiek był. O ile radojewski park zachwyca współcześnie, to śledząc historyczne opisy można popaść w euforię, musiało być tu naprawdę romantycznie. Oto spacerujemy przez różnorodne krzyżujące i rozwidlające się dróżki i ścieżki, mijamy kaskadowo zaprojektowane stawy i wypływające z nich strumyki. Zróżnicowane ukształtowanie terenu oferuje piękne widoki, które wciąż się zmieniają. Towarzyszą nam nieobecne już dziś jodły, świerki i modrzewie, lecz nie tylko te gatunki były oczkiem w głowie dawnych właścicieli. Główna aleja niczym średniowieczny królewski trakt pyszni się licznymi lipami drobnolistnymi, a drzew tych nie poskąpiono również w innych fragmentach założenia kształtując lipowe kręgi emanujące podobno niezwykłą mocą. Ogród naturalnie harmonizuje się z okolicznymi polami i lasami, dzięki czemu krajobraz pozostaje otwarty i naturalny.

Przed nami wyrasta wzniesienie o stromych stokach. To Góra Zamkowa ze sztuczną ruiną imitującą szczątki gotyckiego zamku na wierzchołku, choć zamku nigdy tu nie było. Tego typu budowle to efekt ówczesnej mody. Trzeba przyznać, że ruina wyraźnie górująca nad parkowymi drzewami, stojąca w otoczeniu modrzewi i specjalnie usypanych granitowych głazów może się podobać. Dodatkowo, widać stąd jak na dłoni przeciwległy brzeg Warty, a na nim owiński klasztor i pałac należący przecież do von Treskowów. Widokowa oś kompozycyjna w tym i w innych miejscach parku nie była dziełem przypadku, lecz celowym zabiegiem.

Jesteśmy w XIX wieku, zatem czas płynie niespiesznie. Wędrując dalej pośród tajemniczego starodrzewu, po kamiennych stopniach wspinamy się na Górę Krzyżową, na której stoi drewniany krzyż. Na szczycie obok krzyża leży kilka głazów narzutowych, z których dwa największe przykuwają uwagę. Większy, pokryty porostami, to skała magmowa z granitu, a jego obwód wynosi 800 cm. Mniejszy, również granitowy o obwodzie 745 cm, ma barwę zbliżoną do różowej. W tamtych czasach obecność ciężkich kamieni próbowano tłumaczyć niekonwencjonalnie i zwykle kojarzono z diabelskimi mocami. Tak tworzyły się legendy.

Głazy na radojewskiej Górze Krzyżowej również owiane są legendą, choć powstała ona nieco później, bo w XX wieku. Jedna z jej wersji opowiada o wiejskiej dziewczynie z Radojewa o imieniu Jagna. Pewnego dnia matka wysłała ją po wodę, której zabrakło do gotowania klusek. Po drodze spotkała pięknie grającego na fujarce owczarza Jasia, w którym zakochała się z wzajemnością. Para spotykała się w lesie na okolicznym wzgórzu. Matka dziewczyny nie zaakceptowała ich związku i rzuciła klątwę „Obyście oboje zamienili się w kamienie”. Zaklęcie podziałało natychmiast. Podobno w Dzień Zaduszny można usłyszeć jęki nieszczęśliwej pary. Czy w tej historii jest chociaż ziarnko prawdy? Ta kwestia musi pozostać tajemnicą, podobnie jak to, które z tutejszych wzniesień (Góra Zamkowa czy Góra Krzyżowa) wiedzie prym w faktycznej wysokości.

Widok ze Wzgórza Berlińskiego na tereny lotniska Ławica. Fot. Bartosz Świątek
Widok ze Wzgórza Berlińskiego na tereny lotniska Ławica. Fot. Bartosz Świątek

Powróćmy do teraźniejszości. Radojewski park niezmiennie wprawia w zachwyt mimo, że z romantycznej ruiny na Górze Zamkowej pozostały jedynie fragmenty jednej ze ścian z podmurówką2 i nie przewyższa już ona sąsiednich drzew a sam wierzchołek przestał pełnić funkcję tarasu widokowego na okoliczne włości. Podobnie nie ma znaczenia brak krzyża na Górze Krzyżowej czy też nieczytelne, bo zarosłe samosiejkami, dawne lipowe kręgi. Nadal są tu setki starych drzew i pięknych kwiatów wiosną, a po przejściu nie więcej niż 500 metrów od głównej bramy, naszym oczom ukazuje się preludium morenowych rozmaitości. Dalej co rusz na przemian zdobywa się nowy pagórek, by po chwili znów schodzić w kolejną dolinę. Ozdobą wciąż są niewielkie stawy i strumyk zasilający dwa z nich.

