Zabił, bo pomylił z dzikiem
Ciąg dalszy zabijania ludzi podczas polowań. Tym razem w sierpniu br. w miejscowości Młyniska (powiat lubartowski) 40-letni myśliwy zabił mężczyznę stojącego przy furtce swojego domu. Myślał, że strzela do dzika. To nie pierwsza taka historia. Pomyłki myśliwych kończą się śmiercią postronnych osób – tak jak w listopadzie 2020 r. w przypadku zabicia 16-letniego ucznia szkoły średniej, który też zginął od kuli myśliwskiej.
Konsekwencje jakie ponoszą sprawcy tych tragedii są niewielkie. Niewiele zmienia się też mentalność myśliwych, którzy co prawda potępiają takie wypadki, ale praktycznie nic nie robią aby dokonać reformy we własnym środowisku. Bezpieczeństwo przy prowadzeniu polowań nie jest traktowane poważnie skoro myśliwi uporczywie przeciwstawiają się wprowadzeniu okresowych badań lekarskich i psychologicznych. Obecnie badania przechodzą jedynie przed uzyskaniem pozwolenia na broń.
Zaklinanie rzeczywistości przez Marcina Możdżonka, prezesa Naczelnej Rady Łowieckiej Polskiego Związku Łowieckiego, przed laty zawodowego sportowca, nic nie zmienia. Nie wystarczą kondolencje, zapewnienia, że „winni wskazani przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości, poniosą także konsekwencje w szeregach Polskiego Związku Łowieckiego”. To za mało, potrzebna jest realna reforma, na którą PZŁ nie ma ochoty.
Warto pamiętać, że ta śmierć na polowaniu nie będzie ostatnią. Będą kolejne. Wtedy znów usłyszymy o nieszczęśliwym pomyleniu z dzikiem, o „ogromie nieszczęścia” i tragedii.
Wszystkiego dzikiego.
Grzegorz Bożek