Innym śladem po dawnych właścicielach parku i pałacu jest kameralny cmentarz rodowy. Na niektórych z ponad dwudziestu nagrobków wciąż można przeczytać inskrypcje po niemiecku. Kiedyś na pomnikach znajdowały się żelazne ozdobne płyty. Niektóre groby mają nieregularną bryłę, a szczególną uwagę przykuwa głaz zachęcający do uczczenia pamięci zmarłych ofiar bezsensownych i niszczycielskich wojen. Miejsce tworzy niezwykle tajemniczą atmosferę. Których członków magnackiego rodu tutaj pochowano, pozostawiam do odkrycia osobiście.

Walory przyrodniczo-historyczne Radojewa prezentuje ścieżka dydaktyczna „W poszukiwaniu zielonej energii”. Składa się ona z dziewięciu przystanków usytuowanych na trasie o długości około 1,5 kilometra. Na początku ścieżki znajdują się dwa ławostoły i skrzyneczka, w której powinny znajdować się zadania do wykonania w wersji papierowej. Dzięki temu dzieci (acz nie tylko) mogą przejrzeć materiały i samemu zaznaczyć rozwiązania. Zadania znajdziemy na stronie internetowej Nadleśnictwa Łopuchówko, można je wydrukować przed wycieczką.

W przeszłości w Radojewie projektowano powstanie rezerwatu „Kokoryczowe Wzgórze”, jednakże nigdy do tego nie doszło. Park istnieje, nie jest zdewastowany, dewastacji uległy niektóre groby znajdujące się na południowym stoku zbocza z ruinami. Na szczęście, ze względu na niezwykłe przyrodnicze walory tego miejsca, cały obszar został wyłączony przez leśników z użytkowania gospodarczego, jako ekosystem reprezentatywny. Park położony jest również w obszarze Natura 2000 „Biedrusko”, choć próżno szukać na miejscu choćby tablicy informującej o tym fakcie. Nadleśnictwo Łopuchówko nie odniosło się do e-maila wysłanego w maju 2023 r., w którym zapytałem wprost: dlaczego nie może powstać tu rezerwat, skoro teren jest tak cenny i unikatowy. Kilkanaście lat temu narodził się pomysł, również niezrealizowany, utworzenia „Cysterskiego parku kulturowego Radojewo – Owińska”, który miał na celu przywrócenie i zachowanie dziedzictwa kulturowego i krajobrazowego związanego z działalnością cysterek. Szkoda, gdyż taki projekt mógłby przede wszystkim pomóc radojewskiemu pałacowi odzyskać dawny blask (pobliskie Owińska i bez tego obrastają w coraz to nowe atrakcje).

Po obszernej prezentacji walorów przyrodniczo-historycznych Kokoryczowego Wzgórza nadeszła pora, aby odkryć drogi i sposoby dotarcia do tego fyrtla (czyli rejonu miasta w gwarze poznańskiej). Korzystając z komunikacji miejskiej, mamy do wyboru autobus numer 911 jadący w kierunku Biedruska (przystanek „Radojewo”) oraz linie numer 167 i 188 mające w Radojewie swoje przystanki końcowe. Rowerem z centrum miasta dojedziemy niebieskim Nadwarciańskim Szlakiem Rowerowym kierując się na północ. Po około 10 kilometrach, przy wyraźnym rozjeździe, opuszczamy szlak i jedziemy w lewo skrajem lasu a potem kilkaset metrów ostro pod górę brukowaną ulicą Piołunową. Zmotoryzowani natomiast powinni udać się ulicą Naramowicką w kierunku Biedruska. W dzielnicy Radojewo należy skręcić w prawo, można zaparkować przy ulicy Podbiałowej, kilkadziesiąt metrów przed pałacem i wejściem do parku. Po lewej stronie ulicy znajduje się prywatna zagroda z kozami i końmi, które zdają się witać odwiedzających to miejsce.

Zaprezentowany zespół pałacowo-parkowy to miejsce wciąż mało znane, niezadeptane przez turystów, skrywające skarby przyrody i osnute wątkami historii arystokratycznego rodu. Nie bez powodu nazwa dawnej wsi Radojewo pochodziła od wyrazu „radować się”. Dziś powodów do radości dostarcza tu ciekawa przyroda.

Wyprawa z synem Ignacym w poszukiwaniu kokoryczowych dywanów. Fot. Bartosz Świątek
Wyprawa z synem Ignacym w poszukiwaniu kokoryczowych dywanów. Fot. Bartosz Świątek

Wzgórze Berlińskie – 104 metry n.p.m.

Jest to słabo widoczne w terenie wzgórze położone w niewielkiej dzielnicy Sytkowo, pomiędzy Wolą i Smochowicami, w północnej części lotniska Ławica, w zachodniej części Poznania. Nazwa używana była w języku niemieckim (Berliner Höhe), obecnie całkowicie wyszła z użycia. Z grzbietu rozciąga się panorama całego terenu lotniska, od wieży kontroli lotów, przez pas startowy, po terminal, obiekty hotelowo-usługowe, budynki techniczne i koszary. Cały obszar porasta bujna naturalna łąka z licznymi ziołami i bylinami, szczególnie piękna w lipcu. Rośnie tu, obok wielu gatunków traw, m.in. chaber bławatek, wrotycz pospolity, starzec jakubek, koniczyna łąkowa, krwawnik pospolity, marchew zwyczajna, rumianek pospolity, ostrożeń łąkowy.

W przypadku tego wzniesienia walory przyrodnicze ustępują jego historycznemu znaczeniu. Odegrało ono ważną rolę w historii nie tylko miasta, ale nawet całej Wielkopolski. Otóż 6 stycznia 1919 r. o godzinie 6:30, w ramach powstania wielkopolskiego, rozpoczęła się stąd bitwa o Ławicę, która znajdowała się wówczas w rękach niemieckich. Atak na lotnisko polegał na oddaniu ze wzgórza przez powstańców czterech strzałów z dwóch armat. Zanotowano trafienia w wieżę kontroli lotów i koszary. Po ostrzale artyleryjskim nastąpił krótki, przeprowadzony w ciemności atak piechoty, okupiony stratą jednego poległego. Po trwającym dwadzieścia minut szturmie lotnisko zostało zdobyte. Była to perfekcyjnie przygotowana, najbardziej brawurowa bitwa powstania wielkopolskiego. W zabudowaniach Fliegerstation Posen zdobyto ogromne ilości sprzętu lotniczego, w tym ponad dwadzieścia całych samolotów i kolejnych kilkadziesiąt w częściach. Wraz ze sprzętem zdobytym w hali sterowcowej stanowiły one istotny wkład w rozwój sił lotniczych II Rzeczypospolitej.

11 listopada 2020 r., upamiętniając Narodowe Święto Niepodległości, na wzgórzu odsłonięto tablicę upamiętniającą zwycięski szturm powstańców wielkopolskich na lotnisko Ławica, ufundowaną przez Radę Osiedla Krzyżowniki-Smochowice.

Obecnie na wzgórzu znajdują się murowane fragmenty murów i wał ziemny, będące pozostałościami po budowli kulochwytu, wykorzystywane kiedyś na potrzeby strzelnicy służącej do regulacji broni pokładowej samolotów, stacjonujących na poznańskim lotnisku podczas II wojny światowej.

Dojechać tu najłatwiej samochodem (trasa wylotowa w kierunku Pniew i Szczecina w ciągu ulicy Dąbrowskiego, najlepiej zaparkować gdzieś przy ulicy Przytocznej lub Łobżenickiej) lub autobusem miejskim jadącym z Pętli Ogrody w kierunku Krzyżownik, Smochowic, Kiekrza (np. linia nr 156, przystanek „Smochowice”). W pobliżu Wzgórza Berlińskiego nie przebiega żaden znakowany szlak turystyczny pieszy czy rowerowy.

W następnej odsłonie cyklu poznamy dwa kolejne wzgórza: usypany przez człowieka Kopiec Wolności oraz Wzgórze Winiarskie, które bez wątpienia mogłoby zostać bohaterem niejednej opowieści.

Bartosz Świątek

Bartosz Świątek – wielkopolanin, miłośnik przyrody, gór, Polski, uczestnik licznych rajdów i maratonów pieszych. Jako mąż i ojciec zaraża rodzinę swoimi pasjami, od małego wprowadzając dzieci w świat przyrody, literatury, umiłowania piękna i rozbudzając ich ciekawość świata. Szachista, autor książki „Życie jak partia szachów”. Autor artykułów o tematyce krajoznawczej, przyrodniczej i szachowej.

Przypisy:
1. Więcej o dziejach cysterek oraz niebagatelnym znaczeniu ich działalności można dowiedzieć się przemierzając ścieżkę edukacyjną „Dziewcza Góra” w nieodległej Puszczy Zielonka.
2. Do dziś zachowała się tylko wieża zbudowana z cegieł XIX-wiecznej radojewskiej cegielni, która dostarczała też materiały na budowę powstającej wówczas Twierdzy Poznań.